Stodoły palą się od lipca. Podpalacz działa nocami, zawsze w soboty. Policja rozkłada ręce. Zdesperowani mieszkańcy chodzą po pomoc do wróżki. Co się dowiedzieli? - To nie koniec podpaleń!
- Wszystko spłonęło - rozpacza Jan Hop z Huty Brzuskiej. - Bryczka, sanie, siano, zapas drewna. Z wozu to tylko żelazne felgi zostały.
Pożar strawił jego stodołę w sobotę, w wigilię Niedzieli Palmowej.
- Wieczorem sprawdzałem obejście i wszystko było w porządku - mówi Kazimierz Krupa, siostrzeniec gospodarza. - Położyliśmy się spać. Około dwudziestej drugiej już się paliło. Za późno było na jakikolwiek ratunek.
Strażacy - ochotnicy z Huty i sąsiednich wiosek - mogli tylko dogasić zgliszcza. Na szczęście tej nocy nie było silnego wiatru, bo i dom by poszedł z dymem. Stoi zaledwie 20 metrów od spalonej stodoły.
- Ale żal serce ściska - narzeka Zbigniew Kruk, krewniak gospodarza. - Z piętnaście lat temu ją budowaliśmy. Tyle to trudu kosztowało! A drewno zdrowiusieńkie. Proszę, nawet teraz widać po na wpół zwęglonych belkach.
O tym, że stała tutaj stodoła, świadczą jedynie cztery betonowe słupki. Budynek nie był ubezpieczony.
We wsi pojawił się piekielnik
O szczęściu w nieszczęściu mogą mówić Błażkowscy, którzy ubezpieczenie mieli. To od nich zaczęła się czarna seria.
Feralnej nocy z 15 na 16 lipca nie zapomną nigdy. - Akurat mieliśmy w domu rodzinę ze Śląska - wspomina Marek Błażkowski.
Większość domowników już spała. Obudził ich trzask płonącego drewna i skowyt zwierząt. Młodzi rzucili się ratować żywy inwentarz. Ktoś wyprowadził krowę.
- Wpadłam do płonącego budynku - opowiada gospodyni Wanda Błażkowska. - Ręką rozbiłam szybę w oknie i przez dziurę wyrzucałam kury na zewnątrz.
Błażkowska pokazuje poparzoną rękę. To pamiątka po tym, jak z mężem odsuwali ciągnik.
Świnie spaliły się żywcem. Dzięki pomocy gminy i sąsiadów Błażkowscy na zgliszczach odbudowali budynek. Z drewna z gromadzkiego lasu, porządnie kryty, z garażem i stajenką.
Seryjni podpalacze
Seryjni podpalacze
Kalników i Hruszowice
Pod koniec 2000 r. seryjny podpalacz działał w gminie Stubno. W ciągu kilku tygodni, w Kalnikowie i Hruszowicach puścił z dymem cztery stodoły i stóg siana. Straty oszacowano na 300 tys. złotych. Podpalacz działał systemem, ogień podkładał w niedzielę w nocy. Mieszkańcy byli tak przerażeni, że zorganizowali nocne patrole obywatelskie. Policja ustaliła, że podpalaczem był nieletni mieszkaniec powiatu przemyskiego.
Ulanów
W kwietniu 2002 r. policjanci zatrzymali 27-letniego strażaka-ochotnika i postawili mu zarzuty wzniecenia czterech pożarów.
Walawa, gm. Orły
W październiku 2003 r. policjanci ujęli 22-latka z Walawy, który miał na sumieniu 6 pożarów.
Gmina Jarosław
2 kwietnia br. policjanci z Jarosławia zatrzymali 50-letniego mieszkańcy gminy Pawłosiów, który jest podejrzany o podłożenia ognia pod stodoły w Ożańsku i Tywonii pod Jarosławiem. Podpalacz spowodował 350 tys. złotych strat.
Wielkie Oczy
W marcu seria pożarów stodół i domów sterroryzowała mieszkańców Wielkich Oczu. Policjanci ustalili, że podpalaczem był 22-letni strażak-ochotnik Piotr L. Policjantom wyjaśnił, że podpalał, aby później wykazać się w akacjach gaśniczych. Został aresztowany, grozi mu do 10 lat więzienia.
Podpalacz krąży wokół kościoła
W sierpniu z dymem poszła stodoła Franciszki Cap, niedaleko Błażkowskich. Już wtedy mieszkańcy podejrzewali, że to nie są przypadkowe pożary. Pewności nabrali, gdy początkiem grudnia znowu ktoś spalił Błażkowskich. Piekielnik - jak mówią w Hucie na podpalacza - podłożył ogień pod nową stodołę. I znowu w sobotnią noc spłonęło wszystko. Razem z żywymi zwierzętami...
