Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Władysław Ortyl, marszałek województwa podkarpackiego: jeśli konflikty w szpitalu będą trwać, stracimy na tym wszyscy

Andrzej Plęs
Andrzej Plęs
O trudnej sytuacji w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 1 w Rzeszowie mówi Władysław Ortyl, marszałek województwa podkarpackiego.

- W szpitalu przy ul. Szopena w Rzeszowie wrze, ścierają się ludzie i interesy. O co tak naprawdę toczy się bój?

- A czas wybitnie niekorzystny dla prowadzenia sporów i protestów, teraz bezwzględnym priorytetem powinna być walka z pandemią.

W tym sporze chodzi zapewne o strefę wpływów osób i grup interesu. Wolę nie precyzować, jakich i czyich. A przecież na pierwszym planie winni być pacjenci, potem dobro szpitala i w końcu jakość kształcenia wydziału medycznego uniwersytetu. Tymczasem w szpitalu zbiegają się interesy urzędu marszałkowskiego, szpitala i uczelni, nie zawsze ze sobą zbieżne. I bywa, że trudne do pogodzenia, a jednak musimy doprowadzić do kompromisu.

Poza walką o strefy wpływów w szpitalu pojawiły się konflikty personalne. Wystarczy, że dyrektor X nie lubi dyrektora Y i wojna gotowa, rozpoczynają się działania frontowe, a częściej - partyzanckie. Szpital przy ulicy Szopena nie jest jedynym, gdzie takie gry się toczą, tu jednak doszło do wyjątkowego nasilenia tego zjawiska.

POLECAMY: Konflikt za konfliktem. Poleciały głowy. Co się dzieje w szpitalu przy Szopena w Rzeszowie?

- Pojawiają się i takie interpretacje, że po jednej stronie frontu są pracownicy rzeszowskiego szpitala, po drugiej prywatne spółki zewnętrzne, które chcą stąd czerpać korzyści, także dzięki przychylności osób tu decyzyjnych.

- Prywatne jednostki służby zdrowia naturalnie konkurują z publicznymi, współistnienie jest możliwe, jeśli dzieje się to na zdrowych i jasnych zasadach. Kiedy jednak w publicznych działają podmioty prywatne, to rzeczywiście czasem zaczynają się problemy i walka o profity. Kiedyś wydaliśmy dyrektorom takie dyspozycje, by przeanalizowali, aby na terenie szpitali nie funkcjonowały prywatne spółki i ewentualnie rozwiązali z nimi współpracę w tej formie. Nie dało się tego zrobić z dnia na dzień, bo już funkcjonowały, bo umowy, bo zobowiązania, bo dobro pacjentów. Efekt był taki, że niektóre prywatne spółki w publicznych szpitalach wciąż istnieją, także w szpitalu przy Szopena. Jednak wolą zarządu jest doprowadzić do racjonalnego uporządkowania stanu rzeczy.

- A pojawić ma się kolejny powód do sporów, bo zarząd województwa podkarpackiego chce do szpitala sprowadzić robota chirurgicznego da Vinci. Będzie własnością prywatnej spółki, zabiegi nim prowadzone nie są refundowane przez NFZ, czysta komercja i zyski dla tej prywatnej spółki. Lekarze chirurdzy nie będą zachwyceni.

- Bo robotyka w chirurgii to nie jedyna technika, ale to przyszłość tej dziedziny medycyny. I nie jest to wyłącznie moje zdanie. Już przed dwoma laty pojawił się u nas taki pomysł, organizowaliśmy seminaria z udziałem autorytetów medycznych, także z zagranicy. Mamy w Rzeszowie znakomitego fachowca, który jako jedyny w Polsce otrzymał certyfikat i prawo szkolenia operatorów takich robotów. I już przed dwoma laty czyniliśmy starania, by robot chirurgiczny pojawił się także na Podkarpaciu, pomysł rozbił się o niechęć części środowiska lekarskiego, nawet dyrekcji szpitali.

Bardzo szkoda, bo Podkarpacie ma ambicje być regionem innowacji, korzyści dla pacjentów nikt nie jest w stanie zakwestionować. Wtedy w Polsce był jeden taki robot, we Wrocławiu, który w dodatku niemal nie funkcjonował. Dziś jest ich czternaście w kraju, ale ani jednego na Podkarpaciu.

