Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory prezydenckie 2020: Zacięta walka o stanowisko prezydenta połowy Polaków. Taka będzie II tura [ANALIZA]

Witold Głowacki
Witold Głowacki
123RF
Choć I turę wyborów prezydenckich mocno wygrał Andrzej Duda, w II turze potencjały i jego, i Rafała Trzaskowskiego są mocno zbliżone. Obaj muszą zabiegać o każdy głos - ze szczególnym uwzględnieniem wyborców Krzysztofa Bosaka z I tury. Na koniec zwycięzca tych wyborów wygra o włos. Nie będzie prezydentem wszystkich Polaków, ale tylko ich połowy.

Nie sposób dziś przewidzieć, czy to Andrzej Duda, czy raczej Rafał Trzaskowski okaże się zwycięzcą II tury wyborów prezydenckich. Można za to z dużym prawdopodobieństwem wskazać jej przybliżony wynik procentowy i jego główną, zasadniczą konsekwencję. 50 procent z groszami, może 51, zapewne nie więcej niż 52 - na taki właśnie wynik zwycięzcy się dziś zanosi. To oznacza, że wygrana nastąpi o włos. Ten zaś, kto wygra, przynajmniej na początku kadencji nie będzie łączył, lecz dzielił - w oczach tej przegranej połowy Polaków, będzie tej porażki symbolem. Kluczem do zwycięstwa może być zaś pozyskanie jak największej liczby wyborców Krzysztofa Bosaka. Nie przypadkiem więc na wyścigi umizgują się do nich w tym momencie i Duda, i Trzaskowski.

Na pierwszy rzut niewprawnego oka te wybory mogłyby się wydawać już przesądzone. Pierwsza tura zakończyła się liczbowo zdecydowanym zwycięstwem Andrzeja Dudy. Uzyskał on 8,450 tys. głosów, co przekłada się na 43,5 proc. głosujących. Trzaskowski natomiast dostał 5,910 tys. głosów - czyli zagłosowało na niego ok. 30,5 procenta wyborców. Jeśli mielibyśmy porównywać te wyniki z I turą poprzednich wyborów prezydenckich, to tym razem Andrzej Duda poprawił swój wynik względem 2015 roku o ponad 3,3 mln głosów i 9 punktów procentowych. Tymczasem Rafał Trzaskowski zebrał wprawdzie o prawie milion głosów więcej od Bronisława Komorowskiego, jednak jego wynik procentowy jest o 3 punkty niższy - to kwestia zdecydowanie wyższej niż 2020 roku frekwencji.

W pierwszej turze wyborów 2015 roku różnica wyników wynosiła zaledwie ok. 150 tysięcy głosów i 1 punkt procentowy na korzyść Dudy. Tym razem przewaga Dudy to aż ponad 2,5 miliona głosów i 13 punktów procentowych. Czy jest zatem pozamiatane? Wcale niekoniecznie.

W tych wyborach Duda pod jednym zasadniczym względem znajduje się w sytuacji gorszej niż Bronisław Komorowski po I turze 2015 roku - otóż dalsze możliwości pozyskiwania przez niego głosów są zdecydowanie ograniczone. W większej skali może mu się marzyć jedynie przeciąganie na swoją stronę wyborców Krzysztofa Bosaka, poza tym może liczyć jedynie na przepływ nieznacznych lub bardzo nieznacznych części elektoratów niektórych kandydatów, którzy przepadli w I turze.

Trzaskowski zaś znajduje się w sytuacji, która może kojarzyć się z tą, z której skorzystał Duda w 2015 roku. Wtedy o zwycięstwie Dudy w II turze przesądzili wyborcy Pawła Kukiza, który w I turze uzyskał zaskakująco wysoki wynik - otrzymując prawie 21 procent głosów, co przekładało się na 3,1 mln wyborców. Tym razem na korzyść Trzaskowskiego działają wyniki Szymona Hołowni - który otrzymał prawie 3 miliony głosów i 14 punktów procentowych (pamiętajmy o różnicy frekwencji), ale także jest on naturalnym beneficjentem przegranej Władysława Kosiniaka-Kamysza i Roberta Biedronia.

To wszystko sprawia, że choć Duda pozostaje faworytem, również Trzaskowski jak najbardziej może myśleć o zwycięstwie w II turze wyborów. Wszystko będzie zależało od tego, jakie decyzje podejmą wyborcy kandydatów, którzy przepadli w I turze.

