Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszechobecne kamery, włączone mikrofony. Co przeżyli "Surowi rodzice" z Mielca

Tomasz Leyko
Jazda samochodami terenowymi to był dzień nagród. Nz. od lewej: R. Jakubowski, Marta, M. Jakubowska, Damian, córka p. Jakubowskich z narzeczonym.
Jazda samochodami terenowymi to był dzień nagród. Nz. od lewej: R. Jakubowski, Marta, M. Jakubowska, Damian, córka p. Jakubowskich z narzeczonym. archiwum prywatne
Rodzina z Mielca przez pięć dni opiekowała się dwójką trudnych nastolatków. Jak wspominają swój udział w programie TVN?

W naszej rodzinie podstawą było zaufanie. Nauczyliśmy dzieci, aby zawsze mówiły prawdę - mówią zgodnie Mirosława i Ryszard Jakubowscy z Mielca.

Na pięć dni stali się tytułowymi "surowymi rodzicami" jednego z odcinków drugiej serii TVN-owskiego paradokumentu. Pod swoje skrzydła wzięli 16-letnią Martę i 15-letniego Damiana.

On agresywny, trochę zapomniany przez rodziców, ona wychowuje się z matką, a treścią jej życia są papierosy, kawa, alkohol i kumple spod bloku. W szkole jest gościem. Liczba opuszczonych godzin - 300.

Cebula na nie

- Nie będę kroiła cebuli i koniec - tak Marta zareagowała na prośbę Miry o pomoc w kuchni. Apogeum konfliktu nastąpiło, gdy Marta złamała kolejną zasadę. Zapaliła papierosa. - Wysłaliśmy ją na zakupy z premedytacją. Marta zapomniała o mikrofonach. W rozmowie z mamą przyznała, że ma schowane papierosy - opowiada pani Mirosława.

Dziewczyna ledwo co wyszła z klatki, "zapaliła fajkę".

- Była straszna awantura. Marta zamknęła się w łazience. W końcu musieliśmy ją wyciągnąć siłą - wspomina pani Mira. - I zobaczyliśmy zaszczute, zagubione dziecko.

Jakubowscy w tej sytuacji wykazali się konsekwencją, bo złamała zasady. Karą był "szlaban" na telefon komórkowy.

- Na drugi dzień Marta przeprosiła. Wcześniej całą noc przepłakała. Wtedy przyniosłam jej ciepłą herbatę, zostawiając ją jednak bez słowa. Ten drobiazg miał duże znaczenie. Dla niej ta herbata była czymś więcej niż ciepłym napojem - opowiada Mira.

W życiu Marty i Damiana brakuje zapewne właśnie takich drobiazgów, z pozoru błahych. - Brakuje im wspólnych śniadań z rodzicami. Świeżego pieczywa z rana - dodaje Jakubowska.

Damian z panem Ryszardem zaczął rozwiązywać krzyżówki. - Codziennie dla relaksu lubię trochę pogłówkować. Chłopak chciał spróbować i wciągnęło go - wspomina Ryszard epizod, którego jednak w programie nie pokazano zbyt obszernie.

- Najpierw myślałem, że Damian trafił do tego programu przez przypadek - ciągnie "surowy tata". - Okazało się jednak, że problemy ma. Trochę za dużo spadło na niego obowiązków. Ma 15 lat, jest najstarszy z rodzeństwa. Ojciec jest kierowcą tirów, mama sprząta domy. Często nie ma ich w domu. Damian próbował odreagować agresją.

Docenić, co mają

W pamięci Marty i Damiana pozostanie zapewne wizyta całej ekipy w Ośrodku Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczym w Mielcu. Przebywają tam m.in. dzieci z zespołem Downa i porażeniem mózgowym.

Jakubowscy często służą im pomocą. Przy okazji ich wizyty z kamerami ośrodek, który potrzebuje każdego wsparcia, mógł pokazać się w TVN.

- W pierwszej chwili chciałam wyjść - przyznała szczerze na wizji Marta.

- Myślałam, że dadzą drapaka - potwierdza Mira. - Marta nie chciała "przybić piątki" z dziewczynką, która ma niewykształconą rączkę. Ale z czasem złapali wspólny kontakt. Nakarmili te dzieci, wspólnie się bawili. Chcieliśmy im pokazać, żeby doceniły swoje zdrowie. Mają zdrowe ręce, nogi, więc powinny to doceniać.

Zapomnieli o mikrofonach

Wszechobecne kamery, włączone non stop mikrofony - do tego musieli przyzwyczaić się wszyscy. Marta i Damian spali w bloku, w mieszkaniu Jakubowskich. Ekipa telewizyjna mieszkała w hotelu i tam początkowo się żywiła. Do czasu, gdy skosztowała kuchni Jakubowskiej, a konkretnie ruskich pierogów.

- Ja o mikrofonie po trzech dniach zapomniałem, Mirka też - mówi pan Ryszard.

- Po kilku dniach mąż zapytał mnie, czy dam radę - wspomina Mira. -Odpowiedziałam, że owszem, gdyby... nie było tyle naczyń do mycia.

Jakie było ich zdziwienie, gdy później zobaczyli operatorów kamer, którzy ukradkiem w kuchni myją po sobie talerze.

- Reszta wpadek nie nadaje się do gazety - śmieje się "surowy tata".

Kim są surowi rodzice

Jakubowscy nie są w Mielcu anonimową rodziną. Pan Ryszard - dla przyjaciół "Misiek" - to były lekkoatleta Stali Mielec, trenował rzut młotem. Z wyglądu wysoki barczysty mężczyzna - typowy "surowy rodzic".

W rzeczywistości dusza człowiek z poczuciem humoru. Obecnie jest trenerem w Stali. Jego wychowankiem jest Jakub Giża, wicemistrz świata juniorów. Dodatkowo pracuje jako ochroniarz w klubie muzycznym.

Pani Mirosława kiedyś uprawiała rzut dyskiem. Teraz i ona aktywnie działa w Stali, pomaga w prowadzeniu lekkoatletycznego klubu, szuka sponsorów.

Na swoim osiedlu załatwiła już nowe boisko dla dzieci. Kilka tygodni temu zorganizowała charytatywną imprezę na rzecz chorej dziewczynki, którą czeka kosztowna operacja.

Do udziału w programie namówił ich Witold Pieróg, pracownik Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Tam właśnie TVN szukał sportowych "Surowych rodziców".

Małżeństwem są od 32 lat, wychowali trójkę dzieci i doczekali się trójki wnuczek. Pan Ryszard czeka wciąż na wnusia. - Na razie jestem tylko mężem babci - mówi z humorem.

A jak zapamiętają swój udział w programie? Czy udało się choć trochę wpłynąć na dwójkę nastolatków.

- Pięć dni to zdecydowanie za mało, aby do nich dotrzeć - przyznaje szczerze pani Mirosława. Choć, zaznaczyć trzeba, małe sukcesy odnieśli.

- Po powrocie do domu Damian odbył z ojcem trudną rozmowę - mówi pan Ryszard. - Zaczęli rozwiązywać krzyżówki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24