Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wdowa zadaje pytania

NORBERT ZIĘTAL
- Dlaczego dwa listy, chyba najważniejsze, wyglądają, jakby nie były czytane - wdowa po byłym wicestaroście przeworskim Romanie S. ma więcej pytań związanych z tragiczną śmiercią jej męża.
- Dlaczego dwa listy, chyba najważniejsze, wyglądają, jakby nie były czytane - wdowa po byłym wicestaroście przeworskim Romanie S. ma więcej pytań związanych z tragiczną śmiercią jej męża. NORBERT ZIĘTAL
Ostatni list w życiu Roman S. napisał w niedzielę wieczorem, nazajutrz rano popełnił samobójstwo. W ani jednym zdaniu nie sugerował, że zamierza rozstać się z życiem. Wręcz przeciwnie. Dlaczego nagle zmienił decyzję?

List dotarł do rodziny pocztą, już po pogrzebie. - Ostatnie zdanie mąż pisał w niedzielę, 13 lipca, późnym wieczorem. Zaznaczał, że musi kończyć, bo chce, aby następnego dnia list został odebrany o godz. 6.30 i jak najszybciej wysłany - fragmenty ostatnich słów listu rozpamiętuje Grażyna S., wdowa po wicestaroście, który 14 lipca powiesił się na pasku w celi aresztu śledczego w Żałężu. Całą korespondencję, nawet brudnopisy, wdowa przechowuje w specjalnej teczce.
Romana S. aresztowano 26 maja br. Zarzucano mu brak nadzoru przy udzielaniu kredytów, przez co naraził na straty Wschodni Bank Cukrownictwa (przez 10 lat był dyrektorem oddziałów w Przeworsku, Jarosławiu i Przemyślu). Zabrano go z sanatorium w Rymanowie. W momencie aresztowania oświadczył, że leczy się na depresję i cukrzycę. Adwokaci, jeden z urzędu i jeden z wyboru, złożyli zażalenia. Zwracali uwagę na to, że Roman S. cierpi na depresję depresję i na opinię lekarza rodzinnego, sporządzoną na piśmie. Ostrzegali przed jego myślami samobójczymi. Rozpatrujący zażalenia Sąd Okręgowy w Rzeszowie nie uchylił aresztu. W uzasadnieniu stwierdzono, że aresztowany będzie miał za murami zapewnioną właściwą opiekę lekarską.

Obawiał się przepisanego w areszcie leku

WOJCIECH RÓŻYCKI, zastępca prokuratora okręgowego w Rzeszowie: - W sprawie samobójstwa Romana S. prowadzimy czynności. Przeprowadzono sekcję, odbyły się przesłuchania. Roman S. targnął się na życie bezpośrednio po tym, gdy otrzymał pocztą akt oskarżenia, sporządzony przez Prokuraturę Rejonową w Przemyślu. Zarzuca mu się spowodowanie szkody na rzecz WBC w wysokości 5 mln 400 tys. złotych. Po przeczytaniu pomiął dokument, wszedł za kotarę i tam targnął się na życie. Dopełnione zostały wszelkie ciążące na nas powinności. Roman S. miał zapewnione prawo do obrony. Sąd Okręgowy w Rzeszowie, rozpatrujący zażalenie, nie uchylił aresztu tymczasowego. Również od strony medycznej dopełniono wszelkich powinności, lekarze stwierdzili, że Roman S. może przebywać w areszcie.

- Mąż pisał, że badanie psychiatryczne odbyło się w szpitalu MSWiA w Rzeszowie dopiero na jego pisemną prośbę. Przyjęto go na stojąco, a samo badanie trwało bardzo krótko. Lekarz przepisał nowe lekarstwo na depresję - opowiada Grażyna S.
- Z ulotki dołączonej do lekarstwa mąż wyczytał i podkreślił długopisem, że Deprexetin należy stosować ostrożnie u osób chorych na cukrzycę, czyli właśnie u niego. W liście pisał: ,,Boję się skutków tego leku". Czy więzienny lekarz wziął to pod uwagę? - pyta wdowa.
- Coraz bardziej zniszczony, przerażony, miał rozbiegane oczy. Bardzo się przejmował aresztowaniem i zarzutami. Był ambitny, pełnił różne wysokie funkcje. Podczas widzeń długo płakał, prosił o częste wizyty - Grażyna S. trzy razy odwiedzała męża w areszcie.

Dwa listy wyglądają na nie otwierane

Pisał dużo listów, 9 w ciągu siedmiu tygodni. Chciał też otrzymywać jak najwięcej listów ode mnie i naszych córek. Kolekcjonował korespondencję od rodziny. W większości listów pisze, że ma czarne myśli i boi się, czy wróci żywy. Wszystkie listy miały adnotacje, że zostały ocenzurowane.
- Dlaczego prokuratura nie wzięła pod uwagę tych sygnałów? Koperty wszystkich listów do niego były rozcięte nożykiem. Jednak dwa pozostały nietknięte. Czyżby mąż ich nie przeczytał? - powątpiewa wdowa i po chwili sama sobie odpowiada - Chyba nie, bo podczas widzenia żalił się, że do niego nie piszemy zbyt często. A te listy były bardzo ważne. W jednym ja, a w drugim córka prosiłyśmy go o przetrwanie trudnych chwil. Podnosiłyśmy go na duchu. Może komuś zależało na tym, aby czegoś takiego nie przeczytał? Może chodziło o psychiczne znęcanie się? Może...

Skąd miał pasek, na którym się powiesił?

Mjr MIECZYSŁAW KOZIOŁ, rzecznik prasowy Zakładu Karnego w Załężu k/Rzeszowa: - Tymczasowo aresztowany korzysta z własnej odzieży, bielizny i obuwia. W każdym przypadku chorobowym indywidualnie określane są i realizowane zalecenia lekarskie.

JACEK BARKET, psychiatra: - Aresztowany, który choruje na depresję, na pewno nie powinien mieć przy sobie sznurówek, paska, czy krawata. Zwykle w takich przypadkach aresztowanemu daje się skierowanie do szpitala wiąziennego i tam przebywa na leczeniu.

Najbardziej zagadkowa wydaje się jednak sprawa paska, przy pomocy którego Roman S. popełnił samobójstwo. Skąd mógł go dostać i czy to był jego własny pasek, czy też kogoś innego?
- Przy zatrzymaniu skrupulatnie odebrano mu pasek, krawat i sznurówki. W liście prosił mnie o przekazanie spodni sztruksowych z szerokim pasem. Spodnie mu spakowałam, paska nie. Po śmierci męża nie mogłam odebrać paska ani stwierdzić, czy ten, na którym popełnił samobójstwo, należał do niego. Tłumaczono mi, że musi zostać, bo to dowód w sprawie - opowiada Grażyna S.
Nie wiadomo, czy nosił pasek w celi. Podczas widzeń zawsze miał na sobie długie koszulki, przykrywające górną część spodni. Czy miał pasek dłuższy czas, czy tylko bezpośrednio przed samobójstwem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24