Wilczur pogryzł… samochód. Mimo autocasco PZU raczej nie wypłaci odszkodowania

Rozjuszony wilczur usiłował za wszelką cenę dostać się do forda, pod maską którego ukrył się kot. Skutek działania psich pazurów to zniszczona maska, zderzak, nadkola, osłona chłodnicy i urwana tablica rejestracyjna.

Do niecodziennego zdarzenia doszło we wtorek późnym wieczorem przy ul. Kolejowej. Kierowca forda focusa pozostawił służbowy samochód na osiedlowym parkingu. W pewnej chwili zauważył, że do samochodu usiłuje "dobrać się" duży wilczur. Pies gryzł i drapał karoserię auta.

Krośnianinowi udało się odpędzić psa, ale czworonóg zdążył już zdewastować cały przód forda. Jak się okazało, agresję wilczura spowodował fakt, że w komorze silnika siedział ukryty kot.

Zwierzak był tak przestraszony, że kierowcy auta nie udało się go stamtąd wypłoszyć.

- W efekcie przyjechał z nim pod komendę, formalnie zgłosić o całej sprawie - opowiada Marek Cecuła, rzecznik krośnieńskiej policji. - Ale ledwie funkcjonariusze podnieśli maskę forda, kociak czmychnął i tyle go widzieliśmy.
Teraz zadaniem policji będzie przede wszystkim ustalenie właściciela agresywnego psa, któremu grozi odpowiedzialność za brak właściwego nadzoru za zwierzęciem.

- Pokrzywdzony będzie mógł także domagać się od niego naprawienia szkód, wyrządzonych przez wilczura - dodaje Cecuła.

Samochód miał autocasco, ale o rekompensatę z ubezpieczenia będzie raczej trudno. Polisa AC w PZU przewiduje odszkodowanie za szkody spowodowane przez zwierzęta, ale w przypadkach, gdy są one skutkiem zderzenia z nimi na drodze.