"W naszym rosole pływa penis"

Eugeniusz S. i jego żona przeżyli szok, gdy po obiedzie spojrzeli na dno wazy.

- Przyjeżdżajcie, znalazłem w zupie ludzkiego penisa - zaalarmował policję mężczyzna.

Na miejscu mundurowi zabezpieczyli znalezisko, które w foliowym woreczku trafiło do lodówki w komendzie.

- Z wyjaśnień Eugeniusza S. wynikało, że kości drobiowe na zupę kupił w pobliskim sklepie - mówi Anna Kowalik-Środek z niżańskiej policji. - Po obiedzie stwierdzili z żoną, że między kawałkami kości leży ugotowany ludzki penis.

Policjanci jednak mieli wątpliwości czy ugotowany w zupie organ to rzeczywiście męski penis. Dlatego znalezisko zawieźli do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii. Tam obejrzała je lekarz weterynarii.

- Już na pierwszy rzut oka widać było, że to drobiowy żołądek - mówi Elżbieta Batler z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii. - Tyle, że nieoczyszczony i składający się nie tylko z części mięsnej, która jest w obrocie handlowym. Nie usunięto części trawiennej, dlatego organ wyglądał dla laika nietypowo.

Doktor Batler twierdzi, że nawet w takim przypadku trzeba mieć dobrze rozwiniętą wyobraźnię, by pomylić żołądek z penisem.

Co ostatecznie stało się z ugotowanym znaleziskiem?

- Wyrzuciliśmy mięso do kosza i na tym sprawa się zakończyła - mówi Anna Kowalik-Środek rzecznik Komendy Powiatowej Policji.