Potencjał Dudy
Główną grupą wyborców, o którą będzie walczył Andrzej Duda aż do II tury, jest elektorat Krzysztofa Bosaka. Jego pozyskanie nie będzie jednak wcale proste. Tu musimy sobie jasno powiedzieć jedno - uleganie stereotypom, w myśl których na kandydata z Ruchu Narodowego głosowali wyłącznie narodowcy i narodowi katolicy, to spory błąd. Wyborcy Krzysztofa Bosaka nie są elektoratem o jednorodnym charakterze, więcej - byli elektoratem wyjątkowo wręcz jak na te wybory niejednorodnym. Są wśród nich i krótko ogoleni działacze organizacji skrajnej prawicy, i członkowie klasy średniej i wreszcie zwolennicy innych nurtów politycznych, które stworzyły Konfederację - w tym ultraliberałowie, libertarianie a nawet anarchokapitaliści. Dla części z nich Andrzej Duda jest zupełnie akceptowalnym kandydatem drugiego wyboru, dla części „zdrajcą” prawdziwie narodowych ideałów, dla części wreszcie „socjalistą”, który wraz z PiS uprawia „rozdawnictwo”.

Sondażownie, badając preferencje i potencjał przepływów wyborców Bosaka, zakładają więc z góry spory margines błędu. Uśredniając wszelkie dotyczące tego prognozy możemy sobie powiedzieć, że jedynie około połowy (lub niewiele ponad połowa) wyborców Bosaka ma dziś pewność , że odda swój głos na Dudę. Kolejna ich część skłania się raczej do zostania w domu - rzecz jasna odpowiednia kampania prowadzona przez Dudę może ich jednak od tego odwieść. Są też i tacy, którzy zagłosują na Trzaskowskiego. Dane o potencjalnych przepływach tego elektoratu są niejednorodne. W ostatnich przedwyborczych badaniach szacunki były bardzo rozbieżne. O ile według IBRiS Duda mógłby liczyć tylko na ok. 300 tysięcy głosów wyborców Bosaka, o tyle według Pollstera byłoby ich ok. 650 tysięcy.

Oprócz wyborców Krzysztofa Bosaka Duda może już liczyć tylko na mniejszościowe pule elektoratu Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza. W tym pierwszym przypadku stawka jest teoretycznie oczywiście o wiele wyższa - Hołownia uzyskał w I turze prawie 2,7 miliona głosów i tym samym prawie 14 proc., jeśli chodzi o wynik procentowy. W praktyce jednak możliwość głosowania na Dudę w II turze deklarowała jedynie nieznaczna część wyborców Hołowni. Sam kandydat ogłosił zaś po I turze, że w II turze zagłosuje przeciwko Andrzejowi Dudzie. Nie wezwał swoich wyborców do tego samego - bo to kłóciłoby się z jego formułą obecności w polityce, jednak jasno zasugerował, kogo w tych wyborach uważa za „mniejsze zło”. To zaś oznacza jednoznaczny sygnał wysłany przez Hołownię do jego wyborców. Zważywszy, że IBRiS już przed I turą szacował możliwy przepływ wyborców Hołowni na rzecz Dudy zaledwie na 9 proc., ten odsetek może się jeszcze zmniejszyć.Jeśli nawet nie, to 300 tysięcy głosów wyborców Hołowni to absolutne maksimum, na które może liczyć Andrzej Duda opierając się na danych.

W przypadku wyborców Władysława Kosiniaka-Kamysza, Duda może liczyć w najlepszym razie na jedną piątą tego elektoratu. W najlepszym dla niego razie dawało by to jakieś 70 tysięcy głosów.

Jeśli chodzi o wyborców Roberta Biedronia, na Andrzeja Dudę nie zagłosuje prawie żaden. W tym wypadku IBRiS „daje” Dudzie 3 proc. wyborców kandydata Lewicy a znacznie bardziej dla niego przychylny Pollster 7 proc. W tym najlepszym dla Dudy razie (co jest bardzo mało prawdopodobne) byłoby to około 30 tysięcy głosów.

Jeśli przyjmiemy same maksymalne poziomy szacunków przepływów elektoratów na rzecz urzędującego prezydenta, zobaczymy, że w II turze Andrzej Duda może liczyć w najlepszym dla siebie razie na około miliona głosów od wyborców kandydatów, którzy nie dostali się do II tury. Jeśli nie uda mu się zmobilizować całkiem nowego elektoratu (co zdaje się być już trudne przy tak wysokiej frekwencji, jak ta z I tury), górny pułap liczby głosów, które może uzyskać w II turze to mniej więcej 9 i pół miliona.

