Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W urzędach kryzysu nie ma. Są nagrody, premie...

Andrzej Plęs
Archiwum
Publiczne pieniądze wydaje się garściami. Na premie i nagrody dla urzędników kasy raczej nie brakuje.

"Rząd się sam wyżywi" - stwierdził kiedyś publicznie Jerzy Urban, rzecznik rządu schyłkowego komunizmu w Polsce. Refleksja Urbana była odpowiedzią na sankcje gospodarcze, jakie Ameryka Ronalda Reagana nałożyła na rząd gen. Jaruzelskiego po wprowadzeniu stanu wojennego.

Stwierdzenie znienawidzonego rzecznika znienawidzonego rządu, kiedy na sklepowych półkach był tylko ocet, a w kieszeniach kartki na wszystko - wywołało publiczne oburzenie.

Słusznie i niesłusznie, bo Urban miał rację: rząd sam się w wyżywi. Ten komunistyczny i ten demokratyczny też. A demokracja udowadnia, że nie tylko rząd, ale i samorząd się wyżywi. I spółki skarbu państwa i te, którymi zawiaduje samorząd.

Mimo nawoływań do oszczędności w dobie kryzysu, mimo zapowiedzi nadchodzących ciężkich czasów, mimo lawinowo bankrutujących prywatnych przedsiębiorstw, w kasie administracji państwowej i samorządowej zawsze znajdą się pieniądze dla urzędników. Na płace i nagrody.

Nasz drogi marszałek

Falę oburzenia wywołała informacja, że Prezydium Sejmu przyznało sobie 250 tys. zł premii za ciężka pracę w 2012 roku.

Sformułowanie "przyznali sobie" - jak najbardziej trafne, bo marszałek Ewa Kopacz obdarzyła wicemarszałków Marka Kuchcińskiego (PiS), Wandę Nowicką (Ruch Palikota), Jerzego Wenderrlicha (SLD), Cezarego Grabarczyka (PO) i Eugeniusza Grzeszczaka (PLS) sumą 40 tys. zł brutto dla każdego.

Z wdzięczności piątka wicemarszałków uhonorowała Ewę Kopacz (PO) nagrodą 45 tys. zł. brutto. W narodzie zawrzało, ale w świecie polityki jakoś nie rzucano się sobie do gardeł, bo przedstawiciel każdego z klubów parlamentarnych dostał do kieszeni, więc poczucie zawstydzenia ogarnęło cały Sejm.

Jeszcze nie przebrzmiały echa skandalu z nagrodami sejmowymi, kiedy eksplodował skandal senacki: marszałek Bogdan Borusewicz przyznał... że też przyznał.

Sobie - 300 proc. uposażenia, czyli ok. 50 tys. zł, trójce wicemarszałków: Marii Pańczyk-Pozdziej, Janowi Wyrowińskiemu (oboje z PO) i Stanisławowi Karczewskiemu (PiS) po 27 tys. zł brutto.

"Wicemarszałkowie pracują więcej niż przeciętni senatorowie" - tłumaczył marszałek Senatu. Sam swoją nagrodę oddał dla poszkodowanych przez trąbę powietrzną, Prezydium Sejmu zostało presją opinii społecznej zmuszone do przekazania swoich nagród na szczytne cele.

Nie wiadomo, dlaczego akurat premie "marszałkowskie" za 2012 wywołały takie oburzenie, skoro Prezydium Sejmu przyznawało sobie rokrocznie od 10 lat.

Przez dekadę rządzili wszyscy - od lewa do prawa, u sterów zmieniały się partie, ale nagrody władza przyznawała sobie zgodnie, konsekwentnie i bez protestów opozycji parlamentarnej.

W rekordowym 2008 roku podatnicy wydali na pięć marszałkowskich nagród ponad 305 tys. zł. Sejmowa administracja uhonorowała także swoich najwyżej postawionych pracowników.

Szef Kancelarii Sejmu Lech Czapla otrzymał ponad 65 tys. zł premii, a jego zastępca Jan Węgrzyn - ponad 56 tys. zł. Łączny koszt nagród dla Kancelarii Sejmu za 2012 rok wyniósł blisko 1 mln zł.

Kryzys w niewielkim stopniu dotknął Kancelarię Prezydenta. Za 2012 rok pracownicy kancelarii w randze ministra otrzymali po 39 tys. zł, prezydenccy doradcy - po 36 tys. zł. W sumie na nagrody budżet kancelarii przeznaczył 570 tys. zł, co jest i tak o 130 tys. mniej niż rok wcześniej.

W urzędach administracji centralnej pracuje ok. 15 tys. urzędników. W 2012 roku otrzymali nagrody na łączną sumę ok. 100 mln zł. Tylko warszawska centrala Narodowego Funduszu Zdrowia wydała w ub. roku 1,8 mln zł na nagrody dla 280 pracowników.

W połowie 2012 roku kilku pracowników Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad dostało łącznie 60 tys. zł nagrody. To pracownicy, którzy nadzorowali budowę odcinka autostrady A2. Odcinka, który miał powstać do Euro 2012, ale nie powstał.

Samorząd też hojny

Niech się święci święto samorządu - twierdzi Podkarpacki Urząd Marszałkowski i z okazji tego święta nagradza latem swoich pracowników finansowo.

Nie wszystkich, bo nagrody przyznawane są uznaniowo, w każdym przypadku uzasadniane i akceptowane przez kolejne szczeble samorządowej administracji i zatwierdzane przez marszałka.

Drugi raz urząd nagradza tych samych pracowników z końcem roku. Dwa razy do roku wybrani szeregowi pracownicy nagradzani są kilkusetzłotową premią, na wyższych szczeblach władzy marszałkowskiej taka nagroda wynosi od 1,5 do 2 tys. zł.

