Wicemistrz Polski Rafał Okoniewski: doczekałem się medalu

- Mistrzowski kurz już opadł. Co, oprócz oczywiście srebrnego medalu IMP i dużej satysfakcji pozostało po środowym finale w Zielonej Górze?
- Finał indywidualnych mistrzostw Polski to bardzo prestiżowa impreza. To był dopiero mój drugi taki finał w karierze. Do tej pory tak się nieszczęśliwie układało, że albo odpadałem w eliminacjach, albo na przeszkodzie stawały mi jakieś niefortunne zdarzenia - to przytrafiła mi się kontuzja, to wpadła mi pod samochód sarna, albo jeszcze coś innego. W tym roku wszystko się układało po mojej myśli. Jestem ogromnie zadowolony ze sprzętu, który w Zielonej Górze spisywał się wyśmienicie. Duża w tym zasługa moich sponsorów, którym chciałem podziękować, są to Gór-Hut, Marma Polskie Folie i Hotel Andersen. Reasumując, po finale zachowałem same dobre wspomnienia i tylko takie pozostaną w mojej pamięci.

- Co ten medal znaczy w pańskiej sportowej kolekcji trofeów?
- Dla mnie jest to ogromny sukces. Jeden z największych w mojej karierze. Owszem, miałem kilka osiągnięć juniorskich, dobre wydarzenia przeplatały się ze złymi, były kontuzje, o których już wspominałem. Nareszcie przyszedł ten moment, ten dzień, że stanąłem na podium finału IMP. Doczekałem się. Duża sprawa, duża radość.

- To był finał niespodzianek. Z całym szacunkiem, ale mało kto przed zawodami stawiał, że na podium staną w kolejności Tomasz Jędrzejak, Rafał Okoniewski i Krzysztof Buczkowski, którego pokonał pan w dodatkowym wyścigu o drugie miejsce?...
- Były to bardzo udane zawody, bardzo piękny turniej, dużo walki na torze. Myślę, że głównym faworytem był Piotr Protasiewicz, który ma ten sezon doskonały, w eliminacjach także spisywał się bardzo dobrze. Bardzo wysoko oceniano szanse Krzysztofa Kasprzaka i Bartosza Zmarzlika.

Cała rozmowa w piątkowych Nowinach