Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wino mszalne z Przeworskich Winnic. Dariusz Rosół w kurii na Biblię przysięgał, dziś jego wino służy do mszy

Andrzej Plęs
K.Kapica
Jako producent wina używanego do celebracji Najświętszej Eucharystii pod przysięgą stwierdzam, że zapoznałem się z normami Kościoła dotyczącymi produkcji wina mszalnego - przysięgał w kurii. Certyfikat dostał i co roku tysiąc butelek wina mszalnego Dariusza Rosoła z Przeworskich Winnic trafia do wielu parafii w przemyskiej archidiecezji.

Może gdyby nie rozbity nowiutki eskort, Dariusz Rosół nie zostałby winiarzem. Gdyby wtedy nie posadził przed nowo wybudowanym garażem pergoli, nie obsadził winoroślą, żeby ładnie było, gdyby żona - wjeżdżając do garażu - nie obtłukła zderzaków, gdyby nie trzeba było pergoli zlikwidować, winorośli przesadzać… To by dziś w przeworskich parafiach nie było przeworskiego wina z Przeworskich Winnic.

To brat winiarza - Jacek, ksiądz „z zawodu”, podsunął, że może użyłby wina pana Dariusza do liturgii. Do dziś nie wiadomo, czy mówił serio czy żartem, ale pomysł gdzieś tam w umyśle zakiełkował. A nie każde wino może trafić przed ołtarz, specjalne musi być. Czytaj więcej o przeworskim winie mszalnym: Wino mszalne z Podkarpacia. Dariusz Rosół z Przeworska w kurii na Biblię przysięgał, dziś jego wino służy do mszy

Winnice Przeworskie. Tutaj powstaje mszalne wino [ZDJĘCIA]

Dziś pan Dariusz mówi, że ten zmaltretowany samochód to może był znak od Boga, a nie dopust boży. Że mu żona zmasakrowała nowe auto, bo wjazd do garażu był dla niej 3 metry za wąski - sam tak mówi. Że pergolę trzeba było zlikwidować, bo żona postraszyła, że jak nie zlikwiduje, to ona mu zlikwiduje pergolą każdy samochód. Pergola trafiła do sąsiada, a krzaczki winorośli trzeba było wykopać i posadzić przy drodze vis a vis jego posesji. Szybko ta zielenina się krzaczyła, więc żeby do cna nie zakrzaczyć drogi publicznej, przycinał i cieszył się, kiedy owocowały. A potem zaczął interesować się winoroślą, szukał innych odmian poza amerykańską różową Lidią, którą posadził przy drodze. Zaopatrzył się w literaturę fachową, jak brakło polskiej, to posiłkował się różnojęzyczną, z tego zainteresowania niemal nauczył się czeskiego.

- Jak się zna polską gwarę, to czeski można „chwycić”

- zapewnia. - W ekstremalnych wypadkach posiłkowałem się googlowym tłumaczem.

Skontaktował się z tymi, którzy swoje winnice od lat pielęgnowali, żeby nabyć także trochę praktyki. Owszem, wcześniej wpuścił do balona trochę kiści z pergoli (jak jeszcze była), coś tam zabulgotało, sfermentowało, jakiś trunek z balona wyciekł, ale to amatorszczyzna była, dla własnym potrzeb, żeby wieczorem można było siąść przy lampce własnego wina.

Podkarpackie pomysły na majówkę

- A kiedy trafiłem do winnicy Romana Myśliwca, to byłem przerażony, ile jest odmian winorośli - opowiada. - Wsadziłem sobie do ziemi przy ścianie domu odmiany wielkoowocowe, deserowe, potem kupiłem odmiany winne, a nie na stół, a jeszcze potem tak mnie to wciągnęło, że trafiłem do szkółki pod Częstochowę, potem pod Warszawę, w poszukiwaniu nowych odmian.

Sąsiedztwo domu tak zagęścił winoroślą, że doliczył się 120 sadzonek, ale to wciąż było hobby, nie myślał, żeby uprawę winorośli traktować jako pracę i źródło utrzymania. Dopóki nie zmieniła się jego sytuacja zawodowa, bo musiałby zmienić tryb pracy w taki sposób, że pięć dni byłby poza domem, a w konsekwencji stałby się tylko weekendowym ojcem i mężem.

- To dałem rodzinie wybór: albo widzą mnie przez dwa dni w tygodniu, albo zakładamy winnicę - opowiada. - A przyznam, to był z mojej strony „wybór ze wskazaniem”. Rodzina zdecydowała, że zostaję. A jeszcze mama na to wszystko powiedziała, że jak zamierzam „osiąść na roli”, to da mi swoje 30 arów w Gniewczynie pod lasem, żebym obsadził winoroślą. I to była moja pierwsza mikrowinnica na skalę mikroprzemysłową. Na 1500 sadzonek, po dwa - trzy krzaki z każdego gatunku, żeby przetestować, co urośnie, co i jak będzie owocować. Z sadzonkami było różnie, ale ja się w tym pomyśle przyjąłem.

