Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W domu pani Katarzyny spał KAROL WOJTYŁA!

Jakub Hap
Przed ponad 50 laty rodzina Basistów z Jaworza zgodziła się przenocować młodych wędrowców. Towarzyszył im „wujek”, który okazał się kapłanem. A potem został papieżem.

2 kwietnia o godzinie 21.37 minie 11 lat od odejścia Jana Pawła II. Moment, w którym ten wielki Polak zakończył ziemską wędrówkę i poprzeżyciu 85 lat mógł wrócić do Domu Ojca, poruszył miliony ludzi na całym świecie - bogatych i biednych, młodych i starszych, zdrowych i chorych, nie tylko tych dużej wiary, ale nawet niewierzących. Śmierć Ojca Świętego na kilka chwil wstrzymała bieg świata. Była punktem zwrotnym na kartach ludzkich dziejów, którego wciąż głośne echo, zwłaszcza w nas, Polakach, naszej pamięci i sercach bije do dziś.

Dzień rocznicy przejścia Karola Wojtyły na drugi brzeg każdorazowo skłania do refleksji. Wspominamy jego wielkie dzieła, kolejny raz zagłębiamy się w sens i znaczenie mądrych słów, którymi nas karmił, a nawidok zabawnych fotografii czy ujęć z filmów, ukazujących niezwykłe poczucie humoru papieża, ciężko nam powstrzymać uśmiech. Są jednak wśród nas i tacy, którzy obraz Jana Pawła II mogą przywołać nie tylko nabazie przekazów medialnych, opowieści kapłanów i wersów z szeregu książek, ale osobistych spotkań ze świętym. Na Jasielszczyźnie jedną z takich osób jest Katarzyna Basista, mieszkanka miejscowości Jaworze, która przed 52 laty przenocowała w swoim domu grono młodych turystów, którym przewodził właśnie późniejszy następca świętego Piotra. Poznajcie tę niezwykłą historię...

Przyszli przed nocąWydarzyła się latem, na początku szóstej dekady XX w., najprawdopodobniej w 1964 r. (jeżeli faktycznie tak było, wówczas K. Wojtyła pełnił już funkcję metropolity krakowskiego - przyp. red.). Synowie pani Katarzyny, Janek i Kazek, jak w każdy wieczór poszli pod las, by zapomocą naftowej latarni wystraszyć raz po raz niszczącą uprawy zwierzynę. Tego dnia zostali przy lesie nieco dłużej. Nagle z oddali usłyszeli głosy jakichś ludzi, idących ku nim, jak się okazało, od strony lasu.

- Do synów podeszły trzy młode osoby, przedstawiły się jako turyści. Powiedzieli, że zabłądzili, zboczyli ze szlaku i nie wiedzą, w jakiej miejscowości się znajdują. Gdy już się dowiedzieli że w Jaworzu, zapytali, czy nie znalazłby się tu dla nich jakichś nocleg. Chłopcy przytaknęli, mówiąc, że najprędzej mogą się zatrzymać u nas. I przyprowadzili całą kilkunastoosobową grupę pod nasz dom - wspomina pani Katarzyna, dziś 87-latka.

Mimo podeszłego wieku kobieta doskonale pamięta przebieg niezapomnianych dla całej rodziny Basistów wydarzeń.

- Syn Janek przybiegł do mnie i powiedział, że przyszli studenci, a wśród nich jest chyba ksiądz. Wyszłam ich powitać. Było już wtedy bardzo ciemno... Mężowi wspomnieli, że są z Krakowa. Chcieli wody, żeby się umyć. Potem poszli spać. Studenci do stodoły na siano, a „wujek” - bo tak zwracali się do swojego opiekuna - zgodnie z ich prośbą, do domu. Przygotowałam mu spanie na leżance w drugiej izbie, zabierając z niej uprzednio dziewczynki - opowiada K. Basista.

Następny dzień był świętem. Mąż pani Katarzyny na godzinę 9 udał się do kościoła na nabożeństwo, gospodyni zajęła się zaś obrządkiem inwentarza i przygotowaniem śniadania. Turyści byli już na nogach. Zgromadzili się przy studni, gdzie, po otrzymaniu od pani Basistowej miednicy, rozpoczęli poranną toaletę. Później poprosili o mleko, masło i jajka. Dostali też trochę miodu.

Msza w izbie? A gdzie jest ksiądz?!Pani Katarzyna wspomina, że przebywająca u niej w gościach młodzież była niezwykle radosna, roześmiana. Ale gdy zwracała się do „wujka”, wykazywałapewną powściągliwość.

