Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Londynie wstydzę się, że jestem Polką

Katarzyna Mularz
Eserophe Edeson: - Tutaj Polacy krzywo patrzą, na tych którym się wiedzie. Wtedy już nie jesteś kolegą. Lepiej w dziesięć osób siedzieć w jednym pokoju, palić wspólnego papierosa i pić piwo z promocji.
Eserophe Edeson: - Tutaj Polacy krzywo patrzą, na tych którym się wiedzie. Wtedy już nie jesteś kolegą. Lepiej w dziesięć osób siedzieć w jednym pokoju, palić wspólnego papierosa i pić piwo z promocji. Krzysztof Kapica
Polaków omijaj szerokim łukiem. To pierwsza zasada, której uczą się "nowi" na Wyspach. Nie oczekuj pomocy, nie licz na narodową solidarność. Tam Polak Polakowi wilkiem, bo walka toczy się o przetrwanie.

Ese urodziła się w Rzeszowie. Jej mama jest Polką, tata pochodzi z Nigerii. Do Londynu wyjechała tuż po maturze. Bardzo szybko musiała nauczyć się samodzielności. Studia, praca, obcy kraj. Nic dziwnego, że wsparcia szukała wśród ludzi, którzy tak jak ona, pojechali tam w poszukiwaniu lepszego życia.

Tylko się nie rozpłacz

- To oczywiste, że garnęłam się do innych Polaków. Każdy tak na początku robi, ale mi szybko przeszło - przyznaje z żalem.

I opowiada o pierwszych dniach w stolicy Anglii: - Zamieszkałam w jednym domu z kobietą i dwoma mężczyznami z Polski. Jeden z nich przyprowadzał do siebie dziewczynę. Wtedy cały dom stawiali na głowie i wyganiali wszystkich z pokoju, "bo oni muszą tu i teraz". Drugi proponował mi podobny układ. Wytrzymywałam tam do czasu, kiedy pewnego dnia obaj weszli do łazienki, w której brałam prysznic. Siedzieli i patrzyli… Byłam przerażona i powtarzałam sobie w duchu: tylko się nie rozpłacz.

Kolejne spotkania z rodakami były równie szokujące. Pewnego dnia podczas jazdy autobusem poznała Marka. Wygadała się, że jest ciężko, bo nie ma pracy. Zaprowadził ją do swoich znajomych.

- To byli ludzie, których w Polsce ścigała policja. Do teraz się zastanawiam, jakim cudem wyszłam stamtąd cało.

Facet pracuje, kobieta musi sobie radzić

Ese przyznaje, że czasem w Londynie wstydzi się, że jest Polką.

- Ale nie zrozum mnie źle - zastrzega. - Urodziłam się w Polsce, ten kraj jest moją ojczyzną i nie mam z tego powodu kompleksów. Niestety, tam Polakom puszczają hamulce, a mi wstyd przede wszystkim za kobiety.

Polscy mężczyźni mają na Wyspach niezłą opinię. To dobrzy pracownicy, często dużo lepiej wykwalifikowani od miejscowych. Czasem lubią popić, ale po pracy, więc ma problemu. Z kobietami bywa różnie, bo i o pracę dla nich trudniej.

- Kiedyś poszłam na rozmowę o pracę - opowiada Ese. - Po moim kolorze skóry oczywiście nie widać, skąd jestem, więc potencjalny pracodawca zapytał mnie o narodowość. Kiedy dowiedział się, że jestem z Polski, zapytał, co robię wieczorem… Podobnie było z pewnym Francuzem, który najpierw zaoferował pomoc, a potem chciał nocnych dowodów wdzięczności.

Jak Polki zapracowały sobie na taką opinię? Popularnym sposobem na zarobek jest prostytucja lub sponsoring.

