Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widziane z bliska. A mój chłopiec piłkę kopie, nawet bramki...

Marek Bluj, dziennikarz Nowin
Bartosz Frydrych
Strzelił dwie. Tak to jest w piosence. Rzeczywistość wesoła nie jest. Prawie wszędzie kopią już piłkę. Wiosna zawitała także na boiska wiejskiej ekstraklasy, jak mówi o rywalizacji w klasach A, B, C mój znajomy prezes spod Krosna.

Budżet jego klubu to raptem kilkanaście tysięcy złotych, na które składa się dotacja z urzędu gminy, drobne wpłaty od miejscowych biznesmenów, którzy wywiesili na stadionie kilka banerów. Gmina daje autobus na wyjazdy, ale nie na wszystkie. Na te, na które nie daje, trzeba kombinować jakiś środek transportu.

Znajomy właściciel jednego z okolicznych sklepów w każdą niedzielę, daje wspaniałomyślnie kilka kilogramów kiełbasy zwyczajnej i musztardę, aby chłopaki po meczu mogły zjeść lancz. Ktoś inny sypnie kilka groszy na wapno. Resztę robią - w ramach treningu - sami. Na święta przyjechał z Anglii jeden z byłych zawodników i wyłożył z własnej kieszeni parę setek, które poszły na spłacenie starych długów, dzięki czemu będzie można w razie potrzeby wziąć nowy, a - jak twierdzi "mój" prezes - trudne czasy prędzej czy później nadejdą.

O inauguracyjnym meczu rundy wiosennej powiedział wczoraj na rannej mszy miejscowy proboszcz. I tak się kręci biznes pod nazwą klub klasy C lub B. Niżej już nie ma nic, tylko łąka. "Fajnie mieć swoją drużynę skleconą ze swoich chłopaków" - dodaje szef klubu. O awansie nikt nie myśli. Chłopaki mają frajdę, bo strzelają bramki dla dziewczyn, które siedzą na trybunach umytych przez ostatni deszcz. Tak mniej więcej wygląda futbolowy folklor wiejskiej ekstraklasy, w której za friko, przepraszam, kiełbasę z różna grają ekstrachłopaki.

Są to ostatni, jeszcze nie sprywatyzowani ani nie skomercjalizowani amatorzy w polskiej piłce. Bez nich w niedzielę w niejednej wsi byłoby szaro i smutno. Mój kumpel gra w A klasie. Oczywiście każdy dzień zasuwa w firmie, by z czegoś utrzymać rodzinę, a w niedzielę gra w piłkę. Obowiązkowo. Ponieważ jest niezły, dostaje za mecz stówkę, niezależnie od wyniku. A jak grają w domu, to jest jeszcze kiełbasa z ogniska.

"Wcale nie chodzi o tę stówkę, ale jak dają, to czemu mam nie brać. Jak nie będą mieli, to nie będą dawać" -wzrusza ramionami. Nigdzie w ligach A, B, C, od których zaczyna się alfabet polskiej piłki, nie śmierdzi groszem. A oni i tak grają. Czasem trzeszczą kości. Chłopaki, szacunek. Bez was byłoby do kitu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24