W środę pogrzeb Wiesława Gronostalskiego, działacza koszykówki

Działał w niej do 2000 roku. Kiedy sekcja chyliła się już ku upadkowi, Gronostalski dwoił się i troił, by ratować 1-ligowy zespół. Dzięki jego zabiegom “Bieszczadzkie Wilki” pograły jeszcze chwilę na zapleczu ekstrakalsy pod niełatwym do zapamiętania szyldem “Rafineria Jasło Greinplast Power Life AZS WSP Resovia”.

- Ludzie żartowali sobie z nazwy, ale zawodnicy dostawali wypłaty na czas - wyjaśniał w wywiadzie dla Nowin popularny "Halski”, który w 2000 roku krótko działał też Sokole Łańcut.

Gdy basket w Resovii padł, wspólnie z Janem Bieńkowskim, byłym prezesem Podkarpackiego ZPN-u, i przy wsparciu biznesmena Bogdana Pawłowskiego założył w 2003 roku KKS Resovię. Drużyna w latach 2006-2009 grała w 1 lidze. Po spadku do 2 ligi klub został zlikwidowany.

- Wiesiek był niepodrabialny - uśmiecha Piotr Ciosek, który działał w KKS-ie do samego końca. - Mógłbym przytoczyć dziesiątki anegdot. KKS to był chwilami taki organizacyjny freestyle. Bywało nerwowo, niewesoło, ale z perspektywy czasu człowiek pamięta te miłe momenty, a było ich niemało. Wiesiek to był wulkan energii, emocji. Różnie go oceniano, ale faktem jest, że to dzięki niemu nazwa Resovia istniała o te kilka lat dłużej na koszykarskiej mapie Polski.

- Były w jego pracy plusy, były minusy, ale o zmarłych wypada mówić tylko dobrze. Na pewno zrobił coś dla rzeszowskiej koszykówki - dodał Zdzisław Myrda, legenda Resovii.