Już od niedzieli wchodzi w życie zakaz handlu. Ja akurat wybieram się do pracy, więc konsekwencji jeszcze nie odczuję. Ale w przyszłości nie jest to wykluczone. Bo przyznaję, że zdarza mi się zajrzeć w niedzielę do sklepu. Zanim więc przyzwyczaję się do nowych porządków, pewnie kilka razy pocałuję klamkę. Moja wolność wyboru zostanie ograniczona. Państwo jeszcze mocniej wkroczy w moje życie. A za tym nie przepadam, bo cenię sobie wolność decydowania o tym, co i gdzie robię. Pamiętam też czasy komuny i mnożone przez państwo zakazy źle mi się kojarzą.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Pierwsza niedziela z zakazem handlu na Podkarpaciu, sklepy wydłużają godziny pracy. Sprawdź, gdzie będzie można zrobić zakupy
Nie oznacza to jednak, że neguję dobre intencje twórców ustawy ograniczającej handel w niedziele, bo zapewne takie też były. Mam po prostu ograniczoną wiarę w zbawczą moc zakazów. Ingerencja polityków w gospodarkę zawsze rodzi dalekosiężne skutki. Znajoma sprzedawczyni, pracująca w dużej sieci, mówiła mi ostatnio, że jeśli nie będzie pracowała w niedziele, finansowo na tym straci. Ktoś wyliczył, że wprowadzenie zakazu uderzy mocno w studentów, którzy sobie dorabiają, pracując jako sprzedawcy w niedziele. Konsekwencji ekonomicznych i społecznych może być więcej.
Właściciele sklepów narzekają na nieprecyzyjność zapisów ustawy. Politycy ustanowili prawo w pośpiechu i na kolanie. Sprytni przedsiębiorcy będą mogli wykorzystać luki prawne, by ominąć zakazy. Jedna z galerii handlowych w Gdańsku, położona przy kolejowych torach, już ogłosiła, że 9 marca przekształci się w dworzec. A dworca w niedziele zamknąć nie można. Ustawa dopuszcza handel w niedziele na dworcach. Wygląda więc na to, że galeria będzie nadal prowadzić działalność handlową w niedzielę. Legalnie. Jak będzie? Przekonamy się już w niedzielę.
Ja wolałbym mieć możliwość wyboru. Ale rozumiem ludzi, którzy oczekują mocnej ręki państwa. Nasze relacje społeczne nie mogą podlegać tylko prawom rynku. Coraz silniejsza konkurencja bywa źródłem rosnących napięć między pracodawcą a pracownikiem. Kodeksowe zapisy i regulacje nie wytrzymują próby czasu, działają coraz bardziej teoretycznie. I tu - w moim przekonaniu - jest wielkie pole do działania dla państwa i jego instytucji. Pewna ekspedientka opowiadała mi o swoich warunkach pracy w sklepie i trudnych relacjach z pracodawcą. Niby kodeks pracy obowiązuje, ale w jej przypadku jakby mniej. Kłopot z urlopem, godzinami pracy, robota ponad siły… I gdzie tu jest państwo?
Zamykanie sklepów nie rozwiąże problemu patologii mnożących się na kapitalistycznym rynku pracy. Oczekiwałbym też od swojego państwa, że nie będzie się ograniczać tylko do mnożenia zakazów. Powinno mieć w swojej dyspozycji również system zachęt, m.in. ekonomicznych, które ukierunkowane byłyby na osiągnięcie ważnych celów społecznych. Bo jak jest kij, to powinna być też marchewka.
Rządzący lubią podkreślać, że słuchają Polaków. Czy aby nie wybiórczo? Przecież gdyby Polacy chcieli zamknięcia sklepów w niedziele, to po prostu przestaliby do nich chodzić. Nie trzeba by było zakazów i całego tego zamieszania. Właściciele sklepów, do których mało kto zaglądałby w niedzielę, sami by je zamknęli.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Koroniewska po śmierci matki została zupełnie sama. Smutne, co mówi o relacji z ojcem
- Paulla prała brudy z ojcem swojego dziecka. Teraz on ma raka. Padły słowa o żerowaniu
- Andrzej Piaseczny przeszedł operację? Wygląda na to, że chciał ukryć opatrunki...
- Kim jest córka Kowalewskiego? Gabriela idzie w ślady rodziców. Będzie wielką gwiazdą?