Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie nazwiska Nowin: Adam Warzocha

Marek Pękala
Adam Warzocha
Adam Warzocha Fot. Włodzimierz Kirszner
Na okładce swojego zbioru reportaży pt. "Wyraz twarzy", wydanego w 1982 r., napisał nie bez autoironii: "To stało się w ostatnim dniu maja w 1946 roku - wtedy się urodziłem, na wsi ( w Białej - uzup. MP)."

"Dzięki punktom za pochodzenie w odpowiednim wieku pasałem krowy. Dobrze mi poszło i do wsi oraz mleczarnictwa się nie zraziłem. Ukończyłem polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim, co mam udokumentowane na papierze. Ukończyłem również tamże Studium Dziennikarskie, ale nie mam udokumentowane, bo w działach kadr nie żądali. Zarobkować zacząłem parę miesięcy przed rozpoczęciem dekady sukcesu (przed Gierkiem - uzup. MP) w dużoformatowych "Nowinach Rzeszowskich", zaś wiosną 1982 roku - za porozumieniem stron - wszedłem do zespołu krakowskiego "Dziennika Polskiego" (mniejszy format, ale miałem tam znajomego)".

Dodajmy, że było to w stanie wojennym i ówczesne kierownictwo redakcji z chęcią pozbyło się jego świetnego, ale i niewygodnego, bo odważnego pióra. Potem, w czerwcu 1988, Adam wrócił do Nowin.

Redakcyjny kolega, Ryszard Ważny, wspominał, jak to Adam podczas studiów pedałował przez Warszawę na zajęcia na swoim ulubionym rowerze. W sumie robił dziennie ok. 30 kilometrów!

- Wandziu, przybij piątkę - mawiał w redakcji do kol. Wandy Mołoń. Zawsze nosił lecytynę w kieszeni. - Bo jest dobra na pamięć - dodawał z uśmiechem.

Zbigniew Drzewicki, ówczesny zastępca redaktora naczelnego, wspominał jak to po jednym z mocnych tekstów Adama o prywatyzowanym Zelmerze udał się z nim do dyrekcji na pojednawczą rozmowę. Pokazano im najpierw najnowsze produkty. A Adam do Zbyszka: - Takim sprzętem nas nie zabajerują...

Specjalizował się w najtrudniejszym rodzaju dziennikarstwa - śledczym. Często czytało się go z wypiekami na twarzy. Ale nie cierpiał pisać informacji. Kiedyś miał obsłużyć naradę budżetową w Wojewódzkiej Radzie Narodowej. Napisał: "Starsi panowie siedzieli i trapili się, jak tu zrobić, żeby było lepiej". A tytuł dał: "Spotkanie trapistów". Kierownictwo się wściekło, a koleżanki ratowały Adama kroplami na serce.
Mimo ludowych inklinacji politycznych (ZSL, potem: PSL i Solidarność Rolników Indywidualnych), dzięki swej niezależności nie był pieszczochem żadnej władzy. Dlatego nie został zbytnio obciążony medalowym złomem. Dostał tylko Srebrny Krzyż Zasługi. I sporo ogólnopolskich nagród za reportaże.

Pisał o krzywdzie szarych ludzi doznawanej ze strony partyjnych i innych bonzów, o niesprawiedliwości dziejącej się w przekształcanych wielkich zakładach pracy, o konfliktach społecznych i nadużyciach wszelkiej władzy. Lekko archaizowaną polszczyzną utrwalał portrety samotnych, starych osób, żyjących w głuszy podkarpackich wiosek. Celował też w gorącym, dającym do myślenia felietonie.

W wieku 56 lat dopadł go rak. Operacja... Nie pomogło.

Scenka ze szpitala. - Chwyć mnie, Adam, oburącz za szyję - mówię - to Cię przekręcę na drugi bok. - Z pewnym takim obrzydzeniem... - szepnął przez słaby uśmiech. Cały on.

Zmarł 9 stycznia 2003 roku, mając 57 lat. Jeszcze przez kilka miesięcy przychodziły do niego listy od Czytelników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24