Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna o szpitale w Rzeszowie. Mały przejmie dużego czy duży małego?

Andrzej Plęs
Pałac Jędrzejowiczów, w którym mieści się szpital „płucny”. Dla rzeszowskiego ratusza jego stan techniczny jest dowodem na złą politykę finansową lecznicy.
Pałac Jędrzejowiczów, w którym mieści się szpital „płucny”. Dla rzeszowskiego ratusza jego stan techniczny jest dowodem na złą politykę finansową lecznicy. Krzysztof Kapica
W 2009 roku było już blisko, by Szpital Miejski w Rzeszowie wchłonął szpital „płucny”, należący do urzędu marszałkowskiego. Urząd się zgadzał. W styczniu 2016 r. ratusz ponowił propozycję. Tym razem urząd marszałkowski wystąpił ze swoją: niech szpital „płucny” przejmie miejską lecznicę. W ratuszu kompletne zaskoczenie.

Stoją obok siebie. Podkarpackim Centrum Chorób Płuc w Rzeszowie rządzi urząd marszałkowski, Szpitalem Miejskim im. Jana Pawła II - rzeszowski ratusz. Łączy je znacznie więcej niż tylko bezpośrednie sąsiedztwo. I nie tylko infrastruktura, a mają wspólną rozdzielnię gazów medycznych i hydrofornię. Oba korzystają z tych samych oddziałów: z intensywnej terapii, serologii i służby krwi, laboratorium analitycznego, pracowni tomograficznej i patomorfologii.

I nieco je dzieli: zakres działalności, bo „płucny” zajmuje się czymś innym niż miejski, więc w najmniejszym stopniu z sobą nie konkurują, co tylko uzasadnia pomysł połączenia.

I coś jeszcze: osobno muszą od siebie wzajemnie kupować usługi i świadczenia, osobno też kupują sprzęt i medykamenty, osobno występują do Narodowego Funduszu Zdrowia o kontrakty. A osobno - to znaczy drożej. Dlatego w 2009 roku powstał pomysł połączenia, czego chciał i ratusz, i urząd marszałkowski. Jeden i drugi dalej chcą połączenia, tylko inaczej.

Prawie pełna zgoda

„Pragnę potwierdzić wolę dokonania takiej fuzji oraz przejęcia przez miasto zarządzania nad całym kompleksem” - pisał w maju 2009 roku prezydent Tadeusz Ferenc do marszałka Zygmunta Cholewińskiego.

Dla marszałka nie było to zaskoczeniem, bo obie strony ustnie już wcześniej przygotowywały warunki przejęcia, powołały nawet zespoły swoich przedstawicieli, które miały te warunki doprecyzować. Pomysł pobłogosławiły wcześniej uchwałami i sejmik wojewódzki, i rada miasta.

Urząd marszałkowski nie protestował przeciw fuzji. Na dowód akceptacji sformułował projekt porozumienia. A w nim stoi, że szpital miejski przejmuje od „płucnego” wszystkie zobowiązania i należności, także nieruchomości „płucnego” stają się własnością miasta.

Załogę medyczną też przejmuje w całości, razem z jej uposażeniami. Projekt umowy nie precyzuje, co miałoby się stać z całą administracją „płucnego”, która po przejęciu stałaby się zbędna. Miasto zagwarantowało, że z dobrodziejstw „płucnego” po przejęciu korzystać by mogli pacjenci z całego województwa, a nie tylko mieszkańcy miasta.

W 2009 r. do fuzji było więc niedaleko, ale w 2010 r. były wybory samorządowe, zmienił się zarząd województwa i sejmiku. A rok później były wybory parlamentarne. Nie było więc spokoju politycznego, potrzebnego do sfinalizowania mariażu. A poza politycznymi także innej natury kłody rzucano pod nogi pomysłodawcom. W ratuszu mówią, że kłody „o charakterze personalnym”.