Gdyby jednak miały się spełnić same niekorzystne dla Dudy prognozy, to wówczas w II turze uzyskałby on nieco mniej niż 9 milionów głosów. Różnica jest więc naprawdę znaczna.

Potencjał Trzaskowskiego
Dotychczasowe sondaże mówią nam jedno - Rafał Trzaskowski może spodziewać się znacznie większych przepływów wyborców swych kontrkandydatów z I tury niż Andrzej Duda. W pierwszej kolejności będą to głosy zdecydowanej większości wyborców Szymona Hołowni. W drugiej - prawie wszyscy wyborcy Roberta Biedronia i zdecydowana większość wyborców Władysława Kosiniaka-Kamysza. W trzeciej - której jednak ze względu na rozmiar całej liczącej ponad 1,3 mln głosów puli nie należy lekceważyć - pewna bliżej nieokreślona część wyborców Krzysztofa Bosaka.

Zacznijmy od Hołowni. W najlepszym dla Trzaskowskiego razie (szacunki IBRIS i Polstera są tu niemal identyczne), może on liczyć aż na prawie 2 miliony głosów wyborców Hołowni.

Do tego dochodzi około 300 tysięcy głosów od Władysława Kosiniaka Kamysza i ok. 400 tysięcy głosów od Roberta Biedronia - znów sondażownie są tu względnie zgodne.

Gigantyczne są za to rozbieżności dotyczące liczby wyborców Krzysztofa Bosaka gotowych do zagłosowania na Trzaskowskiego. O ile według Polstera mogłoby ich być około 250 tysięcy, o tyle według IBRiS - aż 550 tysięcy.

Rzecz jasna Trzaskowski ma przede wszystkim swych własnych wyborców. W I turze było ich 5,9 miliona. Jeśli to wszystko posumujemy, zobaczymy, że Trzaskowski w najgorszym dla siebie razie miałby około 8,8 miliona głosów, a w tym najlepszym ok. 9,1 miliona. Podobnie jak w wypadku danych dotyczących głosów na Andrzeja Dudę, także i w tym wypadku mówimy o liczbach wynikających z prostej symulacji opartej na wynikach I tury i frekwencji w niej odnotowanej i na sondażowych prognozach przepływów elektoratów.

Jeśli więc literalnie zastosowalibyśmy najlepsze z punktu widzenia samych kandydatów wyniki przedwyborczych badań potencjalnych przepływów wyborców z I tury, zobaczylibyśmy rzecz następującą. W scenariuszu najkorzystniejszym dla Dudy wygrałby on z Trzaskowskim stosunkiem 9,3 miliona głosów do 8,8 miliona. W scenariuszu najkorzystniejszym dla Trzaskowskiego to on jednak byłby zwycięzcą - z 9,1 milionami głosów. Duda musiałby zadowolić się niespełna 9 milionami głosów

To byłaby sytuacja bliska równowagi - z pewnym wskazaniem na Andrzeja Dudę. Problem w tym, że samo podstawienie wyników z I tury pod sondażowe prognozy przepływów elektoratów wcale nie daje nam ostatecznego wyniku. Nie mamy bowiem pewności zarówno co do tego, jak będzie wyglądała frekwencja w II turze, jak i co do tego, jak będzie wyglądało i czym skutkowało w oczach wyborców ostatnie starcie kandydatów w przedwyborczym tygodniu.

Dwie zagadki - frekwencja i umizgi do Konfederacji
Jedną z większych niewiadomych tej drugiej tury będzie frekwencja - ona zaś może znacząco wpływać na ostateczny wynik. Przy starciu tak spolaryzowanych kandydatów jak Duda i Trzaskowski czysto teoretycznie frekwencja powinna być nawet nieznacznie wyższa niż w wypadku I tury. Do dziś niepobity frekwencyjny rekord Polski został ustanowiony właśnie w II turze wyborów prezydenckich z 1995 roku. Rywalizacja między Lechem Wałęsą i Aleksandrem Kwaśniewskim przyciągnęła do urn ponad 68 procent wyborców. Polityczne starcie między obozem dawnej „Solidarności” a wracającymi do władzy postkomunistami było zaś niezwykle gorące i ostre. Znów czysto teoretycznie, jeśli weźmiemy pod uwagę poziom napięcia na linii PiS-opozycja tym razem mogłoby być podobnie. Byłoby jednak bardzo nierozsądne ulegać tu takiej logice.

