Radni Platformy Obywatelskiej, poparci przez Polskie Stronnictwo Ludowe, złożyli wniosek o wybór szefów dwóch komisji oraz wiceprzewodniczącego sejmiku. Stanowiska te były wolne, ponieważ ich przewodniczący weszli w ostatnich wyborach do sejmu. Radni Prawa i Sprawiedliwości, którzy mają większość w sejmiku, odrzucili jednak projekt uchwały. Sesja toczyła się normalnie.
Bomba wybuchła po przerwie. Okazało się, że radni opozycji… nie powrócili na obrady. Miał być to protest na postępowanie PiS.
- Opozycja prezentuje demokrację rodem ze wschodu - komentował marszałek Zygmunt Cholewiński.
Natomiast przewodniczący sejmiku Andrzej Matusiewicz zapowiedział, że sprawcy obstrukcji nie dostaną diety.
- To będzie dowód, że radni wcale nie pracują dla diety - mówił chwilę później szef klubu PSL Mirosław Karapyta.
Natomiast lider PO w sejmiku Sławomir Miklicz twierdził, że rzeczywistym sprawcą zerwania sesji jest PiS.
- My protestujemy przeciwko marginalizowaniu opozycji - dodał Miklicz. - Dzisiaj była kulminacja tego procesu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?