Niedawno piekielnik uderzył u Majchrów, sąsiadów Hopów. Pewnie znowu stodoła poszłaby z dymem, gdyby Kazimierz Kruk w porę nie zauważył płomieni. Zdusili pożar w zarodku.
Wszystkie domy, w których wybuchały pożary, znajdują się blisko kościoła.
- Żeby tylko nie doszło do najgorszego. Taki to nie cofnie się przed niczym - obawiają się parafianie.
Karty wróżą czarną serię
Do wsi prowadzi asfalt równiusieńki, że miastowi mogą zazdrościć. Na wpół opuszczona przez tutejszych Huta Brzuska jest atrakcyjna dla przyjezdnych, którzy z zapylonych miast uciekają na wieś.
- Wykupują stare domy, bo mają tu nieskażoną przyrodę, piękne krajobrazy, spokój. A nam przyjdzie teraz stąd uciekać - denerwuje się pani Wanda.
Żeby poznać przyszłość, i poznać ewentualnego podpalacza, poszła do wróżki. Zresztą nie ona jedna. O podpalacza pytały też inne kobiety.
- Wróżka widzi we wsi ogień. Wokół podpalaczy jest pełno płomieni - opowiada z przekonaniem kobieta.
Podpalaczy? Tak, bo według kart piromanów jest dwóch. Wysoki, ciemny blondyn i drugi - niższy, ciemne włosy. Pani Wanda wierzy w to, co mówi szamanka. Przecież przepowiedziała jej drugi pożar. Tylko wszyscy zlekceważyli ostrzeżenie. Bo chłopy w czary nie wierzą.
- Marny będzie los podpalacza, jak wpadnie w nasze ręce - odgrażają się.
Kazimierz Kruk nocą patroluje część wioski.
- Całości nie da się upilnować, bo to wielki teren. Ale złapanie go to tylko kwestia czasu - podejrzewa.
[obrazek3] Sołtys Wiesław Gerula ufa, że podpalaczem nie jest żadne z mieszkańców Huty. Jednak dla pewności, na noc spuszcza wilczura. (fot. JANUSZ MOTYKA)Sołtys dmucha na zimne
- W Hucie Brzuskiej zamieszkałych jest ponad 80 domów - wylicza Wiesław Gerula, sołtys.
Największe skupiska zabudowań są wzdłuż potoków w dolinach, reszta rozrzucona jest po okolicznych wzgórzach.
- Podpalacz grasuje po wzgórzach. W doliny nie schodzi - wyjaśnia sołtys.
Każdy pożar we wsi wywołuje coraz większy strach. I stawia na nogi miejscowych strażaków. Jest ich 22. Szefuje im sołtys Gerula.
- Wierzę święcie, że pali nie swój, nie z naszej wioski. I nie strażak... Ale tak do końca wykluczyć się wszystkiego nie da - zastrzega po chwili namysłu sołtys.
Chłopy spod sklepu z piwem mają swoje zdanie.
- To raczej ktoś młody, może z okolicznej wioski - tłumaczą. - Stary wie, ile pracy i pieniędzy trzeba włożyć w budowę choćby stodoły - tłumaczą.
Chłopy przyznają, że zdarza się im zasypiać pod koniec tygodnia z solidną pałą albo siekierką pod łóżkiem.
- Ja wierzę ludziom, ale na noc wilczura też spuszczam. Bo lepiej zapobiegać niż później gasić - mówi sołtys.
Kto pierwszy złapie podpalacza
W Hucie ani w sąsiednich wioskach nigdy nie było seryjnych podpaleń. Gdzieś z 20 lat temu ludzie, którzy na zawsze opuszczali wieś, podpalali swoje domostwa.
- Ale teraz to zupełnie co innego. Tu pali obcy i nie swoje - denerwują się ludzie.
A co na to policja? - Za mało się stara - narzekają mieszkańcy. - Przecież podpalaczem nie może być ktoś z daleka. Powinni pochodzić, rozpytać. Przecież mają swoje sposoby...
- Prowadzimy czynności w sprawie ostatniego pożaru - mówi asp. sztab. Wiesław Hop, kierownik Posterunku Policji w Birczy. - Poprzednie postępowania zostały umorzone. Jest trudno. Nikt nic nie widział, nikt nikogo nie zatrzymał...
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy od jednego z mieszkańców, ludzie we wsi mają podejrzenia, kto może być piekielnikiem. Ale na razie nie ujawniają tego, bo chcą wierzyć w jego niewinność. A poza tym, jak podejrzenia się potwierdzą, to najpierw sami wymierzą mu sprawiedliwość.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?