Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W tarnobrzeskim sądzie ratownicy medyczni udzielili pomocy oskarżonemu. To jeden z uczestników strzelaniny w Stalowej Woli [ZDJĘCIA]

Marcin Radzimowski
Marcin Radzimowski
Proces dotyczący strzelaniny w Stalowej Woli toczy się przed sądem w Tarnobrzegu. We wtorek, 14 marca  w sądzie interweniowali ratownicy medyczni
Proces dotyczący strzelaniny w Stalowej Woli toczy się przed sądem w Tarnobrzegu. We wtorek, 14 marca w sądzie interweniowali ratownicy medyczni Marcin Radzimowski
To niemal pewne, że 28 marca Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu ogłosi wyrok w procesie sześciu mężczyzn, mających związek ze strzelaniną, do jakiej doszło w październiku 2020 roku przy ulicy Energetyków w Stalowej Woli. We wtorek, 14 marca przed sądem przesłuchany został świadek - lekarz chirurg ze szpitala w Nisku. Interweniowali też ratownicy medyczni, wezwani przez sąd do jednego z oskarżonych.

Procesu po strzelaninie w Stalowej Woli dobiega końca

Przypomnijmy, że akt oskarżenia sporządzony przez Podkarpacki Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Rzeszowie, obejmuje sześciu mężczyzn z dwóch zwaśnionych grup: 62-letniego Marka S., jego syna 26-letniego Filipa S., 26-letniego Radosława R. - jedna grupa oraz 36-letniego Konrada R., 33-letniego Daniela W. i 33-letniego Łukasza S. - druga grupa. Za wyjątkiem Radosława R., który zdaniem prokuratury zacierał ślady zdarzenia, pozostali mieli brać udział w bójce i strzelaninie, w której ranni zostali Konrad R. i Daniel W. Czterech mężczyzn przebywa w areszcie, dwaj odpowiadają z wolnej stopy.

W przedostatnim dniu procesu sąd przesłuchał lekarza chirurga ze szpitala w Nisku, który w lutym 2019 roku operował Konrada R. Przypomnijmy bowiem, że w tym procesie pojawiła się istotna kwestia dotycząca kuli z broni czarnoprochowej:Po strzelaninie w Stalowej Woli - jeden z oskarżonych blisko dwa lata chodził z kulą w brzuchu? Oskarżony Konrad R. twierdzi, iż po postrzale z broni czarnoprochowej przez półtora roku nosił w brzuchu ołowianą kulę, którą wyjęto mu dopiero w trakcie operacji po kolejnej strzelaninie. Tej, opisanej aktem oskarżenia.

Właśnie ten istotny wątek próbował do końca wyjaśnić sąd. Dwaj pierwsi lekarze zajmujący się pacjentem nie byli w stanie stanowczo określić, czy ołowiana kula wyjęta z brzucha Konrada R. 26 października 2020 roku, znalazła się w jego ciele tego samego dnia, czy może trafiła tam 12 lutego 2019 roku, jak twierdzi oskarżony. Adwokaci reprezentujący Konrada R., Daniela W. i Łukasza S. (miał strzelać z czarnoprochowej) dwoili się i troili, by wykazać, że 26 października 2020 roku żaden z nich takiej broni nie użył.

Kuli w ciele nie znaleziono, na zdjęciu rtg też jej nie widać

Na terminie 14 marca zeznania złożył chirurg, który jako główny operował Konrada R. 19 lutego 2019 roku. Jak relacjonował, wyjęto wówczas z brzucha mężczyzny krążek filcowy, wyglądający jak podbitkę pod kulę z broni czarnoprochowej. Samej kuli jednak nie znaleziono. Jak opisywał lekarz, brzegi rany wlotowej na brzuchu były jakby przypalone. Mając podejrzenia, że to efekt postrzału, lekarze powiadomili policjantów. Ci jednak wykluczyli, by doszło do postrzelenia.

- Badanie rtg nie wykazało obecności w jamie brzusznej kuli. Nie widać jej też na zdjęciu - wskazywał lekarz w sądzie, gdzie na monitorze zaprezentowano zdjęcie rtg oskarżonego wykonanie w lutym 2019 roku.

Odpowiadając na pytania stron medyk stanowczo stwierdził, że nie ma możliwości, żeby ołowiana kula "ukryła się" na przykład za kością.

Odnotować trzeba jeszcze interwencję na sali rozpraw zespołu ratownictwa medycznego. Już prowadzony przez policjantów oskarżony Daniel W. uskarżał się na ból brzucha będący wynikiem przepukliny. Na sali zwracając się do sądu wyjaśnił, że już dwukrotnie był transportowany do szpitala więziennego w Bydgoszczy, ale nie wykonano mu tam operacji, twierdząc, że nie mają odpowiedniej siatki.

- Nie dostałem nawet środka przeciwbólowego, a naprawdę bardzo mnie boli. Potrzebuję czegoś przeciwbólowego - mówił oskarżony, trzymając się za bok i z grymasem na twarzy.

Sąd kontynuował przesłuchanie chirurga, gdy w tym czasie oskarżony w ławie zwijał się z bólu, a zmieniające się kolory na jego twarzy zdradzały, że nie symuluje. Podczas zarządzonej przerwy na miejsce wezwano zespół ratownictwa medycznego. Ratownicy dotarli na salę rozpraw i zajęli się oskarżonym. Po zaaplikowaniu środków przeciwbólowych mężczyźnie jego stan znacznie się poprawił i można było kontynuować. Oskarżony nie chciał, by transportowano go do szpitala.

