Zamknij

Nowiny

Jak podaje agencja AIP, pierwszy wybuch miał miejsce niedaleko stanowisk odpraw pasażerów korzystających z linii American Airlines, drugi w brukselskich metrze, niedaleko centralnych gmachów unijnych.
Zamachy miały miejsce dzień po tym, jak belgijski minister spraw wewnętrznych ostrzegał przed taką groźbą po piątkowym aresztowaniu jednego z podejrzanych o listopadowy zamach w Paryżu Salaha Abdeslama.

Świadkowie tych tragicznych wydarzeń opisywali wstrząsające sceny, kiedy ranni błagali o pomoc, inni zaś w popłochu starali się uciec jak najdalej z miejsca eksplozji.

Zamach na podbrukselskim lotnisku miał miejsce o 8 rano, a dokładnie 79 minut później kolejny wybuch, tym razem na stacji metra około 400 metrów od kwatery głównej Unii Europejskiej w belgijskiej stolicy.
Przed zamachem na lotnisku świadkowie mówili o mężczyznach krzyczących po arabsku. Chwilę później doszło do ataku terrorystów.

Samir Derrouich pracował w lotniskowej restauracji i twierdzi, że dwa wybuchy miały miejsce niemal równocześnie. - Po chwili pojawiła się krew, to był koszmar, apokalipsa – opowiadał.
Zaraz po tym zamachu belgijskie władze zdecydowały się ogłosić najwyższy, czwarty stopień zagrożenia terrorystycznego.

Strażacy, którzy weszli do lotniskowej hali znaleźli trzeci ładunek, który na szczęście nie eksplodował.


- Wybuchy dzieliło nie więcej niż dziesięć sekund – opowiadał 30-letni Dries Valaert, który był zaledwie 30 metrów od pierwszej eksplozji. Opowiadał o ciężko rannej nastolatce i potwornej panice, jaka zapanowała na lotnisku.
Valaert, który leciał na biznesowe spotkanie do Berlina twierdzi, że odpalony został ładunek wybuchowy ukryty w torbie, nie był to pas, który nosił samobójca.


- Słyszałem mężczyznę, który był niedaleko mnie, coć krzyczał po arabsku i po chwili doszło do kolejnego wybuchu – dodaje Alphonse Youla, jeden z pracownik portu lotniczego w Brukseli.
Kiedy mówił te słowa jego ręce ociekały krwią. To był horror, widziałem co najmniej siedmiu zabitych. Widziałem też dwóch ciężko rannych mężczyzn, którzy zakrywali swoje krwawiące głowy rękoma, to było straszne.
Po panice służbom lotniskowym udało się opanować sytuację i przerażonych pasażerów odprowadzano do podstawionych autobusów, które zabierały ludzi w bezpieczne miejsce.


O godzinie 9.19 kolejna eksplozja na stacji metra przy Rue de la Loi. 32-letni Alexandre Brans został ranny w tym zamachu. Miał i tak szczęście, bo zginęło tam co najmniej dziesięć osób. - Byłem już na stacji, kiedy wybuchło, na szczęście nic mi się nie stało. Słyszałem, jak zarządzano ewakuacje stacji metra – opowiada mieszkaniec Brukseli Shigeo Sugimoto.

Samoloty, które miały lądować na lotnisku Brussels-Zaventem, które odprawia rocznie 21 milionów pasażerów przekierowywano do Antwerpii, Liege oraz do innych portów. W reakcji na te zamachy największe europejskie lotniska wprowadziły dodatkową ochronę.

  • https://nowiny24.pl/wybuchy-na-lotnisku-zaventem-w-belgii-zginelo-11-osob/rz/9772437/rw/5317