Interes wytrawny gronowy po polsku

Nieco wcześniej zmieniły się przepisy o podatku akcyzowym, nowe mówiły, że rolnik produkujący wino z upraw własnych może je sprzedawać, nie będąc przedsiębiorcą. Pan Dariusz wiedział już, albo prawie wiedział, jak i z czego robi się dobre wino, ale nie miał pojęcia, jak je sprzedawać. Zaangażował się w Stowarzyszeniu Winiarzy Podkarpacia (przez jakiś czas był nawet jego wiceprezesem) i tu oświecono go, że produkcja wina w Polsce to hobby, ale sprzedaż to droga przez mękę. Bo nie jest łatwo sprzedawać, kiedy butelka kosztuje 30-50 zł, a połowa z tej sumy idzie na podatki. A podatki polskich producentów win nie rozpieszczają, nawet nie promują, na pewno nie pomagają, a wręcz przeszkadzają w konkurowaniu z włoskimi, portugalskimi i wszelkimi innymi zagranicznymi.

- Mogę tu mnożyć absurdy przepisów, które utrudniają nam życie biznesowe, zaczynając od ustawy o wychowaniu w trzeźwości, przez system rejestracji takiej działalności gospodarczej, która trwała dziewięć intensywnych miesięcy, a na rygorach dystrybucji produktu kończąc

- tłumaczy. - Naprawdę trzeba być wielkim patriotą, by się taką działalnością u nas zajmować.

Między innymi dlatego w sklepach wielkopowierzchniowych raczej nie spotyka się win polskich, choć wcale nie są gorsze od włoskich. Mniej znane i mniej cenione przez konsumentów, bo mit mówi, że francuskie i portugalskie lepsze. Choć mało kto wie, że te polskie nie są skażone chemią. Sklepy nie bardzo chcą polskich, bo kosztują i „nie schodzą”, restauracje też nie bardzo, bo klient woli zaszpanować przy włoskim, więc pan Dariusz Rosół przeszedł drogę wszystkich polskich winiarzy i zaczął od dystrybucji pozasklepowej. Targi i zbiorowe imprezy tematyczne, na których można było (za zgodą organizatorów i - oczywiście - stosownego urzędu) wystawiać i sprzedawać. Kręcący wcześniej nosami właściciele niektórych restauracji i hoteli poczęli się zgłaszać, że i na polskie wina robi się popyt, więc może… Nawet niektóre wielkopowierzchniowe poczęły brać niewielkie partie. Aż - przez przypadek - pojawił się pomysł, by wino pana Dariusza służyło do mszy.

Paulina pod wezwaniem

To brat winiarza - Jacek, ksiądz „z zawodu”, podsunął, że może użyłby wina pana Dariusza do liturgii. Do dziś nie wiadomo, czy mówił serio czy żartem, ale pomysł gdzieś tam w umyśle zakiełkował. A nie każde wino może trafić przed ołtarz, specjalne musi być.

- Musi być produkowane zgodnie z kodeksem prawa kanonicznego, spełniać odpowiednie warunki, a nade wszystko - być zaprzysiężone

- tłumaczy pan Dariusz.

Warunki? Najprościej rzecz ujmując ma być czyste, z owoców winnego krzewu, nie zepsute i nie stabilizowane żadnymi sztucznymi środkami chemicznymi. Może zawierać dwutlenek siarki, ale każde wino go zawiera. Nie ma prawa być sztuczne kwaszone lub słodzone.

To brat winiarza - Jacek, ksiądz „z zawodu”, podsunął, że może użyłby wina pana Dariusza do liturgii. Do dziś nie wiadomo, czy mówił serio czy żartem, ale pomysł gdzieś tam w umyśle zakiełkował. A nie każde wino może trafić przed ołtarz, specjalne musi być. Czytaj więcej o przeworskim winie mszalnym: Wino mszalne z Podkarpacia. Dariusz Rosół z Przeworska w kurii na Biblię przysięgał, dziś jego wino służy do mszy

Winnice Przeworskie. Tutaj powstaje mszalne wino [ZDJĘCIA]

- Wysłałem swój wniosek do Kurii Archidiecezjalnej w Przemyślu i swoją prośbę o zaprzysiężenie - opowiada przedsiębiorca. - I czekałem. W końcu przyszła odpowiedź, pod jakimi „winnymi” warunkami mogę się ubiegać dla swojego wina o status mszalnego. Oczywiście po dostarczeniu próbek mojej produkcji, które potwierdzą, że z winorośli jest i żadnej chemii nie zawiera. I zwykle jest to wino białe, ale wyłącznie z czysto estetycznych powodów, żeby - w razie chwili nieuwagi - nie brudziło szat liturgicznych czy obrusu stołu przy ołtarzu. Choć zakazu używania wina czerwonego w liturgii nie ma.

