Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszystko o zawałach serca. Rozmowa z kardiologiem

Andrzej Piątek
Archiwum
Rozmowa z kardiologiem, dr. hab. n. med. Maciejem Lesiakiem z Uniwersytetu Medycznego w Warszawie, przewodniczącym Sekcji Interwencji Sercowo - Naczyniowych Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego

- Zawał serca często dopada nas w domu, w pracy, na wycieczce… To wynika ze statystyki. Czy pan to potwierdza?

- Tak. Na stu pacjentów, u których wystąpił zawał serca ok. 25 umiera przed dotarciem do szpitala, natomiast z grona stu, którzy tam dotrą w porę umiera trzech do czterech. Dzieje się tak, ponieważ pomoc przychodzi za późno. Niepokojąco i niebezpiecznie wydłuża się czas między wystąpieniem ostrego ataku wieńcowego, a dotarciem do ośrodka kardiologii inwazyjnej, gdzie lekarze mogą szybko i skutecznie przywrócić przepływ krwi do serca i uratować komuś życie. Im wcześniej chory trafi na zabieg, tym mniejsze ryzyko. Polacy są w ogonie Europy, jeśli idzie o wykorzystanie tych bezcennych pierwszych 120 minut dla uratowania życia.

- Ale jak poznać, że sytuacja jest groźna?

- Kiedy odczuwamy kłucie w sercu, ból punktowy przy oddychaniu - jest raczej pewne, że to nic groźnego. Serce jest wielkości mniej więcej pięści jego właściciela. Nie może więc boleć w jednym punkcie. Jeżeli ból trwa kilka dni bez przerwy - też nie może to być niedotlenienie serca, bo ono nie może trwać aż tak długo. Ból wieńcowy jest bólem niedokrwiennym, a serce nie może być niedokrwione przez tak długi czas. Mogą to być dolegliwości związane z neuralgią międzyżebrową, ze schorzeniami kręgosłupa lub jakimś urazem. Ból zawałowy wypełnia całą klatkę piersiową, promieniuje do ramion i rozlewa się dając uczucie rozpierania i obręczowego ucisku.

- I co wtedy?

- Nie wolno zwlekać i należy natychmiast wezwać pomoc. Nawet jeśli jesteśmy przeświadczeni, że u nas zawał jest niemożliwy, że dotąd nie było żadnych awarii, że czuliśmy się dobrze. Zawał dopada na ogół z zaskoczenia, bez wcześniejszych dolegliwości. Trzeba więc sobie uświadomić, jakie czynniki ryzyka mu sprzyjają. Może to być wiek: mężczyzn zawał dopada ok. 60 roku, kobiety - kilka lat później. Także palenie papierosów - u palaczy ten dramatyczny moment występuje nawet o 10 lat wcześniej niż u niepalących. Mogą to być skłonności rodzinne, genetyczne, na które wpływu nie mamy. Również uwarunkowania wynikające z nadciśnienia tętniczego lub cukrzycy. Jednym z najważniejszych czynników ryzyka są zaburzenia lipidowe, czyli zbyt wysoki poziom pewnych frakcji cholesterolu.

- Kto powinien wykazywać zwiększoną czujność?

- Osoby, w których rodzinach występowały zawały serca w wieku dość młodym: u rodziców, rodzeństwa, dziadków. Dziedziczy się skłonność do choroby, a nie chorobę. Jeśli jednak do tej skłonności doda się palenie papierosów, otyłość, zaburzenia lipidowe, zwiększony poziom cholesterolu, cukrzycę, brak ruchu, choroba serca staje się bardzo prawdopodobna. W tej sytuacji przestrzeganie reguł zdrowego stylu życia jest koniecznością.

- To prawda, że chorzy z zawałem najczęściej na własną rękę próbują dotrzeć do lekarza?