Ktoś kiedyś może przyjść do mnie i zapytać: dlaczego jesteśmy na szarym końcu w pozyskiwaniu nowoczesnych technik medycznych? Ale ma pan rację: NFZ nie finansuje operacji przy użyciu robota, dlatego trzeba by finansowanie publiczne połączyć z prywatnym. Oczywiście pacjent może sam sobie zapłacić za operację, ale są tacy, których na to nie stać i tę część finansowania może mógłby na siebie wziąć NFZ.

Niegdyś odwiedziłem ośrodek pod Brukselą, w którym medyków szkoli się do obsługi robotów chirurgicznych, certyfikuje się i nadaje prawo do posługiwania się takimi urządzeniami. Nam marzy się, żeby na Podkarpaciu ze środków europejskich i budżetowych zbudować takie centrum nowych technik i technologii medycznych, który byłby certyfikowany przez brukselski ośrodek. Myślimy o robocie w szpitalu, albo szpitalach, ale również o szerszych działaniach na tym polu. Myślenie, że jest to działanie tylko dla zaspokojenia czyichś interesów, to myślenie na skróty.

PRZECZYTAJ TEŻ: Jest "drugie dno" chaosu w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 1 w Rzeszowie - twierdzą niektórzy radni sejmiku

- Niektórych niepokoi jednak, że dla sprowadzonego do rzeszowskiego szpitala przez prywatną spółkę prywatnego robota urząd marszałkowski będzie finansował zakup oprzyrządowania. Mówi się o kwocie 2 milionów publicznych złotych.

- Nie omawialiśmy tych kwestii na zarządzie województwa w kategoriach decyzji, rozmawialiśmy jedynie w kategoriach informacyjnych. Jeśli decyzje zapadną, to taką pozycję trzeba będzie wprowadzić do projektu budżetu. Pierwsze czytanie projektu ma być 17 grudnia, nie ma w nim takiej pozycji. Jednak potwierdzam, że taki pomysł jest, uzgodnienia trwają. Mamy gwarancje, że takie współfinansowanie może być ze środków ministra zdrowia.

Rzeczywiście staramy się o sprowadzenie robota w porozumieniu ze spółką prywatą, na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego, które wciąż budzi opór społeczny. Zamysł jest taki, że spółka włoży w projekt swoją część finansową i sprzętową, my swoją część sprzętową i finansową, byle korzyści były po obu stronach. Ale też staramy się o sprowadzenie własnego robota. Poza tym w kraju ma być uruchomiony pilotażowy program robotyki medycznej, nierozsądne byłoby w nim nie uczestniczyć.

- Wróćmy do konfliktu w szpitalu przy Szopena. Na plan pierwszy wysuwają się zwolnienia z pracy i dymisje. Kto decyduje o polityce personalnej w tej instytucji: zarząd województwa, Uniwersytet Rzeszowski, dyrektor? Bo wydaje się, że panuje chaos kompetencyjny.

- To może jeden z powodów, który doprowadził do takiej sytuacji w szpitalu. Zarząd województwa ma jeden instrument: powołanie i odwołanie dyrektora. Wszystko, co potem dzieje się „w środku”, jest w kompetencjach dyrektora. I teoretycznie to przejrzysty schemat. W praktyce zarząd zwraca się do dyrektora o plany działania, w tym finansowe, może mu podsuwać propozycje i rozwiązania, ale „rozkazów” wydawać mu nie może.

I pojawia się jeszcze trzeci „gracz”, czyli Uniwersytet Rzeszowski, a umowa ze szpitalem daje mu prawo przeprowadzania konkursów na kierowników klinik w szpitalu przy ulicy Szopena. Komisja konkursowa uczelni rekomenduje kandydata do objęcia takiej funkcji, ale to dyrektor podpisuje z nim umowę, albo nie podpisuje. Szczególnie ostatnie wydarzenia w szpitalu skłaniają nas do tego, żeby ten system zracjonalizować. Dotychczasowy sprawił, że trzynastu profesorów nauk medycznych, którzy potencjalnie mogli trafić do Rzeszowa i uniwersytetu, trafić do naszych szpitali, wybrało jednak inne ośrodki. Żeby nie powiedzieć - odeszło z kwitkiem. A dosadniej: na skutek oporu niektórych osób, które może obawiały się konkurencji.

