Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Władysław Kruczek: swój chłop, ale komuch

Jaromir Kwiatkowski
Wśród mieszkańców Rzeszowa Kruczek miał opinię ideowca, który się w partii nie nachapał.
Wśród mieszkańców Rzeszowa Kruczek miał opinię ideowca, który się w partii nie nachapał. Fot. Michał Kopeć
Kruczek story, czyli historia komunisty z krwi i kości (2).

Zwolennicy o Władysławie Kruczku: "dobry człowiek", "swój chłop. Przeciwnicy: "człowiek niskich lotów", "obłędnie głupi facet". Jedno jest pewne: w Rzeszowie pozostanie on symbolem komunizmu.

Decyzja radnych, którzy jedną z ulic świeżo przyłączonej do Rzeszowa Zwięczycy nazwali imieniem Kruczka, wywołała burzę. Postanowiliśmy prześledzić losy człowieka, o którego toczy się ta wojna. Tydzień temu zostawiliśmy go w momencie, gdy 23 grudnia 1956 r. został wybrany na I sekretarza KW PZPR w Rzeszowie.

Poszukajcie sobie takiego Kruczka

"Epoka" Władysława Kruczka w Rzeszowie (1956-71) to czas gwałtownego upartyjnienia regionu: szeregi PZPR zwiększyły się z 45 tys. członków w 1956 r. do 116 tys. w 1970 r. To był również czas rozwoju przemysłu na Rzeszowszczyźnie. Zwłaszcza maszynowego i chemicznego.

Powstały: Tarnobrzeski Kombinat Siarkowy, zapora i hydroelektrownia w Solinie, Zakłady Przyczep w Sanockiej Fabryce Autobusów, Fabryka Mebli w Strzyżowie, Zakłady Mięsne w Nisku i inne.

Genowefa Kruczek-Kowalska z Rzeszowa, dalsza kuzynka I sekretarza, wspomina, że ilekroć w tamtym czasie wyjeżdżała do Krakowa, słyszała tam: "Ten wasz Kruczek wszystkie pieniądze zabiera do Rzeszowa". - Odpowiadałam: "to poszukajcie sobie takiego Kruczka".

Przez nowe uczelnie do "nowego człowieka"

Rozwojowi przemysłu towarzyszył rozwój ośrodka akademickiego w Rzeszowie. Powstały Wyższa Szkoła Inżynierska, Wyższa Szkoła Pedagogiczna i Filia Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.

Jednak przemówienie Kruczka na uroczystym otwarciu w 1963 r. w Rzeszowie studium wydziałów krakowskiej WSP nie pozostawiało wątpliwości, jakie zadania I sekretarz stawia przed uczelnią: "Jestem przekonany, że w murach tej uczelni kształtować się będzie nowy człowiek, związany z socjalizmem".

W swoim wystąpieniu podkreślił też wagę awansu miasta osiągniętego dzięki władzy ludowej i socjalizmowi. Nowe fabryki i uczelnie miały przyczyniać się do budowy "nowego społeczeństwa".

- To był prosty człowiek, wyrażał się niegramatycznie, ale rozumiał potrzebę istnienia wyższych uczelni - uważa Kazimierz Sikora ze Słociny.

- Wykorzystał szansę, jaką dało mu stanowisko.

Inaczej widzi to Andrzej Friszke, historyk, b. członek kolegium IPN, który w "Gazecie Wyborczej" stwierdził: "Jest totalnym nieporozumieniem twierdzenie, że Rzeszów dzięki niemu się rozwinął. Każde województwo coś dostawało według rozdzielnika, a nie z powodu nazwiska działaczy. Kruczek jest reprezentantem najczarniejszego okresu komunizmu w Polsce".

Mariusz Krzysztofiński, historyk z rzeszowskiego oddziału IPN, zwraca uwagę na jeszcze jeden rys polityki Kruczka: silny kurs antyreligijny, którego przykładem było choćby zlikwidowanie Salezjańskiej Szkoły Organistowskiej w Przemyślu.

Erotyczna pamiątka po I sekretarzu

Paradoksem jest to, że - jak przynajmniej chcą złośliwi - to nie fabryki i uczelnie są najbardziej znaną pamiątką po Kruczku, lecz… Pomnik Czynu Rewolucyjnego, który portal Interia.pl umieścił na liście antycudów Polski. Pomysłodawcą jego budowy był sam Kruczek. 1 maja 1974 r., kiedy pomnik odsłonięto, pomysłodawcy nie było już wtedy w Rzeszowie od kilku lat.

Kieliszek wódki z Kruczkiem

Wśród mieszkańców Rzeszowa, zwłaszcza starszych, Kruczek miał opinię "dobrego komucha". Ideowca, który się w partii nie nachapał.

- Mówił gwarą. Pozował na niby to "swojego chłopa" - wspomina Bogusław Kotula, historyk, pisarz i miłośnik Rzeszowa.

- Najlepiej czuł się w Zwięczycy, gdzie kazał mówić do siebie przez "ty".

- Bardzo przyzwoity człowiek - wtóruje spokrewniony z Kruczkiem Jan Pasierb ze Zwięczycy.

- Gdy ktoś przyszedł do niego i o coś poprosił, to załatwił. Mi też proponował, żebym - gdy ktoś mi zrobi krzywdę - przyszedł z tym do niego. Ale nie skorzystałem.

Kruczek-Kowalska uważa swego kuzyna za dobrego człowieka.

- Choć w wielu rzeczach się nie zgadzaliśmy, lubiłam z nim rozmawiać.

Mieszkał w willi przy ul. Jagiellońskiej. Do pracy w komitecie chodził pieszo. Przez ul. 3 Maja, Kościuszki, Grunwaldzką. Przynajmniej do czasu, gdy w 1968 r. został członkiem Biura Politycznego.