Widać kurialne testy wino przeszło pozytywnie, skoro Dariusz Rosół został do kurii zaproszony na zaprzysiężenie. On sam też testy przeszedł pozytywnie, bo kuria w jego macierzystej parafii musiała upewnić się, że jest porządnym parafianinem, wiarygodny jest i sam sobą daje gwarancje, że skoro obiecuje dostarczać wino bez skazy (chemicznej), to takie będzie dostarczał. W siedzibie przemyskiej kurii z ręką na Biblii przysięgał, że:

„Jako producent wina używanego do celebracji Najświętszej Eucharystii pod przysięgą stwierdzam, że zapoznałem się z normami Kościoła dotyczącymi produkcji wina mszalnego, zawartymi przede wszystkim w Kodeksie Prawa Kanonicznego oraz w orzeczeniach Kongresu Kultu Bożego i innych sakramentów oraz innych urzędów kościelnych, przyrzekam, że produkując wino mszalne będę sumiennie przestrzegał wszystkich norm wyznaczonych przez Kościół, dotyczących materii eucharystii oraz przepisów prawa winiarskiego mojego kraju.
W szczególności pod przysięgą zobowiązuję się do produkcji wina mszalnego jedynie z owoców winorośli, czystego i naturalnego, bez jakichkolwiek dodatków obcych substancji, z zachowaniem przepisów kościelnych, dotyczących siarkowania i szaptalizacji, przypomnianych we wskazaniach, wydanych przez Komisję ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Konferencji Episkopatu Polski. Tak przyrzekam, ślubuję i przysięgam, niech mnie przeto Bóg wspomoże i ta Święta Ewangelia, którą rękami dotykam”.

Przysięga odnosi się nie tylko do Prawa Kanonicznego, ale fragmentem wprost do Ewangelii wg św. Łukasza. Treść wisi w ramkę oprawiona na ścianie, jako memento zobowiązań.

Certyfikat obowiązuje przez pięć lat i może zostać odnowiony po kolejnym zaprzysiężeniu. I to dokument na osobę, nie na firmę, więc nie Przeworskie Winnice pana Dariusza uzyskały to prawo, ale on sam. Możliwość dostarczania swojego wina dla potrzeb liturgicznych nie jest fundamentem biznesowym dla firmy, bo to ledwie ok. tysiąca butelek rocznie, ale właściciel firmy niezwykle ceni sobie tę możliwość. Wino, opatrzone na etykiecie dopiskiem „wino mszalne”, nie trafia na sklepowe półki, na stoły restauracyjne, do barów hotelowych i na weselne stoły, ale np. młoda para lub rodzice dzieci przystępujących do pierwszej komunii mogą je kupić jako dar dla parafii.

Przeworskie wino mszalne nie do powszechnej degustacji, ale pan Dariusz nie ukrywa, że od kiedy poszło w świat, że i dla potrzeb ołtarza produkuje, to zainteresowanie konsumentów jego produkcją mocno wzrosło.

Cała rodzina nabita w butelkę

- I wyprowadzona w pole - dodaje pan Dariusz. Całą rodzinę zaangażował w winiarstwo, choć tylko syna zdołał zaangażować czynnie, żona z córką bardziej kibicowały niż penetrowały grządki. Tym bardziej, kiedy dokupił ziemi pod uprawy, roboty przybyło i z hobbystycznej działalności zrobiła się ciężka robota.

„Zimna Zośka i słodki Kazek” - żartem podpowiada pan Dariusz, że to hasło reklamowe firmy.

Kazimierz (ojciec) występuje pod dwoma postaciami: czerwonym i różowym i półsłodki jest. Babcia gospodarza - wyjątkowa kobieta, bo likierowa Zofia. Żona Elżbieta półwytrawna, syn Maciej też - jak jego dziadek - w dwóch kolorach występuje.

Na etykietach jest jeszcze jeden brat Aleksander, drugi brat Jacek. Jest siostra Agnieszka i wytrawna córka Paulina. Imiona win imionami członków rodziny.

Każde z rodzajów win pana Dariusza dostało imię po członku rodziny, on sam jest czerwony wytrawny.
- Jeśli otrzymam zgodę na odnowienie zaprzysiężenia w 2020 roku, to zastanawiam się, czy mszalnego wina nie produkować pod jedną nazwą - snuje plany pan Dariusz. - Jeszcze nie wiem jaką, ale chciałbym, by nawiązywała do mojej macierzystej parafii pod wezwaniem św. Ducha, z którą jestem emocjonalnie związany.

W Przeworsku był Zakon Stróżów Bożego Grobu, stąd na etykietach krzyż jerozolimski. I jeszcze herb Przeworska, bo gospodarz mówi, że jest lokalnym patriotą, więc i grafika panoramy Przeworska też jest na etykiecie.

Pomysł na nazwę wina mszalnego dopiero się klaruje.

Jak wino.

ZOBACZ TEŻ: Jak przycinać winorośl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24