Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Weterynarz musi znać się na wszystkim

Jerzy Mielniczuk
- Są gminy w naszym powiecie, gdzie nie ma ani jednego weterynarza - mówi Janusz Sudoł, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Stalowej Woli.
- Są gminy w naszym powiecie, gdzie nie ma ani jednego weterynarza - mówi Janusz Sudoł, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Stalowej Woli. Fot. Jerzy Mielniczuk
Są województwa, gdzie w inspekcji weterynaryjnej są wolne etaty. Weterynarze uciekają za pieniędzmi. Ten problem nie ominie tez naszego regionu.

Lekarz inspektor, dostaje nieco ponad tysiąc zł miesięcznie. Jest to najniższa płaca w inspekcji weterynaryjnej w całej UE. Taki sam inspektor w Rumunii dostaje trzy razy więcej. Nic dziwnego, że wykształceni weterynarze, głównie w województwach zachodnich, zaczęli uciekać do innych krajów, zakładać własne praktyki weterynaryjne.

Krowa unijna musi być zdrowa

- Po wejściu Polski, do UE, znacznie przybyło nam obowiązków i z roku na rok ich przybywa - mówi Janusz Sudoł, rzecznik Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej w Stalowej Woli. - Ostatnia osoba do pracy w naszym inspektoracie została przyjęta pięć lat temu.

Niewielu zdaje sobie sprawę z tego, co należy do zadań inspektorów weterynarii. Głównie to zwalczanie chorób zakaźnych zwierząt, badanie przed i poubojowe w gospodarstwach indywidualnych, nadzór nad ubojniami, mleczarniami, punktami przerobu mięsa.

Wraz z Unią przyszła akcja uwalniania powiatu od białaczki bydła. Każda krowa musi być przynajmniej dwa razy badana. Mamy w powiecie 1,6 tys. gospodarstw, w których hoduje się krowy i są to gospodarstwa rozdrobnione. Pięciu lekarzy z PIW w Stalowej Woli musi "zaliczyć" rocznie ponad 3 tys. wizyt w oborach.

Jest jeszcze coś, co w rozporządzeniu nazwane zostało badaniem dobrostanu zwierząt. Kryje się pod tym obowiązek odwiedzenia rocznie, co dziesiątego gospodarstwa i sprawdzenie, czy zwierzęta gospodarskie trzymane są w dobrych warunkach. A w stalowowolskim inspektoracie jest tylko jeden samochód...

Feminizacja zawodu

U nas nie ma dramatu, bo mimo nawału pracy, znaleźliby się chętni do pracy w PIW. Ale nikt im etatu nie zaproponuje. Zostaje więc prywatna praktyka. W najlepszej sytuacji są ci, którzy zdecydują się na otwarcie przychodni dla małych zwierząt w centrum miasta. Włożone w biznes pieniądze szybko się zwrócą.

Na przeciwległym biegunie są weterynarze wiejscy. Jest ich niewielu. Bywają miesiące, np. wyźrebień, że nie mają chwili czasu dla siebie, a w późniejszych rzadko, kiedy zarobią na prąd do lecznicy. W Stalowej Woli można się już utrzymać ze strzyżenia psów, na prowincji weterynarz nie wyżyje z leczenia wszystkich zwierząt. Dr Sudoł podaje ciekawe zjawisko z tego wynikające.

- Większość młodych weterynarzy ustawia się na leczenie małych zwierząt, bo to dobry zarobek, więc w szybkim tempie postępuje feminizacja zawodu, a rzadko która kobieta pójdzie do pracy w terenie - mówi.

I tu koło się zamyka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24