- Tak. Polska jest jednym z tych krajów w Europie, gdzie pacjenci z takimi objawami są skłonni na własną rękę korzystać z taksówki, tramwaju, swojego samochodu. To błąd! Prywatny czy publiczny transport w przepadku bólu wieńcowego jest niedopuszczalny. Taki chory powinien mieć jak najprędzej wykonane EKG i na jego podstawie zostać skierowany do szpitala. Jeśli lekarz, który je wykonuje ma problemy z j odczytem, konsultuje się ze specjalistą. Obecnie może to zrobić przesyłając zapis EKG za pomocą telefonu komórkowego do ośrodka, w którym specjalista - kardiolog pomoże mu zinterpretować. To wszystko ma na celu skrócenie drogi z domu pacjenta do pracowni hemodynamicznej, a nie do pierwszej lepszej przychodni lub szpitala. To, co stanie się potem z zawałowcem, jeśli w porę zostanie wezwany właściwy zespół medyczny, jest w Polsce zorganizowane dobrze. W ciągu ostatnich 30 lat śmiertelność szpitalna u pacjentów z zawałem zmniejszyła się dziesięciokrotnie. Kiedyś traciliśmy co trzeciego z pacjentów. Teraz co trzydziestego! Stało się tak dzięki angioplastyce pierwotnej, czyli tak zwanemu balonikowaniu. Zabieg ten polega na otwarciu naczynia cewnikiem balonowym, i wszczepieniu stentu, sprężynki zapewniającej długotrwałą drożność tętnicy.

- Niemniej ważne jest ścisłe współdziałanie kardiologów z pogotowiem ratunkowym. Z tym nie jest chyba najlepiej?

- Przede wszystkim powinniśmy zadbać o to by droga z domu pacjenta do pracowni, w której będzie zrobiony zabieg angioplastyki była jak najkrótsza. Ustawa o ratownictwie medycznym wprowadziła Szpitalne Oddziały Ratunkowe, które są pierwszymi odbiorcami pacjentów bez względu na rodzaj zagrożenia, przyjmują i diagnozują stany nagłych zagrożeń życia. Dla chorego z zawałem serca, potwierdzonym EKG wykonanym w domu lub podczas transportu ominięcie Szpitalnego Oddziału Ratunkowego skróciłoby istotnie czas do ratującego życie zabiegu angioplastyki pierwotnej. Kardiolodzy chcieliby więc, by chory na serce, w stanie zawału, omijał pośrednie ogniwa i prostą drogą trafiał do ośrodków inwazyjnych, gdzie natychmiast zostanie wykonany zabieg.

- Tym bardziej, że już w karetce podejmuje się leczenie?

- Tak. Współczesna kardiologia dysponuje dwoma metodami leczenia ostrych zawałów i otwierania zablokowanej przez skrzeplinę tętnicy wieńcowej. Albo skrzep krwi, który tworzy się po pęknięciu blaszki miażdżycowej usuwa się mechanicznie - jest to tak zwana angioplastyka pierwotna, czyli balonikowanie z implantacją stentu. Metoda ta cieszy się 95 procentową skutecznością. Drugą metodą jest rozpuszczanie skrzepliny z pomocą leków. Ma tę zaletę, że można stosować ją natychmiast, w domu pacjenta lub w karetce. Ale jeśli nie zastosuje się tej metody bardzo szybko, w trakcie dwóch godzin od początku dolegliwości nie rozpuści się przeszkody w tętnicy, bo ta już się zbyt umocni. Mogą też wystąpić powikłania.

- Jak pan ocenia kardiologię inwazyjną w naszym kraju?

- Ponad 70 proc. pacjentów z zawałem serca leczymy już tą najskuteczniejszą metodą - angioplastyką pierwotną z wszczepieniem stentu. Śmiertelność jest dzięki temu wielokrotnie niższa niż była kiedyś. Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne wdraża obecnie we wszystkich krajach Europy program "Stent for Live". Ma na celu upowszechnienie się angioplastyki pierwotnej jako podstawowego sposobu leczenia zawału serca. Celem jest osiągnięcie liczby 600 takich zabiegów na każdy milion mieszkańców każdego kraju. U nas w roku minionym wskaźnik ten wyniósł 710 osób. Mamy dobrze zorganizowaną sieć ośrodków kardiologii inwazyjnej i coraz sprawniejszy system.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24