Połączenie, czyli plaga nieszczęść

Najpierw zaatakowała Komisja Zakładowa NSZZ „S” z „płucnego”: „Przyłączenie nas do SP ZOZ nr 1 spowoduje degradację naszego Zespołu i według naszej oceny, będzie to oznaczało likwidację SZGiCHP” (wtedy szpital funkcjonował pod nazwą: Specjalistyczny Zespół Gruźlicy i Chorób Płuc w Rzeszowie).

Dalej związkowcy sugerowali, że wysokospecjalistyczna kadra odpłynie do lepszych niż szpital miejski ośrodków. Połączenie uniemożliwi pacjentom spoza Rzeszowa korzystanie z dobrodziejstw „płucnego”, więc odpłyną oni do szpitali w innych województwach. A ewenementem byłoby, gdyby miasto wojewódzkie pozbywało się takiej jednostki.

No i po połączeniu „płucny” straciłby certyfikaty. A poza tym - szpital „płucny” nie ma problemów z zakażeniami wewnątrzszpitalnymi, „które są zmorą Szpitala Miejskiego” - walą związkowcy na odlew. I na końcu dodają to, od czego powinni zacząć, bo stanowi to istotę protestu: „Obawiamy się utraty naszych miejsc pracy, zasilimy więc szeregi bezrobotnych, których w naszym mieście nie brakuje”.

Do protestu dołączył się konsultant wojewódzki ds. chirurgii klatki piersiowej, który argumentował, że połączenie szpitali doprowadzi do redukcji oddziałów - dochodowe zostaną, niedochodowe znikną. I będzie to utrapieniem dla pacjentów. Poza tym spadnie wykrywalność nowotworów klatki piersiowej; jakość usług medycznych też spadnie.

Wsparł go krajowy konsultant w dziedzinie chirurgii klatki piersiowej. Naczelny pielęgniarz „płucnego” w oficjalnym piśmie postraszył, że pielęgniarki będą zwalniane, wieloletni dorobek ośrodka zostanie zaprzepaszczony, a pacjent straci.

Sprzeciw wyraził konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób płuc. Ten wieszczył, że połączenie szpitali doprowadzi do upadku obu.

Okręgowa izba pielęgniarek i położnych już w 2011 roku alarmowała zaś, że fuzja spowoduje spadek wykrywalności nowotworów klatki piersiowej. Okręgowa Izba Lekarska w Rzeszowie orzekła, że „nie należy niszczyć tego, co działa dobrze od kilkudziesięciu lat”. Do chóru przeciwników połączenia dołączył Region Rzeszowski NSZZ „Solidarność”, argumentując, że fuzja spowoduje pogorszenie standardów leczenia pacjentów z chorobami płuc i redukcję miejsc pracy.

Wobec tak zmasowanego sprzeciwu słabiutko brzmiały głosy poparcia. Rada Osiedla 1000-lecia w Rzeszowie podeszła do sprawy po gospodarsku: mieszkańcy mają dość bałaganu związanego z tym, że na jednym terenie rządzi pospołu miejski z „płucnym”, więc nie rządzi nikt. Żaden za nic nie poczuwa się do odpowiedzialności, toteż jest bałagan. A jak się połączą, to wreszcie ktoś nad bałaganem zapanuje.

Do dziś nie zapanował, zmasowany protest sparaliżował inicjatywę. W rzeszowskim ratuszu mówią tajemniczo, że lobby zadziałało. Jakie? Nie precyzują, ale sugerują, że fuzja ograniczyłaby sobiepaństwo w „płucnym”, nieumiarkowanie w wydawaniu pieniędzy też trzeba by ukrócić (szpital jest w koszmarnej sytuacji finansowej), a rozbuchana kadrowo administracja stałaby się niepotrzebna. Wystarczy, żeby wywołać sprzeciw wielu, w tym wpływowych.

Zamiana ról

Do inicjatywy połączenia wrócono na przełomie 2015 i 2016 roku. Z zaskakującym zwrotem akcji. Ratusz ponowił propozycję: chcemy przejąć „płucny”. Ale bez długów, a te sięgają prawie 13 mln zł, z czego prawie 5 mln to długi wymagalne. Urząd marszałkowski odpowiedział: też chcemy połączenia, ale to my przejmiemy wasz miejski.