Gdy lekarz zakończył składanie zeznań, kilka wniosków złożyli jeszcze obrońcy, ale sąd ich nie uwzględnił. Przewodnicząca pięcioosobowego składu orzekającego, sędzia Małgorzata Szwedo-Dec zamknęła przewód sądowy i udzieliła głosu stronom.

W mowie oskarżycielskiej pani prokurator podtrzymała wszystkie tezy zawarte w akcie oskarżenia, opisując wydarzenia tak, jak to ustalono w toku śledztwa. Feralnego dnia trzech oskarżonych - Łukasz S., Konrad R. i Daniel W. szukała Sebastiana S i jego kolegi, chcąc ich pobić. Kilkukrotnie podjeżdżali samochodem pod ulicę Energetyków. W końcu mieli ich gonić z maczetami po skwerze, o czym sąsiadka powiedziała Markowi S. i Filipowi S. - ojcu i bratu Sebastiana. Ci dwaj wybiegli z mieszkania i wówczas doszło do konfrontacji. Oskarżyciel publiczny wnioskował o kary łączne: dla Filipa S. 15 lat więzienia, dla Marka S. 4 lat więzienia, dla Konrada R. 7 lat więzienia, dla Łukasza S. 7 lat więzienia, dla Daniela W. 8 lat więzienia i dla Radosława R. roku więzienia.

Obrońcy poszczególnych oskarżonych przede wszystkim podważali zarzut bójki, argumentując, iż do fizycznego kontaktu obu zwaśnionych grup nawet nie doszło (mężczyźni stali w odległości kilkunastu metrów od siebie). Co zrozumiałe, marginalizowali też rolę swoich klientów w całym zdarzeniu, a niekiedy twierdzili wręcz, że doszło do fatalnej pomyłki. Niektórzy wnosili o możliwie niski wymiar kary lub uniewinnienie.

- Mój klient jakiś czas wcześniej kupił na targu od jakiegoś Ukraińca za 1500 złotych broń, będąc przekonanym, że to broń hukowa. Nie znał się na tym, nie testował wcześniej tej broni, dlatego feralnego dnia jej użył, nie mając jednak zamiaru zranienia kogokolwiek - przekonywał mecenas Leszek Kupiec, obrońca Filipa S.

To samo twierdził zresztą sam oskarżony Filip S.: - Gdybym wiedział, że to broń na ostre pociski, nigdy bym jej nie użył. Wyszedłem z domu, usłyszałem strzał z tamtej strony, dlatego zacząłem strzelać z broni hukowej w ziemię.

Mowy obrończej nie wygłosił jedynie obrońca Konrada R., który za wcześniejszą zgodą sądu "urwał się" przed zakończeniem rozprawy. Swoje zdanie w kwestii swojego klienta wygłosi 28 marca. Później sąd ogłosi wyrok.

Przypomnijmy to, co ustaliła prokuratura w śledztwie. Do konfrontacji dwóch wrogo nastawionych do siebie grup doszło 26 października 2020 roku w godzinach wieczornych w Stalowej Woli, w pobliżu bloku mieszkalnego przy ulicy Energetyków. Do pierwszej grupy należeli Marek S. i jego syn Filip S. ze Stalowej Woli działający ze sobą wspólnie i w porozumieniu, używający niebezpiecznych narzędzi w postaci broni palnej oraz psa rasy amstaff zaliczanego do kategorii niebezpiecznych. Do drugiej grupy, jak ustaliła prokuratura, należeli Konrad R. ze Stalowej Woli, Daniel W. i Łukasz S., działający ze sobą wspólnie i w porozumieniu, używający niebezpiecznych narzędzi w postaci rewolweru czarnoprochowego, siekiery, maczety oraz miotacza gazu obezwładniającego. Właśnie kwestia użycia rewolweru to największa niewiadoma tego procesu.

Jak ustaliła prokuratura, podczas zdarzenia oskarżony Filip S. poprzez oddanie siedmiu strzałów z broni palnej usiłował pozbawić życia Daniela W., powodując u niego obrażenia ciała, skutkujące ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu, narażającym go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Jak opisała prokuratura w akcie oskarżenia, w czasie konfrontacji oskarżony Konrad R. doznał rany postrzałowej na skutek użycia rewolweru czarnoprochowego, które to obrażenia naruszyły czynności narządów jego ciała na okres powyżej 7 dni, narażając go w ten sposób na utratę życia i zdrowia. Po zdarzeniu Radosław R. zacierał ślady zdarzenia i ukrył pistolet, z którego strzelał Filip S., przez co utrudnił prowadzenie postępowania karnego. To, czy w czasie zdarzenia była w ogóle użyta broń czarnoprochowa (nie znaleziono jej), ma niemałe znaczenie przy ostatecznej kwalifikacji czynu zarzucanego Konradowi. R, Danielowi W. i Łukaszowi S.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W tarnobrzeskim sądzie ratownicy medyczni udzielili pomocy oskarżonemu. To jeden z uczestników strzelaniny w Stalowej Woli [ZDJĘCIA] - Echo Dnia Podkarpackie

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24