Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolała śmierć niż hańbę od wroga

Grzegorz Michalski
Dzień przed tragiczną śmiercią 16-letniej Krystyny Krupówny z Błażkowej był pogodny i słoneczny. Była to sobota, 23 września 1944 r. W pamięci jej brata Juliana zachował się cały przebieg dramatycznej wrześniowej nocy. To wtedy rozjuszeni niemieccy żołnierze dokonali bestialskiego morderstwa...

Od strony wschodniej do domu, w którym mieszkała Krysia wraz z rodziną przylegał drewniany ganek, z którego betonowymi schodkami schodziło się do przydomowego ogródka. Po północy z 23 na 24 września 1944 roku dwóch żołnierzy niemieckich wyważyło zewnętrzne drzwi ganku. Nie było to trudne, drzwi były drewniane.

- Kolejne drzwi też nie były dla nich problemem. Tego momentu nie mam utrwalonego w pamięci. Była noc, spałem w trzeciej izbie. Razem z ciotką Majką i półtoraroczną siostrą Miecią. Spaliśmy na dwóch łóżkach, równolegle. Pozostali członkowie rodziny spali w pokoju dziennym i kuchni - wspomina młodszy brat Krysi Julian.

Pierwszym utrwalonym w jego pamięci obrazem jest widziana na polu przed domem w ciemnościach nocy szamotanina kilku osób. Krystyna w jasnej koszuli była wyraźniej widoczna.

- Patrzyłem na to z progu drzwi wejściowych do sieni, przez które wywlekli siostrę. Szybko jednak zostałem zabrany do łóżka - opowiada Julian Krupa. Dopiero po kilku dniach dowiedział się, jaki przebieg miała dalsza część tej wrześniowej nocy.

„Arbeit” znaczy gwałt

Żołnierze niemieccy, po wtargnięciu do domu, do ojca Krysi, który zagrodził mi drogę, zaczęli wrzeszczeć po niemiecku „do pracy, do pracy”. Słowo „arbeit” było mężczyźnie dobrze znane. W czasie okupacji, władze niemieckie często posługiwały się tym słowem. Ale o jaką „pracę” chodziło tym dwóm osiłkom, w nocy, w niedzielę? Ich prawdziwe zamiary szybko zostały ujawnione. - Wyrwali z łóżka Krystynę i siłą wywlekli na pole. Do broniącego jej ojca oddali strzały w kierunku nóg, nie raniąc go jednak - wspomina Julian.

Krystyna broniła się przed agresorami wszystkimi siłami, musiała być świadoma, że jej życie jest zagrożone. Udało się jej wyrwać z rąk oprawców. Goniona, wpadła do trzeciej izby, za nią ojciec. - Ten moment widzę do dzisiaj wyraźnie. Łóżka częściowo zastawiały i dzieliły pokój. Krystyna wbiegając do pokoju miała przed sobą łóżka i nas, dzieci, na nich. Z łóżka wołałem do niej: „Połóż się na łóżku, ja przykryję Ciebie dzieckiem (małą Miecią) i pierzyną, nie zobaczą.” To było oczywiście dziecięce rozumowanie, nierealne, wręcz prowadzące do większej tragedii - wraca pamięcią do tamtej nocy Julian. 16 - latka przebiegła za łóżka w kierunku szafy, stojącej przy ścianie.

- Przed nią stał ojciec, widzę jego sylwetkę zasłaniającą Krystynę. Za moment do pokoju wpadają oprawcy - ciągnie. Od drzwi świecą latarką w kierunku ofiary. Wymierzonym pistoletem celują z odległości około 2,5 metra w nią i ojca. Ojciec stał przed Krystyną z uniesionymi rękami i wołał: „strzelaj do mnie”. Oprawcy jednak mają upatrzoną ofiarę. Jest nią Krystyna, która nie dała się im zniewolić, nie oddała im swojego ciała. Przecież nie mogą tak odejść. Oni muszą być zwycięzcami. Musi być ofiara.

Dopadają do niej i do ojca. Pada strzał - w szamotaninie niecelny. Drugi, bardzo celny, bo z przyłożonego pistoletu bezpośrednio pod nos dziewczyny, odbiera jej życie. Po wykonaniu „zadania” z opuszczają dom.