W pewnym momencie „wujek” podszedł do pani Katarzyny. Niezapomnianą scenę nasza rozmówczyni dokładnie przybliżyła swego czasu na łamach czasopisma Region Żmigrodzki. - To Matka Boska nas tu przyprowadziła, gdyśmy zabłądzili, do tego światełka, do tej latarni - zwrócił się do kobiety Karol Wojtyła, pytając również, gdzie podział się jej mąż. Gdy usłyszał, że jest w kościele, po chwili zadumy zapytał, czy gospodyni miałaby coś przeciwko mszy świętej pod jej dachem i czy pożyczy stół, który służyłby za ołtarz. Zgodziła się, choć, jak wspomina z uśmiechem, nigdzie wokół siebie nie widziała kapłana - wszak Wojtyła nie miał na sobie ani sutanny, ani koloratki.

- Mimo to sprawiał wrażenie osoby poważnej, ale potrafił zażartować. Dużo nie rozmawialiśmy, ale pamiętam, że jak rano poszłam wylewać mleko zwierzętom, powiedział: szkoda go, chętnie napilibyśmy się z młodzieżą takiego kwaśnego mleka - wspomina mieszkanka Jaworza.

Eucharystia odbyła się w izbie, wspomniany stół pani Katarzyna nakryła uprzednio białym obrusem. Na prowizorycznym ołtarzu leżał święty obraz, obok położono krzyż. Przed rozpoczęciem nabożeństwa „wujek” przebrał się w strój duchownego. Podczas wspólnej modlitwy z udziałem gospodyni dowiódł, że jest kapłanem mocno rozmodlonym. Pani Katarzyna dobrze pamięta, jak w pewnym momencie powiedział, by każdy z uczestników mszy polecił Panu Bogu dusze bliskich zmarłych. Kobieta wspomina również, że zamiast hostii połamał chleb, który następnie podawał zgromadzonym. Eucharystia zakończyła się wspólnym odśpiewaniem znanej pieśni „Maryjo, Królowo Polski”.

Po mszy ksiądz i jego kompani przygotowali się do wyjścia w dalszą drogę. Opiekun grupy znów wtopił się w tłum, odziany jak młodzież, w turystyczny strój. Nim po zaintonowaniu piosenki pożegnalnej cała ferajna opuściła gospodarstwo Basistów, podziękował pani Katarzynie zagościnę, przy okazji prosząc ją o adres. Kilka dni później rodzina otrzymała od turystów z Krakowa pocztówkę, w której jeszcze raz wyrazili swą wdzięczność. Kartka została nadana w Iwoniczu- Zdroju. Do niedawna 87-latka wciąż była w jej posiadaniu, ale później pamiątka, niestety, gdzieś się zapodziała. Kobieta liczy, że się znajdzie, bo to wielki skarb.

Gościliśmy świętegoRodzina Basistów przez długi czas żyła w nieświadomości, kim był ksiądz, którego przenocowała w swej izbie. Prawda wyszła na jaw po pamiętnych wydarzeniach z października 1978 r.

- Jak Polak został wybrany naOjca Świętego pojawiły się głosy, że wcześniej zwracano się do niego „wujek”. I wtedy z mężem jakoś to wszystko skojarzyliśmy, zdaliśmy sobie sprawę, że spał u nas papież - wyznaje pani Katarzyna, nie kryjąc wzruszenia.

87-latka często wspomina godziny, w których dzisiejszy święty był dla niej na wyciągnięcie ręki. - Nie wiem, dlaczego akurat nas to spotkało. Może sobie to jakoś wymodliłam, bo od zawsze, podczas codziennych prac, śpiewałam religijne pieśni? - zastanawia się mieszkanka Jaworza.

Wyjątkowych chwil, o których przypominają jej drewniany stół i obrus, nad którym Karol Wojtyła zamienił chleb w Ciało Chrystusa, nigdy nie zapomni. Pamięć pielęgnuje m.in. poprzez uczestnictwo w mszach, jakie na pamiątkę wydarzeń sprzed ponad pięćdziesięciu lat dwa razy do roku odprawiane są przy jej domu.

Wspomniana historia jest jedną z wielu, jakie Karol Wojtyła przeżył na szlakach Beskidu Niskiego. W 1952 r. oraz 1953 r. wraz z młodzieżą wyszedł na Magurę Wątkowską, nocą z 6 na 7 września 1952 r. spał w Desznicy. Jako papież, w rozmowie z pochodzącym z Nowego Żmigrodu arcybiskupem Nowakiem, wspomniał także o pobycie w Kątach - wizycie u rodziny Gryziec i stacjonujących na moście ubekach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24