2700 zł brutto miesięcznie - takie wynagrodzenie oferował w ubiegłym roku ratownikom bieszczadzki oddział WOPR. Podobne oferty można znaleźć także w innych ośrodkach. Nic więc dziwnego, że 31 dni pracy w miesiącu za niecałe 2 tys. zł „na rękę” mało kogo kusi.
- Gołym okiem widać, że z roku na rok chętnych do podjęcia tej pracy jest coraz mniej. Widać to już po liczbie osób zapisujących się na szkolenie z zakresu ratownictwa - mówi Tomasz Kobiernik, wiceprezes rzeszowskiego WOPR. - Kiedyś mieliśmy na taki kurs po 20-30 chętnych, teraz jest 10-11. I chociaż regularnie je organizujemy, a więc w teorii ratowników przybywa, nie chcą pracować w tym zawodzie. Przynajmniej nie tutaj - dodaje.
Nie jest tajemnicą, że wyszkoleni w Polsce ratownicy w wakacyjne miesiące wolą zarabiać w euro, dlatego chętnie wyjeżdżają do pracy za granicę. Efekt? Zarządcy kąpielisk często muszą dwoić się i troić, żeby zabezpieczyć akweny.
- Wiem, że Cieszanów miał tak duży problem ze znalezieniem ratowników, że ściągano ludzi z Polski, bo nikt na miejscu nie było chętnych- mówi Tomasz Kobiernik. - My sami nadal szukamy ratownika do pracy w Bratkowicach. Nawet podnieśliśmy płace i oferujemy 28 zł brutto za godzinę. Myślę, że to bardzo dobra propozycja, bo pozwala odrobić pieniądze zainwestowane w kurs w zasadzie w ciągu miesiąca. Kiedy ja byłem ratownikiem, na odrobienie kursu pracowało się cały sezon - dodaje.
Faktycznie, pierwszy miesiąc, dla świeżo upieczonego ratownika, to właściwie nie zarabianie, ale odrabianie. Podstawowy kurs kosztuje ok. 1000 zł, szkolenie z pierwszej pomocy medycznej to 500 zł, a kurs na sternika, by ratownik mógł pływać motorówką, to kolejnych 700 zł. Po miesiącu pracy w sezonie, w kieszeni zostają grosze. Tymczasem porównywalne albo i większe wynagrodzenie można otrzymać w magazynie, w punktach gastronomicznych lub innych pracach dorywczych niewymagających kosztownych kursów. Ale nie tylko zarobki są problemem.
- To jest ogromna odpowiedzialność, cały dzień trzeba mieć oczy dookoła głowy, a niestety ratownik jest często traktowany gorzej niż zwykły pracownik fizyczny - ubolewa Tomasz Kobiernik.
Ratowników do pracy w sierpniu nadal szuka bieszczadzki WOPR. Brakuje ok. 5 osób. W tym roku, żeby podnieść im zarobki, umowy o prace zastąpiły umowy zlecenia. Tym sposobem wynagrodzenie urosło do ponad 3 tys. zł netto.
WOPR uczula jednak, że zalew soliński to nie miejsce pracy jak każde inne.
- Solina jest trudnym zbiornikiem, my zawsze dobieramy zespoły ratownicze tak, żeby łączyć doświadczonych ratowników ze świeżo upieczonymi kursantami. Na samych kąpieliskach pracuje 14 ratowników, mamy dwa zespoły interwencyjne po 3 ratowników każdy, do tego ratownicy w motorówkach -opisuje Katarzyna Zioło z bieszczadzkiego WOPR. - Jeśli chodzi o lipiec to mamy komplet chętnych do pracy, natomiast brakuje nam kadry na sierpień - dodaje.
ZOBACZ TEŻ: Brak ratowników na kąpieliskach. Wolą pracować za granicą
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Szpak pokazał swojego towarzysza. Połączyła ich miłość od pierwszego wejrzenia
- Tomaszewska i Sikora spacerują z wózkiem. Wydało się, co ich łączy! [ZDJĘCIA]
- Urbańska obnaża się przed młodzieżą w sieci. Nie jesteście na to gotowi [ZDJĘCIA]
- Była naszą olimpijską królową. Dziś Otylię Jędrzejczak trudno rozpoznać [ZDJĘCIA]