Wyciągi są tak kosztownymi inwestycjami, że bez pomocy banków, trudno uruchomić i rozwijać narciarski biznes.
- Banki przestraszą się wyników tego sezonu - uważa Bronisław Mrugała, właściciel wyciągów "Laworta" i "Gromadzyń" w Ustrzykach Dolnych. - Będą szczegółowo analizować biznesplany, traktując wyciągi jako przedsięwzięcia o podwyższonym ryzyku.
Gimnastyka z kredytami
Choć "Laworta" i "Gromadzyń" należą do najpopularniejszych w naszym regionie, sezon był tak kiepski, że Mrugała już początku stycznia wystąpił do banku o restrukturyzację kredytu.
- Ci, którzy tego nie zrobili, będą mieć kłopoty. A wszyscy właściciele wyciągów są zadłużeni - dodaje Mrugała.
- Będziemy musieli mocno się gimnastykować, by spłacać raty - potwierdza Józef Konieczny, prezes Stali Sanok, która jest właścicielem wyciągu w Karlikowie. - Przez najbliższych kilka lat możemy zapomnieć o inwestycjach.
- Nie będę ujawniać wysokości naszych strat, ale to najgorszy sezon od początku naszego istnienia - ocenia Marta Skubisz, kierownik ośrodka "Lesko Ski" w Weremieniu.
Ratunek w hotelach
Tymczasem w konkurencyjnych do Bieszczadów regionach, powstają kompleksy turystyczno - rekreacyjne. Nawet, gdy nie ma śniegu można w nich atrakcyjnie spędzić czas. W Bieszczadach obok istniejących hoteli nie ma warunków do budowy wyciągów, a tam gdzie są warunki nie ma hoteli.
- Właściciele wyciągów ich nie wybudują, bo nie mają pieniędzy. A o nowe hotele aż się prosi. W Ustrzykach Dolnych na pewno jest na nie miejsce - uważa Mrugała.
Wyższe mandaty od skarbówki z początkiem maja