Rozstrzygające wyborcze starcie odbędzie się przecież 12 lipca. To jest zaś już pełny sezon wakacyjny - w takim terminie od wielu lat nie odbywały się w Polsce żadne istotne wybory. Nikt do końca nie wie, jak wielu Polaków wybierze tym razem grilla czy plażę zamiast „święta demokracji”.

Na tym nie koniec. Wyborców Szymona Hołowni, Roberta Biedronia, Władysława Kosiniaka-Kamysza i Krzysztofa Bosaka mnóstwo dzieli, ale jedno łączy. Są mianowicie krytycznie lub bardzo krytycznie nastawieni wobec duopolu PO-PiS oraz treści i stylu polityki ostatniego piętnastolecia. Sytuacja, w której mają do wyboru już tylko kandydatów tych dwóch partii może być dla nich demotywująca.

Pozostaje jeszcze jeden problem - tego, że obaj kandydaci skazani są na umizgi do elektoratu Konfederacji. Pamiętamy już, że to elektorat Krzysztofa Bosaka jest tą największą grupą wyborców, do której mogą próbować się odwoływać obaj kandydaci. Co więcej sondażownie bardzo różnie szacują ich głosy w II turze - wynika z tego dość wyraźnie, że to właśnie oni mogą przesądzić o wyniku. Andrzej Duda zdaje się ryzykować relatywnie niewiele zabiegając o wyborców Bosaka - z punktu widzenia kandydata prawicy to raczej kwestia rozszerzenia oferty. Rafał Trzaskowski znajduje się tu w znacznie trudniejszej sytuacji. Każdy zbyt niski ukłon w stronę Konfederatów może skłaniać do rezygnacji z udziału w II turze niektórych wyborców Biedronia czy Hołowni, może tez wywoływać ambiwalentne uczucia nawet u części twardego elektoratu Platformy. Pozyskanie odpowiedniej liczby wyborców Bosaka przy jednoczesnym niezrażeniu do siebie wyborców pozostałych kandydatów to dla Trzaskowskiego naprawdę karkołomne zadanie.

Prezydent połowy Polaków
Wyniki I tury - także w kontekście poprzednich cykli wyborczych - mówią nam jasno, że procesy polaryzacji politycznej w Polsce tylko się pogłębiają - przy czym stają się niepokojąco trwałe. Ich widocznym już skutkiem staje się także polaryzacja o stricte społecznym charakterze. Wyborcy ze wschodu i południa kraju głosują generalnie na PiS, podczas gdy wyborcy z zachodu i Pomorza generalnie na Platformę. Prawo i Sprawiedliwość nie ma większych szans na wygraną w żadnym mieście wojewódzkim, podczas gdy Platforma święci tam triumfy. Na PiS chętnie głosuje za to wieś i mieszkańcy najmniejszych ośrodków miejskich. Polityczny konflikt między dwiema partiami w polskich warunkach nakłada się na wielkie procesy społeczne o charakterze globalnym i dodatkowo je zaostrza. Rosnące napięcia i opozycje typu: miasto-wieś, peryferie-centrum, tradycja-modernizacja, klasa średnia-klasy aspirujące - to wszystko staje się paliwem regularnej politycznej wojny. W ten właśnie sposób wojna PiS z PO staje się też starciem stylów życia, systemów wartości i modeli cywilizacyjnych - z punktu widzenia spójności polskiej tkanki społecznej to jak najgorsze wiadomości.

Zwycięzca tych wyborów, kimkolwiek będzie, wygra niewielką przewagą głosów. Nie zacznie swej kadencji w roli „prezydenta wszystkich Polaków”. On będzie prezydentem tylko ich połowy. Jeśli zdołałby się wznieść ponad swój partyjny rodowód i z roli beneficjenta i uczestnika politycznego konfliktu przejść do bardziej wspólnotowego wymiaru prezydentury, byłaby to w Polsce zupełnie nowa jakość. W kontekście pierwszej kadencji Andrzeja Dudy i jedynej kadencji Bronisława Komorowskiego wydaje się to jednak zupełną mrzonką.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wybory prezydenckie 2020: Zacięta walka o stanowisko prezydenta połowy Polaków. Taka będzie II tura [ANALIZA] - Portal i.pl

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24