Z informacji urzędu marszałkowskiego wynika, że letnią premią objęto 800 pracowników, co podatnika kosztowało niemal milion zł. Przedświąteczną premię bożonarodzeniową dostało prawie 850 (na ok. 900) pracowników, co podatnika kosztowało ponad 770 tys. zł.

Pozostają jeszcze trzynaste pensje. Na "trzynastki" dla pracowników urzędu marszałkowskiego za 2011 rok budżet samorządu wydał ponad 2,85 mln zł. Za 2012 wyda więcej, bo przez rok zatrudnienie wzrosło tu o ponad 100 osób.

Swoich 680 urzędników nagradza również Podkarpacki Urząd Wojewódzki i to w systemie kwartalnym - co 3 miesiące inna grupa pracowników PUW otrzymuje premie. W 2012 roku na 687 nagród urząd przeznaczył 1,27 mln zł.

O swoją administrację dba finansowo miasto Rzeszów. Trzynastą pensję za 2012 dostaną tu wszyscy, co kosztować będzie budżet miejski 2,5 mln zł.

Oprócz tego jest pensja świąteczna - na gwiazdkę 2012 roku urzędnicy ratusza dostali łącznie 1,2 mln zł. Nie wszyscy po równo, ale w zależności od tego, jak pracę podwładnego ocenia dyrektor wydziału.

Urzędnicy zapewne kierują się zasadą, że w samorządach na płacach oszczędzać nie ma sensu.

Bo jeśli w danym roku samorząd nie wyda 100 proc. funduszu płac, to nadwyżkę będzie musiał zwrócić do budżetu centralnego, a w następnych latach może otrzymać na ten cel mniej pieniędzy.

Toteż na płace urzędnicze wydają, ile mają, zadłużając się na potęgę na inwestycje i utrzymanie oświaty.

Im gorzej, tym lepiej

Zadłużony szpital wojewódzki jeden, drugi i trzeci. Ogólnonarodowe narzekania, że "w systemie opieki zdrowotnej brakuje pieniędzy"?

Brakuje sprzętu medycznego, oszczędności czyni się na stosowaniu niektórych procedur terapeutycznych. Służba zdrowia jest niedoinwestowana, ale nie jej siły przewodnie.

Właśnie zarząd powiatu mieleckiego zdecydował o 43 tys. zł nagrody dla Leszka Kołacza, dyrektora tamtejszego szpitala powiatowego. Trzeba oddać sprawiedliwość, że dyrektor uchodzi za znakomitego menadżera, ale znakomite w swoim fachu pielęgniarki nie są już nagradzane.

U szczytu nawoływań do oszczędności, marszałek podkarpacki znalazł w 2012 roku pieniądze, by specjalnie uhonorować szczególnie zasłużonych (?) dyrektorów szpitali wojewódzkich.

Dyrektor "dwójki" przy ul. Lwowskiej w Rzeszowie dostał ponad 11 tys. zł nagrody. W tym samym czasie szpital miał prawie 20 mln zł zobowiązań wymagalnych.

Dyrektor szpitala w Tarnobrzegu dostał ponad 10 tys. zł. ekstra, podczas kiedy na spłatę 8 mln zł długów wymagalnych czekali wierzyciele. Najwyżej ocenił marszałek starania szefa Obwodu Lecznictwa Kolejowego w Rzeszowie, skoro jego zasługi za 2011 rok wycenił na ponad 13 tys. zł premii.

Dyrektorów Wojewódzkich Ośrodków Terapii i Uzależnień w Rzeszowie i Stalowej Woli marszałek województwa docenił premiami po ponad 10,5 tys. zł.

Pacjenci, czekający w kolejkach za zabieg, terapię, operację, pewnie mieliby wątpliwości, czy w tej branży premia należy się komukolwiek.

Finansowana z publicznych pieniędzy oświata też może sobie pozwolić na nagradzanie nauczycieli. Samorządy zamykają i łączą szkoły, bo budżetów samorządowych nie stać na utrzymywanie dotychczasowych sieci szkół.

Co nie znaczy, że oświata przymiera głodem, skoro "w uznaniu szczególnych zasług w pracy dydaktycznej, wychowawczej i opiekuńczej nauczycielom z województwa podkarpackiego" kurator oświaty przyznał w 2012 roku 110 nagród po 3200 zł brutto każda.

Rok wcześniej wysokość tej nagrody określono na poziomie 3000 zł brutto. Dostało ją wtedy 101 nauczycieli. Przez rok oświata nie zrobiła się bogatsza, ale za to hojniejsza.

Jeszcze w połowie ub. roku w kręgach rządowych pojawił się pomysł zlikwidowania urzędniczych przywilejów. Miały zniknąć "trzynastki", nagrody jubileuszowe i dodatki stażowe.

Takie zmiany przewidywał projekt nowelizacji ustawy o służbie cywilnej. Projekt zakładał, że dotychczasowe "trzynastki", zwyczajowo określane na poziomie 10 proc. miesięcznego uposażenia, po zmianie prawa wynosić będą tylko 5 proc.

Zaoszczędzone 95 proc. przeznaczone zostanie na premie i nagrody dla najlepszych pracowników. O nowelizacji ustawy zapomniano, a budżet administracji państwowej nie zmienił się.

Urzędy centralne kosztowały nas i kosztują 7 mld zł rocznie. Koszt zarządzania państwem nie spada.

Spada za to liczba miejsc pracy, realny dochód rodziny, spada liczba przedsiębiorstw, spadają wpływy do budżetów centralnego i samorządowych.

Rośnie bezrobocie i... skala zatrudnienia w administracji państwowej i samorządowej. Bo władza i tak się wyżywi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24