W ratuszu zapanowała konsternacja. Tym większa, że marszałek dorzucił do propozycji: „Możliwe jest włączenie przedstawiciela Pana Prezydenta do rady społecznej, działającej przy szpitalu, a nawet do komisji konkursowej, wybierającej kierownika jednostki”.

Może urząd marszałkowski miał dobre intencje, ale w urzędzie miasta odebrano to niemal jak uderzenie w twarz. I jeszcze w drugi policzek: marszałek zaproponował, by miasto wzięło w zarząd nieruchomości połączonych szpitali. A w ratuszu dobrze wiedzą, że pałac Jędrzejowiczów, w którym rezyduje część „płucnego”, jest w fatalnym stanie, co nieoficjalnie potwierdzają w biurze wojewódzkiego konserwatora zabytków. I wymaga kolosalnych nakładów, które - prędzej czy później - konserwator wymusi na zarządzającym. W urzędzie miasta uznali, że marszałkowski chce miastu pod-rzucić kukułcze jajo.

Tymczasem Stanisław Kruczek, który odpowiada w urzędzie marszałkowskim za szpitale wojewódzkie, daleki jest od myślenia kategoriami lokalnej wojenki samorządów. Powołuje się na ministerialną koncepcję uporządkowania polityki zdrowotnej.

A ta mówi, że lecznictwo zamknięte, czyli szpitalne, powinno być pod jedną władzą, bo na razie jest kompletny chaos: swoje szpitale ma marszałek, swoje - starostowie, a swoje - prezydenci miast. I toczą bratobójcze wojny o kontrakty NFZ.

Rekomenduje się w Ministerstwie Zdrowia, by szpitale przeszły pod panowanie marszałków, a ambulatoria, POZ-y i „specjalistyka” pozostały w gestii starostów i prezydentów miast.

Porządkowanie Stanisław Kruczek już zaczął, poligonem doświadczalnym był Przemyśl, gdzie - nie bez oporów kadr lekarskich - szpital miejski przyłączono do wojewódzkiego. Grzegorz Materna, dyrektor Szpitala Miejskiego w Rzeszowie, mówi, że to zupełnie inna sytuacja.

- Tam duży wojewódzki wchłonął znacznie mniejszy miejski - podpowiada. - W naszym przypadku jest odwrotnie, niewielki „płucny”, obciążony potężnymi długami, o którym biegły rewident wypowiedział się, że jego sytuacja finansowa zagraża kontynuacji działalności, chce przyłączyć znacznie większy szpital, który nie ma żadnych kłopotów finansowych.

Stanisław Kruczek nie przeczy, że „płucny” jest w fatalnej sytuacji finansowej. Tyle że wkrótce wszystkie szpitale w kraju będą w gorszej sytuacji. Chyba że...

- Unia Europejska już dawno zapowiedziała, że bez zdecydowanej koordynacji lecznictwa zamkniętego nie da Polsce ani euro więcej - tłumaczy. - Zobowiązała nas, by tę koordynację przeprowadzić do końca lipca ubiegłego roku, tymczasem proces jest w powijakach.

A jeśli szpitale nie będą mogły korzystać z finansowej przychylności Unii, to zawisną nad nimi bardzo czarne chmury.

W jednym punkcie oba samorządy są zgodne: stan obecny jest co najmniej nienormalny i oba szpitale powinny się połączyć. I jeszcze w punkcie drugim się zgadzają: nawet jeśli dogadają się samorządy, to połączenie nie byłoby bezbolesne - opór środowiska medycznego prawie pewien, a i stanowisko związków zawodowych nie do przewidzenia.

Już na poziomie samorządów mamy pat. Na propozycje przejęcia szpitala miejskiego ratusz nieoficjalnie śle sygnały: nie ma takiej opcji, niech zapomną. Marszałek też nie odda „płucnego” miastu, bo byłoby to stanowczo wbrew krajowej strategii porządkowania szpitalnictwa. Mariażu raczej nie będzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24