To ten sam mechanizm, który wywołuje opór przed nowymi i nowoczesnymi technikami medycznymi. Jeśli nie będziemy otwarci na zmiany technologiczne i personalne, to czeka nas regres. Najwięcej stracą na tym pacjent, student. Idealnym rozwiązaniem tego sporu kompetencyjnego byłoby powołanie szpitala uniwersyteckiego.

- Tymczasem nad pomysłem od dwóch lat wisi mgła milczenia.

- Są koncepcje, są rozmowy, ale wiodącą rolę w tej kwestii ma uniwersytet.

- Część radnych sejmiku domagała się uczestniczenia w zarządzonej przez urząd kontroli w szpitalu, odmówiono im. Dlaczego?

- Członkom komisji zdrowia, a przede wszystkim pani przewodniczącej Dorocie Lukaszyk przedstawiłem opinię prawną, która wyraźnie wskazuje, dlaczego taka kontrola, na podstawie ustawy o działalności leczniczej, może być sprawowana wyłącznie przez naszych urzędników. Może pani przewodnicząca o tym zapomniała. Z panią przewodniczącą wspólnie decydowaliśmy o zakresie tej kontroli, który - jak się okazuje - stale się poszerza.

Podam przykład, dlaczego: dostajemy pismo od nadawcy A, po którym przychodzi pismo od nadawcy B, słowo przeciwko słowu, treści i fakty w nich podane sobie przeczą, to wszystko trzeba wyjaśniać. Tą sytuacją naturalnie zainteresowany jest uniwersytet, który też dba o swoje interesy. Obawiam się, że kontrola, która miała się zakończyć 18 grudnia, nie zakończy się do tej pory.

- Opinia publiczna pozna jej wyniki?

- Myślę, że opinii publicznej się to należy.

- Tymczasem wdzięczni pacjenci piszą do zarządu województwa prośby, apele, żądania przywrócenia do pracy zwolnionych lekarzy o głośnych nazwiskach.

- Przy przeróżnych sprawach wpływają listy, petycje, uwagi, ale nigdy w tak ogromnych ilościach, jak przy tej sprawie. I mnóstwo anonimów. Można to zrozumieć, bo chodzi przecież o lekarzy, którzy wielu pacjentom pomogli. Otrzymujemy i takie sygnały, które nie są pochwalne. I tym też musi zajmować się komisja kontrolna.

- Niektórzy poddają pod wątpliwość, że ta akcja poparcia dla medyków, to wyłącznie reakcja spontaniczna?

- Uzasadnione podejrzenia. Jeśli kilka osób pisze do nas z jednego adresu mailowego, to daje do myślenia. Jeśli treść kilku maili jest identyczna, a tylko imię i nazwisko autora maila się zmienia, to również może zastanawiać. Dlatego przekazujemy tę korespondencję do szpitala.

Nawiasem mówiąc, w całym tym szpitalnym zamieszaniu doszło do wycieku dokumentacji medycznej. Nazwać to skandalem, to stanowczo za mało. W ogóle to, co działo się w szpitalu, a co wypłynęło do opinie społecznej, ogromnie godzi w wizerunek szpitala, ludzi, którzy ciężko tam pracują i regionu. A może być jeszcze gorzej. W wyniku takich perturbacji część pacjentów może „odpłynąć” do ośrodków w Lublinie, Krakowie. Albo dlatego, że tu nie będą mogli otrzymać pomocy medycznej, albo dlatego, że stracili zaufanie do tak skonfliktowanego wewnętrznie szpitala.

Dodatkowo już są sygnały zaniepokojenia Banku Gospodarstwa Krajowego, którego szpital jest klientem. A pozostaje jeszcze kwestia studentów wydziału medycznego: czy w takim szpitalu mają szansę na zdobywanie kwalifikacji, umiejętności zawodowych? Czy profesor, autorytet w swojej dziedzinie, zechce stać się członkiem skłóconego zespołu? A jeśli nie zachce, kto będzie szkolił studentów? Jest mnóstwo powodów, dla których chcemy i musimy uporządkować tę sytuację, bo jeśli obecna będzie trwać, to stracimy na tym wszyscy.

od 7 lat
Wideo

Jakie są najczęstsze przyczyny biegunki u dorosłych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24