Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wąskotorówka, która zachowała duszę [WIDEO]

Norbert Ziętal
Ostatni raz taka dymiąca lokomotywa jeździła ta linią 30 lat temu.
Ostatni raz taka dymiąca lokomotywa jeździła ta linią 30 lat temu. Norbert Ziętal
Nie ma perona, nie ma perona - drą się Niemcy na stacji kolejowej w Kańczudze. Chcą, aby gapie zeszli im z kadru aparatów i kamer, wycelowanych na zabytkową lokomotywę Px48. Pieczołowicie ustawioną na tle starego dworca kolejowego.

Publika nie schodzi. Cudzoziemcom próbują pomagać Polacy.

- Zejdźcie z peronu - krzyczą. - Ludzie, nie chcemy was na zdjęciach - tłumaczą. Jednak i to nie pomaga, ktoś musi pójść i przegonić niepotrzebne postacie w kadrze.

Przez trzy dni wąskotorówką Przeworsk Wąski - Dynów władali pasjonaci starych kolei. Międzynarodowe towarzystwo. 24 osoby z Niemiec, Austrii, Szwajcarii, Belgii, Holandii a nawet Japonii. Również z wielu miast
Polski.

- Obcokrajowcy zażyczyli sobie sprowadzenia zabytkowego, jeżdżącego parowozu Px48. Do tego dwa wagony, również zabytkowe. Przyjechały do nas aż z Gniezna. Za wszystko płacili pasjonaci kolejek - mówi Leszek Kisiel, wicestarosta przeworski.

Czatowali na lokomotywę

Karczma "Pod Semaforem" w Bachórzu. Tuż przy wąskotorowym szlaku. Trochę szkoda, że nie w zabytkowym budynku stacyjnym, ale rozlokowała się obok.
Po stacji spacerują turyści niemiecko i anglojęzyczni.

- Jak długo potrwa ten przystanek? - dopytuje się mnie Japończyk.

- Nie wiem - odpowiadam szczerze.

Japończyk się niecierpliwi. Jest godz. 14, na osiemnastą są umówieni na nocne zdjęcia na stacji w Kańczudze. Zdążą?

Obcokrajowcy są tutaj od wczoraj. W pierwszy dzień byli zdenerwowani. To miała być tylko ich podróż, a tymczasem mają spore, nieproszone towarzystwo.

- Od kilku tygodni wiedziałem, że Px48 przyjedzie do Przeworska i że kolejka będzie jeździć po szlaku. Nie mogłem zmarnować takiej okazji. Ostatni raz lokomotywa parowa była widziana tutaj 30 lat temu - mówi pan Janusz z Przemyśla. Od kolejnictwa bardziej pasjonuje go region przeworski, ale przecież takiej okazji, jak dymiąca lokomotywa na przeworskich torach, nie mógł przegapić.

Takich jak on jest jeszcze kilkanaście osób. W kilkuosobowych grupach, wyposażonych w samochód. Wiadomość o wizycie Px48 rozeszła się pocztą pantoflową i po forach internetowych.

- W pierwszy dzień zagraniczniaki wręcz nas przeganiali. W sumie to nawet się nie dziwię. Oni to sobie opłacili. Podobno za sprowadzenie pociągu, jazdy nim i te trzy dni u nas zapłacili po ponad 800 euro od osoby. Do tego koszty dojazdu. Tych Japończyków nieźle musiało po kieszeni uderzyć. A my to mamy za darmo. Tylko nabiegać i najeździć się trzeba - mówi Damian z Przeworska.

Wąskotorówką pasjonuje się od kilkunastu lat. Wie o nie wszystko. Chwali się, że zgromadził bogaty zbiór archiwalnych fotografii. Niestety, ma dopiero 24 lata, więc nie miał okazji "na żywo" widzieć dymiącego parowozu jadącego z Przeworska do Dynowa.

Odjazd w kłębach dymu

Obcokrajowcy pakują się do wagonu. Druga klasa, drewniane krzesła i ławki. Kolejarz w lokomotywie dorzuca kilka szufli węgla do kotła. Pociąg wypuszcza coraz więcej dymu, gwizd. Para bucha. Odjazd. Lokomotywa ciężko sapie, koła powoli zaczynają się toczyć. Peron wypełnia się dymem.

- Taki odjazd pociągu to było coś. Nie sposób nie zauważyć. A teraz co. Jak ktoś zaczyta się w gazecie to nawet może przegapić odjazd pociągu ze stacji - twierdzi pan Janusz.

Nie ma czasu na rozmowy. Wsiada do samochodu. Jest już w nim trzy osoby, każda z uwieszonym na szyi aparatem. Na trasie chcą złapać zabytkowy skład.

Pasjonaci przeworskiej wąskotorówki i tak mają szczęście. Na tej linii większość toru prowadzi tuż obok głównej drogi. Można jechać niemalże równolegle. Z tym, że Px48 wyciąga zaledwie 20 km/h.