Ja cię karmię, a ty ze mną śpisz

- Czasem ma wrażenie, że szczytem ambicji dziewczyny z Polski jest przyjechać do Londynu i natychmiast związać się z Arabem lub Afrykańczykiem - tłumaczy Ese. - Znam mnóstwo takich par. Dziewczyna od miesiąca w Anglii, języka nie zna, a związek opiera się na tym, że on ją klepie po tyłku. Wiadomo, że nie uwiodła go swoim intelektem. Układ jest prosty - ja cię karmię, masz gdzie spać, w zamian śpisz ze mną.

Arabowie zresztą cieszą się sporym zainteresowaniem wśród Polek. Gorący temperament, piękne słowa i komplementy oszałamiają dziewczyny. Problem jest jeden - arabska żona powinna być dziewicą. Dlatego ostatnio duże zainteresowanie wśród polskiej emigracji wzbudzają zabiegi… przywracania dziewictwa. Za 500 funtów.

Z drugiej strony są dziewczyny, które po przyjeździe natychmiast trafiają do agencji. Z własnej woli.

- Mój współlokator zamawiał prostytutki. Takie, wiesz 60 funtów z dojazdem do domu. Raz przyjechała Polka. Najpierw chyba próbował ją rozluźnić rozmową i podpytywał o jej życie w Anglii. Po co przyjechałaś? Do pracy. Kiedy? Miesiąc temu.

Od razu wylądowała w agencji.

Polskie piekiełko

Na obczyźnie trzeba sobie jakoś radzić, więc bez znajomości języka, co jest typowe dla imigrantów z Polski, spada się na sam dół drabiny społecznej. Zdaniem Ese, na wyrwanie się jest tylko jeden sposób - odciąć się.

- Jesteś dobra, dopóki masz te same problemy co oni, pracujesz tam gdzie oni, mieszkacie w piątkę w jednym pokoju i codzienne jecie kurczaka z budki. Jeśli masz ambicje na coś więcej, zrobią wszystko, żeby ci to utrudnić. Żeby broń Boże ktoś się stamtąd nie wyrwał. Bo przecież komuś innemu nie może się udać.

Przeskoczyć na wyższy poziom, jak to mówi Ese, udaje się jednak niewielu. Bo też niewielu ma takie ambicje. Na start na zmywaku dostają 250 funtów tygodniowo, w przeliczeniu na złotówki to wypłata, o jakiej w Polsce nie mogliby marzyć. Czego chcieć więcej?

- Niestety, życie w Londynie jest niesamowicie drogie - tłumaczy. - Samo metro to wydatek 150 funtów miesięcznie. Trzeba opłacić mieszkanie, kupić jedzenie. Dlatego wśród emigrantów popularne jest mieszkanie w kilka osób w jednym pokoju i jedzenie byle czego. Najtaniej, najbiedniej, byle jak. W ten sposób wegetując, po kilku miesiącach można się w Polsce czymś pochwalić. I tak się kręci - tam ciułają, tu wydają.

"Województwo londyńskie" to mit

Nie spotkałaś w Londynie ani jednego przyzwoitego Polaka? - powątpiewam.

- Wiadomo, że nie można wsadzać wszystkich do jednego worka. Wyemigrowali tam też ludzie porządni i ambitni, ale to zdecydowana mniejszość. Ja sama po siedmiu latach pobytu na Wyspach spotykam się tylko z czteroma, pięcioma osobami z naszego kraju. Reszta potrzebowała mnie tylko po to, żeby załatwić mieszkanie, pożyczyć pieniądze czy polecić w pracy. Kiedy się udawało, natychmiast przestawali mnie zauważać.

Jest jeszcze sens pchania się tam, gdzie pojechało milion innych Polaków? - pytam.

- Na pewno nie jesteśmy już tam tak mile widziani, bo zabieramy pracę innym - mówi po chwili zastanowienia. Nie warto również wierzyć w opowieści o "województwie londyńskim". To bzdura, że Polacy opanowali Londyn. To ogromne miasto, w którym mieszkają ludzie z całego świata. Nie jesteśmy tam tak ważni, za jakich się z pewnością uważamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24