Waliszko z dystansu: złota radość żużlowca

* Zjeżdżając z autostrady w prowincji Quebec na obiad, mieliśmy z operatorem kamery nadzieję na dobry wynik. Legia właśnie zaczynała w Warszawie ostateczny bój o Ligę Mistrzów, a my kanadyjskim słońcu siadaliśmy do stołu.

Po kwadransie przyszedł sms z Polski, który ostudził nasze rozpalone głowy. - 0:2 - napisał szef nowinowego sportu, a że Waldek lubi dowcipy nie uwierzyliśmy.

Dopiero druga wiadomość potwierdziła niemiłe fakty. No i jak tu wierzyć w rodzimy futbol? Doktorat z czekania na udział w Lidze Mistrzów mamy zatem pewny.

* Po kanadyskiej wyprawie są na szczęście głównie miłe wspomnienia. Rafał potwierdził klasę wielkiego mistrza. Były żużlowiec pojechał nad Zatoką Świętego Wawrzyńca niczym rok temu na igrzyskach w Londynie. Albo jeszcze lepiej.

Bo hasło "bij mistrza" obowiązywało jak nigdy. Obserwując rzeszowianina z bliska znów doznałem lekkiego szoku. Profesjonalizm i zaangażowanie przeszło najśmielsze wyobrażenia, a spokój i wyścigowa taktyka robiły duże wrażenie.

- Lubię reprezentować Podkarpacie i Rzeszów. Ludzie często pytają o rodzinne strony, więc opowiadam z pasją - podkreślał Rafał.

Jego historia, jak i innych niepełnosprawnych uczestników mundialu są godne dużej uwagi i wyjątkowego szacunku. Oby każdy potrafił odnaleźć swoje miejsce po niełatwych, życiowych historiach. "Wilu", wielka klasa!
* Równo 40 lat temu klasę pokazał Jerzy Szczakiel. Zawodnik Kolejarza Opole wywalczył pierwszy dla Polski złoty medal indywidualnych mistrzostw świata.

Dziś mija 40 lat, a w czwartek pokażemy w nSport reportaż o tym wyjątkowym chorzowskim wydarzeniu. Mistrz Szczakiel i koledzy z toru opowiedzą niesamowite historie. Zapraszam już teraz, bo historie trzeba znać i szanować. Tak samo jak i dawnych mistrzów.