W swoim komentarzu red. Michał Czajka odnosi się do ostatniego sukcesu Katarzyny Zdziebło a także wygranej PGE Stali Mielec

Zaczęło się w nocy z piątku na sobotę, gdy odbywał się pierwszy finał na mistrzostwach świata w lekkoatletyce. Swoją drogą to nigdy nie spodziewałem się, że w piątkową noc będę siedział przed telewizorem i oglądał chód sportowy pań na 20 kilometrów i jeszcze ochoczo się do tego przyznam! Jednak stało się i wcale nie był to element przypadku. Zasiadłem wygodnie przygotowałem trunek do świętowania i zasiadłem z puszeczką jak Ferdek Kiepski, by delektować się tym, jak Kasia Zdziebło idzie po medal. Niby wszyscy mówią, że to sensacja, ale jak pamiętałem jej występ na Igrzyskach, to nie wyobrażałem sobie, że teraz o medal nie powalczy. To dziewczyna tak pracowita i ambitna, że ten dzień musiał nadejść... I rzeczywiście nadszedł. Ten sukces nam tu na Podkarpaciu smakuje wyjątkowo, bo Kasia to dziewczyna z Mielca, która studiowała medycynę w Rzeszowie, a formę na mistrzostwa szlifowała m. in. maszerując przez rzeszowskie bulwary. Co więcej, jestem przekonany, że jej występy przyniosą nam jeszcze bardzo wiele radości i wzruszeń.

W sobotę natomiast piłkarze z Mielca pokazali, że chyba natchnął ich sukces Kasi Zdziebło i zepsuli mistrzowi Polski z Poznania inaugurację. Przed startem Stal wskazywana była od razu jako ci, którzy spaść muszą, a tymczasem na „dzień dobry” przypomnieli wszystkim, że w sporcie nigdy nie można niczego przesądzać na papierze. Pewnie, że jeszcze może być różnie, ale ten mecz pokazuje, iż trzeba robić swoje, a nie dzielić skórę na... mielczanach. Młody piłkarz Stali David Poreba powiedział mi przed inauguracją, że bardzo dobrze, że na początek mają Lecha i, jak widać, wcale się nie mylił. A swoją drogą Lech wygląda słabiutko na początku sezonu - najpierw było bach, bach, bach, bach, bach i rozbił ich Karabach, a teraz bach, bach i wygrała Stal... Co będzie dalej?