- W narożniku szafy, przy której rozegrała się tragedia, do dnia dzisiejszego widoczny jest ślad po wyrwanym kawałku drewna dębowego. To chyba ślad po pierwszym niecelnym strzale. Z relacji ciotki Majki wynikało, że kula przeszyła głowę Krystyny i wyszła z drugiej strony w obrębie karku - mówi wzruszony brat Krysi. Co zrobiono z pociskami, które znaleziono? Tego nigdy nie poruszano w żadnych rozmowach. - Przynajmniej przy mnie - ucina.

W ten sposób bandyci, wehrmachtowcy dogorywającej już armii niemieckiej, na kilka miesięcy przed wyzwoleniem pokazali na co ich jeszcze stać i nie dostawszy tego, co chcieli, zamordowali niewinną 16-letnią dziewczynę.

Zbrodniarze zostali schwytani, ale...

Rozjuszeni niemieccy żołnierze poszli do innego domu, szukać łatwiejszej ofiary. Znaleźli, jak pisze w kronice parafialnej proboszcz Gwoździcki.

- Zabrawszy trzy inne dziewczęta wysiedlone z Bukowej, zaciągnęli w wiklinę - czytamy w kronice. Możliwe, że ojciec Krystyny, za radą szwagra Rabsztyna, zgłosił fakt morderstwa do lokalnej wojennej komendantury niemieckiej, która pod koniec wojny znajdowała się w Błażkowej. Morderstwo osoby cywilnej przez wojsko okupanta w świetle obowiązujących konwencji międzynarodowych jest zbrodnią. Odbyła się konfrontacja. W pokoju dziennym, w trumnie ustawionej po środku, leżała Krystyna. Zjawił się oficer niemiecki z dwoma żołnierzami, domniemanymi sprawcami, którzy stanęli po jednej stronie trumny.

- Z drugiej była nasza rodzina, a właściwie ojciec - stał tuż przy trumnie. Miał rozpoznać, czy to oni zamordowali Krystynę. Stojąc naprzeciw, patrzyli kilka chwil na siebie. W pamięci mam ten widok - wspomina 81-latek.

Do dzisiaj trudno Julianowi stwierdzić, czy ojciec rozpoznał morderców. - Według późniejszych, szczątkowych rozmów na ten temat, to byli oni - sprawcy zabójstwa. Ojciec nie potwierdził jednak tego. Dlaczego to zrobił? - zastanawia się do dziś brat zamordowanej dziewczyny.

W latach 1943-44, a szczególnie w 1944, kiedy losy wojny były przesądzone, okupanci z tego powodu wcale nie byli „łagodniejsi”, wręcz przeciwnie. Przykładem bezwzględności były liczne w okolicy morderstwa ludności cywilnej, łapanki, pacyfikacje wsi, rozstrzeliwanie niewinnych ludzi (wieś Błażkowa, Brzyska, Bukowa i inne). Ojciec Krysi z dobrze znał bestialskie zachowanie komendanta policji do specjalnych zadań z Jasła Karola Peschke, pochodzącego z Bielska. Rozpoznając morderców córki wiedział, że nie może liczyć na sprawiedliwość. Wręcz odwrotnie. Mogła nastąpić pacyfikacja wsi, a na pewno rodzina mogła być pierwszą ofiarą zemsty.

Proboszcz parafii w Brzyskach ks. Władysław Gwoździcki o tym tragicznym zdarzeniu w kronice parafialnej odnotował: „Zmarłej tragicznie zrobiłem manifestacyjny pogrzeb, w którym udział wzięło 7 kapłanów.”

Młodzież pamięta o Krysi

Przed czasem listopadowego wspomnienia zmarłych młodzież z brzyskiego Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży podjęła inicjatywę. W kilka godzin odnowili pomnik 16-letniej Krystyny Krupówny, postawili na nim kwiaty oraz znicze. Samą postać Krystyny Krupy na terenie gminy Brzyska wspominał przed kilkoma tygodniami Stanisław Bułat. To on dał impuls, by młodzież mogła zainteresować się tragicznymi losami rówieśniczki.

W minioną niedzielę młodzież wspólnie z bratem Krystyny - Julianem oraz Mieczysławą Konik, młodszą siostrą, spotkała się i rozmawiała o tamtej wrześniowej tragedii. - Dla nas Krysia jest w pewnym sensie podobieństwem do błogosławionej Karoliny Kózkównej, która w podobny sposób straciła życie - podkreślała Mieczysława. Julian Krupa dodaje, że to prawdopodobnie jedyny taki przypadek męczeństwa w regionie jasielskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24