Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W teatrze: "Zapiski oficera Armii Czerwonej"

Andrzej Piątek
Archiwum
W "Zapiskach oficera Armii Czerwonej" w inscenizacji Sławomira Gaudyna brutalność jest bardzo kunsztownie doprawiona cynizmem i groteską.

Dodajmy wrażliwe aktorstwo Marka Kępińskiego i powstaje sceniczny fajerwerk.

Oglądając "Zapiski…" znajdujemy się przez jakiś czas w oszalałym świecie, o którym opowiada nam Sergiusz Piasecki, autor książki będącej źródłem monodramu. Śmiejemy się i pocieszamy, że tego świata już nie ma. Po najkrótszym jednak zastanowieniu przychodzi refleksja, że może szczątkowo, może nie aż tak uwypuklone, ale jego realia gdzieś są. Nie w teatrze, jego świecie poniekąd wirtualnym, lecz dosłownie. Może na odległość ekranu telewizora, może na wyciągnięcie ręki, a może po prostu w nas samych.

Tragedia Polaków i Rosjan

Fabuła "Zapisków…" jest prosta i dlatego tak bardzo ważne się staje, kto i jak ją opowie. Ich bohater młodszy lejtnant Michaił Zubow, we wrześniu 1939 roku razem z Armią Czerwoną wkracza do polskiego Wilna. Wzbogacony cudzym mieniem, skrupulatnie zapisuje wrażenia z Polski całkiem odmiennej cywilizacyjnie od jego Rosji.

Manifestując swoją wyższość i pogardę dla Polaków, którzy ośmielają się mieć po kilka par butów, spać w pościeli i zajadać białe pieczywo. Kiedy ktoś w pociągu wyjmuje z teczki termos, oficer myśli, że to bomba i bez zahamowań, strzela. W miejsce Matki Bożej Ostrobramskiej wiesza portret Stalina, a obok Hitlera. Całe wyposażenie pokoju oficera, to biurko - symbol władzy, a na nim chleb i wódka. Obok wiadro z wodą, w którym zanurza zapity, ogłupiały łeb.

"Zapiski…", to przejmujący dramat o wymiarze podwójnym. Bo ukazuje tragedię Polaków pod butami Rosjan, a jednocześnie kto wie, czy nie większa tragedię często nieświadomego, zniewolonego propagandą NKWD narodu rosyjskiego. Dla tak ukształtowanych ludzi nie liczy się pojedynczy człowiek, lecz komunistyczne idee i nieograniczona władza Stalina i jego służalców.

Od humoru po dramat

Premiera monodramu "Zapiski oficera Armii Czerwonej" według Sergiusza Piaseckiego w inscenizacji Sławomira Gaudyna, odbyła się na Małej Scenie Teatru im. Wandy Siemaszkowej 17 stycznia. Spektakl wraca na scenę 18 lutego.

Reżyser Sławomir Gaudyn i aktor Marek Kępiński ukazują, jak można totalnie odhumanizować istotę ludzką i sprowadzić człowieka do roli małego, wymienialnego trybiku w demonicznej machinie władzy absolutnej, napędzanej krwią milionów - nieważne, czy swoich pobratymców, czy obcych narodów.

I czego trzeba, jakiej przemiany wewnętrznej, jakiej siły (nieziemskiej?) żeby na powrót próbować stać się człowiekiem. Na krótko, bo ta człowiecza egzystencja, w drugim, lepszym wydaniu, kończy się strzałem w plecy, pewnie pobratymca. Czyli zwycięstwem zła nad dobrem, tryumfem systemu totalitarnego, który gdzieś sobie trwa.

Sławomir Gaudyn zrobił spektakl, który trzyma w napięciu prze bite dwie godziny. W części zawdzięcza to samej dramaturgii opowiadanych przez bohatera zdarzeń. W części zmienności gatunków, od humoru, po przejmujący dramat i groteskę. Które mistrzowsko godzi z sobą. Za długa i natrętnie dydaktyczna jest końcówka. Kiedy bohater robi sobie i nam wykład o tym, dlaczego ostatecznie zwyciężyło w nim dobro. Szkodząca bardzo dynamicznej całości.

Marek Kępiński z ogromną wrażliwością i wyczuciem tworzy postać brutalnego, tępawego oficera, który w sumie jest jednak postacią żałosną i smutną, bo zniewoloną i ogłupiałą. Bardzo umiejętnie unika grożących tej roli pułapek taniego komizmu. Ostrożnie ociepla postać, tak, by nie pozbawiając jej cech kogoś, kto jednak jest elementem zbrodniczej machiny i nie ma zasad, uczynić ją mimo to istotą ludzką, myślącą po człowieczemu. Rola trudna, wymagająca niemałego wysiłku, również fizycznego. Absolutnie udana i trafiona.

Ciągłość obowiązuje

Warto, by spektakl ten zobaczyły szczególnie bardzo młode osoby. Bo dziś mało kto spośród ludzi poniżej 20 roku życia, ma właściwe wyobrażenie o wydarzeniach związanych z okupacją sowiecką w Polsce na początku II wojny i świadomość ciągłości historycznej jaka tu obowiązuje. A dodajmy, że jest to przecież część naszego dziedzictwa i spuścizny światopoglądowej. Może właśnie dlatego, że jest tak bardzo traumatyczna trzeba o niej mówić i pamiętać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24