Jak udało nam się wczoraj ustalić Bronisław K., który był w domu w momencie wybuchu, nadal jest w ciężkim stanie. Jest leczony we Wschodnim Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej. Zawiózł go tam śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Huk był potężny
Był piątek ok. 14. Piętrowy dom stojący przy krajowej "dziewiątce" nagle zmienia się w kulę ognia. Siła wybuchu jest tak potężna, że w promieniu kilkudziesięciu metrów w okolicznych budynkach pękają szyby w oknach.
- Huk był przeokropny. Wszystkie donice z kwiatami pospadały z mojej werandy, a mnie samą przez ten podmuch dosłownie ścięło z nóg. Przewróciło mnie chociaż byłam w domu - relacjonuje na gorąco pani Maria, jedna z sąsiadek Bronisława K.
W rejon wybuchu zjechało 12 zastępów straży pożarnej.
- Jednym z elementów naszego ostatniego szkolenia była akcja ratownicza podczas katastrofy budowlanej połączonej z pożarem. Nie przypuszczałem, że tak szybko będziemy się musieli zmierzyć z czymś podobnym w rzeczywistości - mówi Damian Łojek ze strzyżowskiej komendy PSP. - To już trzeci wybuch na terenie tej gminy w ostatnim czasie. W ubiegłym tygodniu w Jaworniku kobieta sprzątając kuchnię zdetonowała pocisk przeciwlotniczy. Niewypał z czasów II wojny eksplodował także miesiąc temu w Gwoździance - dodaje.
Powiatowy inspektor budowlany, który oglądał ruiny pozostałe po domu w Baryczce, nie pozostawił żadnych złudzeń, co do jego dalszych losów: - Budynek do natychmiastowej rozbiórki - stwierdził.
Bronisław K. handlował butlami z gazem. Przybyli na miejsce po eksplozji pracownicy pogotowia gazowego nie mogli się doliczyć dwóch butli. Możliwe, że to one były źródłem wybuchu.
- To, a także czy eksplozja była wynikiem wypadku, czy celowego działania będzie wiadomo, gdy eksperci zakończą pracę - mówi Bartosz Wilk z KWP w Rzeszowie.
Groził, że wysadzi dom
Z naszych ustaleń wynika, że opcja celowej eksplozji jest dość prawdopodobna.
Dom, który wyleciał w powietrze miał zostać zlicytowany a aukcji komorniczej 1 lipca. Była synowa Bronisława K., z którą rozmawialiśmy, twierdzi, że gospodarz kilkakrotnie groził, że prędzej wysadzi dom niż odda go komornikowi. W budynku Bronisław K. mieszkał wraz z żoną. Ta w momencie wybuchu była akurat u sąsiadki. Zaopiekował się nią syn, który mieszka w pobliżu.
Ale Bronisław K. to nie jedyny poszkodowany w wybuchu. Dobytek straciła dwójka lokatorów, którzy wynajmowali u niego górną kondygnację.
- Na szczęście, nie było nas wtedy w domu, ale w środku zostały nasze pieniądze, ubrania i dokumenty. W jednej sekundzie zostaliśmy z niczym i bez dachu nad głową - mówi pan Marcin. - Gospodarz nie raz krzyczał, że wszystko wysadzi w powietrze, ale nie sądziłem, że naprawdę się do tego posunie - dodaje załamany mężczyzna.
On i jego współlokatorka nie są mieszkańcami gminy, nie mogą więc liczyć ze strony władz na jakieś większe wsparcie. - Niestety, mam związane ręce - twierdzi wójt Niebylca Zbigniew Korab.
Do tematu wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?