- Często widywałem go w okolicach wieży farnej - wspomina Sikora.

- Ludzie to nawet woleli podejść do niego na ulicy niż pójść do komitetu - dodaje Kruczek-Kowalska.

Był człowiekiem bezpośrednim. Kotula opowiada, jak to umówił się kiedyś na sylwestra z dziewczyną, fryzjerką. Spóźniała się, bo akurat robiła żonie Kruczka sylwestrową fryzurę. Kotula poszedł więc do willi Kruczków. "Pierwszy" zaprosił go do środka i zaproponował po kieliszeczku.

U nas nie lubimy syjonistów

Ten sielankowy obraz kłóci się z dokonaniami Kruczka wszędzie tam, gdzie sprawy wykraczały poza Rzeszów. W 1968 r. I sekretarz był jednym z inicjatorów nagonki przeciwko "syjonistom", w wyniku której z Polski musiały wyjechać tysiące osób pochodzenia żydowskiego. W oficjalnym życiorysie I sekretarza, zamieszczonym w tomie "Przemówienia, wywiady, artykuły", czytamy o jego wystąpieniu na V Zjeździe PZPR: "Wyrażało ono wolę mas pracujących, które w pamiętne dni marcowe domagało się konsekwentnego rozliczenia z prowodyrami antypolskich ekscesów, z wichrzycielami spod znaku syjonizmu i rewizjonizmu".

Mieczysław Rakowski, premier w latach 1988-89 i ostatni I sekretarz KC PZPR, odnotował w swoich wspomnieniach następującą wypowiedź Kruczka: "U nas w województwie też nie lubimy rewizjonistów i syjonistów". Pod datą 12 lipca 1968 r. Rakowski zapisał inną wypowiedź Kruczka: "Ja rozumiem, że słowo syjonizm trzeba zdjąć z porządku dziennego, ale co robić, skoro ten syjonizm wdziera się wszędzie, nawet tutaj, na plenum KC". Zdaniem Rakowskiego, dla Kruczka "syjonizmem jest wszystko, co powie człowiek pochodzenia żydowskiego".

V Zjazd "nagrodził" Kruczka miejscem w Biurze Politycznym, którego członkiem był aż do 1980 r.

Jak Kruczek wiózł kiełbasę

W swych "Dziennikach politycznych" Rakowski nazywał Kruczka "czarną sotnią", "żyletkarzem", "obłędnie głupim facetem". Biadał: "takie coś jest I sekretarzem KW, członkiem KC. Boże, Boże, na jakie dno się stoczyliśmy".

Przyszły premier wspominał także partyjny wyjazd do Włoch: "Miarą głupoty Kruczka były nie tylko pytania, które chciał zadać, ale i to, co wziął ze sobą do Włoch. Otóż przed wyjazdem radzono, aby zabierali jakieś podarunki. Wojas wiózł lalki ludowe etc., a Kruczek 3 kg kabanosów i 2 kg myśliwskiej kiełbasy. Widocznie rzeczywiście był przekonany, że robotnicy włoscy cierpią głód".

- Był bardzo praktycznym człowiekiem - broni kuzyna Kruczek-Kowalska.

- Nie mam pojęcia, czy wiózł kiełbasę, czy to tylko złośliwość Rakowskiego.

Kruczek przyszedł do Rzeszowa wraz z Gomułką. I odszedł po jego upadku.

Nie pozwólmy się deptać

Za rządów Gierka został szefem CRZZ - komunistycznej centrali związkowej.

- To były fasadowe związki potrzebne komunistom do stwarzania pozorów - uważa Krzysztofiński. Był też zastępcą przewodniczącego Rady Państwa.

"Człowiek niskich lotów, bez żadnych ambicji i aspiracji, reprezentował najtwardszy beton w partii, bo takich Gierek też chciał mieć" - stwierdził w "Gazecie Wyborczej" Friszke.

W sierpniu 1980 r., po wybuchu strajków, należał do zwolenników twardej rozprawy z rodzącą się Solidarnością. Był jedynym członkiem Biura Politycznego, który proponował użycie siły wobec strajkujących stoczniowców. "Najwyższy czas, aby partia zaczęła się bronić, nie pozwoliła się deptać (...) Musimy pokazać, że nie boimy się" - mówił podczas posiedzenia Biura 18 sierpnia 1980 r.

W okresie Solidarności pełnił funkcję przewodniczącego Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej, czuwającej nad "czystością szeregów" partii. Był też członkiem Rady Państwa, gdy ta uchwaliła stan wojenny.

Ja bym ich lagą!

Po 1982 r. odsunął się w cień. Nie zmienił poglądów. W nielicznych wywiadach podkreślał, że był i pozostanie komunistą.

Dziennikarz Krzysztof Cybruch wspomina na swoim blogu pogawędkę z Kruczkiem na ławeczce w warszawskich Łazienkach w 1989 roku: "W pewnej chwili przerwał, i laską wskazując okolice pomnika Chopina, mówił: Krzysztof widzi, o, Kania z Pińkowskim, cholera, ja bym ich lagą, o, tą lagą. Za całą Solidarność, cholera! A co Krzysztof czyta? To ich gazetka? Oj, cieniutka. Krzysztof da, jak przeczyta? Dałem. Gazetę Wyborczą z numerem jeden".

Dożył 93 lat. Na jego pogrzeb w listopadzie 2003 r. w rodzinnej Zwięczycy przyszła niemal cała wieś.

- Było bardzo dużo ludzi, kwiatów - wspomina Kruczek-Kowalska.

- Ile razy jestem w Zwięczycy, odwiedzam jego grób. Bardzo często palą się na nim znicze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24