Z Bachórza jedziemy w stronę Jawornika Polskiego. Naraz przy drodze kilka samochodów, byle jak poustawianych na poboczu. Z nich szybko wyskakujący ludzie. Wypadek jakiś? Nie! To kolejka na chwilę się zatrzymała.

- Niemcy co jakiś czas zatrzymują się. Jak tylko znajdą jakieś dobre miejsce na zrobienie zdjęć - tłumaczy pan Janusz.

Pod określeniem "Niemcy" pan Janusz rozumie wszystkich obcokrajowców jadących dzisiaj Px48.

Sypią piasek na tory

Faktycznie, wkrótce z pociągu wysypują się pasażerowie. Pociąg cofa, maszynista chwilę czeka, aż turyści ustawią na statywach aparaty i kamery. Powoli rusza. Potem jeszcze raz, i jeszcze.

Pasażerowie wsiadają, pociąg odjeżdża. A my pakujemy się do samochodów. Te niemal z piskiem opon ruszają. Następny przystanek koło cmentarza. Doskonałe miejsce na zdjęcia. Pociąg będzie jechał po zakręcie w górę, a więc bardzo powoli.

Czekamy dłuższą chwilę. Skład znowu się zatrzymuje. Ale tym razem nikt nie wysiada. O co chodzi?

- Aaaa, butelki. To już tradycja - mówi tajemniczo jeden z pasjonatów. Zadowolony, bo ustawił statyw i aparat na nim w bardzo dobrym miejscu. Byle mu nikt nie zasłonił widoku.

Jeden z kolejarzy idzie przed pociągiem i z plastikowego PET-a posypuje tor piaskiem. Aby lokomotywa mogła pokonać wzniesienie. Gdy jest bardzo stromo, to po prostu idzie obok parowozu. Lokomotywa toczy się wtedy bardzo powoli. Gdy jest trochę łagodniejsze wzniesienie, uczepia się przodu i jedzie z ręką i butelką skierowaną na tor.

- Widziałem, jak na jednym fotostopie kolejarze wycinali jakieś krzaki. Przeszkadzały na zdjęciu - zdradza pan Janusz.

Żadnej nowoczesności na zdjęciach

Stacja w Kańczudze. Zaczyna się ściemniać. Tłok taki, jak za czasów świetności wąskotorówki. Punktualnie o godz. 18 wtacza się parowóz. Jak to zrobili? Planowali od nie wiadomo jak długiego czasu, że dzisiaj o godz. 18 będą w Kańczudze i proszę, są punktualni co do minuty!

Niemcy życzą sobie, aby do lokomotywy był dopięty tylko towarowy wagon. Taki skład szybko stanął tuż obok budynku dworcowego.

- To są pasjonaci. Dla nich liczą się szczegóły. Wszystko musi być takie, jak kilkadziesiąt lat temu. Nie chcą żadnych osób na fotografiach, ani tym bardziej jakichś współczesnych elementów, np. anteny satelitarnej na budynku. Jeżeli już się ktoś pojawi to specjalnie, wszystko jest wyreżyserowane - mówi Damian.

Wszystko ustawione i gotowe do sesji zdjęciowej. Naraz, na peronie pojawia się ciekawski. W czarnym dresie, z czerwonymi paskami.

"Niemcy" wściekli. Coś krzyczą na intruza.

- Nie ma perona, nie ma perona - z całych sił, łamaną polszczyzną wydziera się jeden z nich.

- Zejdźcie z peronu - wspomaga go jakiś Polak.

Ale miejscowi też są ciekawi. Wielu pamięta parowozy sprzed lat, jak kursowały tą trasą. Niektórzy widzą je po raz pierwszy.

Rewitalizujcie, ale nie zabijcie ducha

- Widzimy potencjał naszej kolejki. Dotychczas faktycznie nie za dużo tutaj się działo. Od miesiąca jesteśmy właścicielem całej linii Przeworsk Wąski - Dynów. PKP aktem notarialnym przekazało nam kolejkę. W tej chwili możemy myśleć o szukaniu możliwości dofinansowania tej kolejki - mówi Zbigniew Kiszka, starosta przeworski.

- Przeworska kolejka nas interesuje, bo ma odpowiedniego ducha. Takie można znaleźć jeszcze tylko w Europie Środkowej i na Bałkanach. Trzeba bardzo uważać, aby ewentualna modernizacja nie zabiła ducha kolejki. Na zachodzie Europy, choćby w Szwajcarii, są piękne, odnowione, zadbane linie kolejowe. Cieszą się popularnością turystów, ale takich pasjonatów jak my, one nie interesują - mówi Henry Riedel z Niemiec, jeden z organizatorów wycieczki obcokrajowców - pasjonatów kolejnictwa.

Przeworska Kolej Dojazdowa Przeworsk Wąski - Dynów powstała w 1904 r. Głównie, aby zwozić buraki do cukrowni w Przeworsku oraz płody rolne, drewno, żwir i kamień. Ma 46 km długości, rozstaw toru 750 mm.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24