Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wart 13 tys. zł agregat prądotwórczy trafi na Ukrainę. Pieniądze na jego zakup uzbierali mieszkańcy Dynowa

Wojciech Tatara
Wojciech Tatara
Dary z Polski wspomogą grupę 18 uchodźców przebywających w ośrodku rekolekcyjnym.
Dary z Polski wspomogą grupę 18 uchodźców przebywających w ośrodku rekolekcyjnym. Facebook/ks. Marcin Miraś
Publiczna Szkoła Podstawowa nr 1 w Dynowie prowadzi zbiórkę produktów spożywczych, płodów rolnych i środków czystości, które trafią do domu rekolekcyjnego w parafii rzymskokatolickiej w Bojanach na Ukrainie. Dodatkowo, dzięki wsparciu dynowian, udało się zakupić agregat prądotwórczy, wart 13 tys. zł. Za kilka dni wyruszy kolejny transport pomocy z Dynowa do objętego wojną kraju.

Transport z darami trafi do domu rekolekcyjnego w parafii św. Jana Nepomucena w Bojanach w obwodzie czerniowieckim, który prowadzi pochodzący z okolic Mielca ksiądz Marcin Miraś.

Drugi dom

- W naszym ośrodku przebywa obecnie siedem rodzin m.in. z Mikołajowa, Charkowa czy Buczy. To często osoby starsze, schorowane lub też kobiety z małymi dziećmi. Od kilku lat, a szczególnie od wybuchu wojny, pomoc, jaka płynie do nas z Pogórza Dynowskiego jest olbrzymia – przyznaje proboszcz parafii w Bojanach.

- Tutejsi mieszkańcy bardzo nas wspierają. Teraz udało nam się zakupić duży przemysłowy agregat prądotwórczy. Z energią jest duży kłopot, ponieważ jest ona dostępna tylko 9 godzin na dobę. Prąd jest bardzo potrzebny m.in. do ogrzewania czy poboru wody. Ten agregat bardzo nam się przyda. Zresztą produkty spożywcze, w tym płody rolne, jak również środki czystości również są na wagę złota. Za to wszystko pragnę gorąco podziękować mieszkańcom Dynowa i okolic oraz wszystkim innym ludziom dobrej woli – dodaje ksiądz Marcin Miraś.

Kapłan od 10 lat jest proboszczem nie tylko w Bojanach, ale również w sąsiedniej miejscowości Zielony Gaj.

- Tutaj brakuje księży sam pełnię posługę na dwóch parafiach. Ludzie nie są zbyt zamożni, już przed wojna mogliśmy liczyć na wsparcie płynące z Polski. Nasz dom rekolekcyjny znajduje się przy trasie prowadzącej do Kamieńca czy Chocimia, dlatego często gościliśmy turystów z Polski. Gdy wybuchła wojna trafili do nas uchodźcy, niektórzy na dobę, drudzy na tydzień a jeszcze inni na znacznie dłużej. Stalismy się drugim domem. Powiększamy ośrodek, by każda rodzina miała swój pokój, jest też część wspólna, o którą wszyscy się troszczą – opowiada ksiądz Marcin.

Bojany leżą w pobliżu granicy z Rumunią i Mołdawią na południu Ukrainy. Ludność jaka tam mieszka stanowi międzynarodowy tygiel. Przed wojna ta miejscowość należała do Rumuni i zdecydowana większość mieszkańców mówi w tym języku, z kolei w sąsiedniej miejscowości Zielony Gaj dominuje język ukraiński. Spotkać można również potomków naszych rodaków, którzy trafili tam na zesłanie.

- W tym regionie nigdy nie zdarzyły się jednak antagonizmy na tle narodowościowym. Wszyscy zgodnie żyją, chociaż większość w ubóstwie. Wojna jeszcze zwiększyła biedę – mówi ksiądz Marcin.

Wsparcie na wagę złota

Siedem lat temu do domu rekolekcyjnego w Bojanach trafił Michał Zięzio obecnie radny miasta Dynowa, który poznał księdza Marcina. Tak zrodziła się przyjaźń, która trwa do dziś.

- Kiedy pierwszy raz pojechałem na Ukrainę i spotkałem księdza Marcina oraz tamtejszych mieszkańców, wszyscy zrobili na mnie olbrzymie wrażenie. Mimo panującej biedy, wszyscy byli pogodni i życzliwie nastawieni. Teraz systematycznie tam jeżdżę m.in. z darami, przekazywanymi przez mieszkańców Dynowa i okolic. Nawet ci mieszkający po drugiej stronie Sanu, gdzie grasowały po wojnie bandy UPA, również nie szczędzą pomocy. Dzisiaj z parafii w Bartkówce ksiądz Marcin przywiózł wypchany po brzegi samochód z darami. Sam w maju zostałem ojcem chrzestnym dziecka z Bojan. Mimo że ksiądz Marcin uczy uchodźców zaradności to nadal pomoc z naszej strony jest potrzebna. Nasi mieszkańcy jej nie szczędzą, co jest budujące – mówi Michał Zięzio, jeden z organizatorów pomocy dla uchodźców i mieszkańców Bojan.

Przejazd transportu do Bojan sporo kosztuje, bo aż 1,2 tys. zł, ale to nie zraża ludzi niosących pomoc.

Potrzebne środki czystości, artykuły przemysłowe i płody rolne

Wszystko wskazuje na to, że najbliższy transport wyruszy w piątek. Sporo produktów, dzięki ofiarności dynowian, już udało się zebrać, chociaż dalsze wsparcie z pewnością się przyda.

- Zwrócono się do mnie o przekazania informacji na temat zbiórki. To już kolejna taka akcja organizowana przez Publiczną Szkołę Podstawową nr 1 w Dynowie. Za każdym razem odzew jest bardzo duży w naszej gminie. Ludzie chętnie dzielą się z potrzebującymi – mówi Jacek Stochmal, znany społecznik z Harty m. in. prezes klubu HDK
Nadzieja.

Osoby, które chcą się włączyć w akcje, mogą dostarczyć wszelkiego rodzaju płody rolne do czwartku, w godz. od 8 do 15, do Publicznej Szkoły Podstawowej nr 1, w Dynowie (ul. Szkolna 11).

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24