Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wycinają nam Bieszczady? Aktywiści Inicjatywy Dzikie Karpaty kontra leśnicy. To już prawdziwa wojna

Andrzej Plęs
Protest Inicjatywy Dzikie Karpaty przed siedzibą Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. To tu doszło do rękoczynów
Protest Inicjatywy Dzikie Karpaty przed siedzibą Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. To tu doszło do rękoczynów Inicjatywa Dzikie Karpaty
W Lesie Bukowym „Bieszczadzkie niedźwiedzie biorą sprawy w swoje łapy!!!”, w lesie pod Mucznem między drzewami rozpiął się protest hamakowy, ale dopiero rękoczyny w czasie protestu pod Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych w Krośnie zwróciły uwagę opinii publicznej na alarm ekologów, że „wycinają nam Bieszczady”. Wobec protestów ekologów protestują bieszczadzcy leśnicy, toteż spór narasta i końca nie widać.

Że „wycinają nam Bieszczady w pień”, mówi się od lat. Jeszcze niedawno o sprawstwo rabunkowej wycinki drzew posądzano dużą podkarpacką firmę produkującą płyty wiórowe.

Być może rozgłos wokół ministerialnych planów trzebienia Puszczy Białowieskiej dodatkowo zaktywizował miłośników bieszczadzkich lasów, bo w 2018 zaistniała Inicjatywa Dzikie Karpaty, która za punkt honoru postawiła sobie ochronę zwierząt i drzewostanu przed myśliwymi i leśnikami.

„Wywodzi się ze społecznej troski i mobilizacji osób, chcących chronić karpacką przyrodę” - deklarują w oficjalnej internetowej metryczce. Chronić jest co, bo w tej części polskich Karpat zachowały jeszcze pozostałości dawnej puszczy, już rzadkość w Europie. Kłopot w tym, że i leśnicy deklarują czynną ochronę, tyle że wizja chronienia ekologów znacznie dobiega od wizji leśników, więc od czasu do czasu dochodzi do zwarcia.

Młodzi ekolodzy sprzeciwiają się wycince drzew w projektowanym rezerwacie "Las Bukowy pod Obnogą".

Ekolodzy z Inicjatywy Dzikie Karpaty protestują w hamakach. ...

Samodzielne patrolowanie leśnych zakamarków to było za mało. Podglądanie drwali przy pracy, dokumentowanie rozjeżdżonych ciężkim sprzętem przecinek leśnych, publikowanie informacji, czym służby leśne w Bieszczadach grzeszą przeciwko naturze, trafiało do niewielu, a z pewnością nie było w stanie powstrzymać planów gospodarki leśnej, jakie tworzono w regionalnej dyrekcji lasów, a przede wszystkim na szczeblu centralnym.

Podali nas do sądu

Zaczęli „od dołu”, bo jeszcze jesienią 2018 r. próbowali przekonywać nadleśnictwa w Lutowiskach, Cisnej, Stuposianach i Birczy, że powalanie nietkniętych ludzką ręką drzew to zbrodnia. Leśnicy nie posłuchali, więc aktywiści Inicjatywy wczesnym latem 2018 r. zaczęli rozdawać przed stuposiańskim nadleśnictwem ulotki, w których informowali i piętnowali „destrukcyjną” aktywność tutejszych leśników.

- Podali nas do sądu, że prowadzimy działalność informacyjną w miejscu do tego nie przeznaczonym i bez zgody nadleśnictwa

- opowiada Łukasz Synowiecki z Inicjatywy Dzikie Karpaty. - Sąd rejonowy nas uniewinnił. Nadleśnictwo odwołało się do okręgowego, ale ten też nas uniewinnił.

I to był początek stanu, w którym Inicjatywa z leśnikami miała już otwartą „kosę”. Z nadleśnictwem w Stuposianach bitwy nie wygrali, ruszyli do krośnieńskiej RDLP z listą postulatów, które sprowadzały się do jednego zasadniczego: nie tykać drzewostanu w otulinie Bieszczadzkiego Parku Narodowego oraz na terenie Turnickiego Parku Narodowego, który od niepamiętnych czasów jest tylko projektem, ale jest.

Zgody Regionalnej Dyrekcji LP nie było, więc wiosną następnego roku ekolodzy ruszyli do Warszawy, żeby tego samego domagać się od Dyrekcji Generalnej LP. Z takim samym skutkiem, choć warszawscy urzędnicy odesłali protestujących… do bieszczadzkich nadleśnictw.

Listę postulatów złożyli też w Ministerstwie Środowiska, echa żadnego nie było. Składanie protestów i postulatów przestało mieć sens. Inicjatywa przeszła do bardziej radykalnych działań, bo w latem 2019 r. ekolodzy rozbili obóz w bieszczadzkich lasach, żeby pilnować i dokumentować grabieżczą - jak twierdzą - aktywność Lasów Państwowych. Ze szczególnym uwzględnieniem przypadków wycinki drzew pomnikowych, których prawo wycina nie pozwoli, a które - przekonywali aktywiści Inicjatywy - wycinane są.

Zresztą nie tylko o drzewa szło, bo te wycięte trzeba jakoś wywieźć z lasu, więc ciężki sprzęt temu służący orze leśną glebę, dewastuje ściółkę i wyrywa w podłożu bardzo głębokie koleiny - argumentowali. A koleinami przewala się woda opadowa po ulewach, więc dewastacja terenu może nigdy się nie skończyć.

Nie o pojedyncze drzewa chodziło, tylko i całe lokalne ekosystemy. Jak w przypadku Lasu Bukowego pod Obnogą na granicy Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Młodego, bo zaledwie 100-letniego lasu, który miał się stać rezerwatem i dopóki miał być, piły motorowe go nie tykały. Nie tykały nawet padłych drzew, dróg tu nie było, więc i ruch turystyczny nie przeszkadzał naturze w rozwoju.

Lasy Państwowe zrezygnowały z własnego (!) sprzed kilkunastu lat pomysłu ustanowienia tu rezerwatu, zaczęła się zrywka drzew, a ta wymagała dróg dojazdowych, od których Las Bukowy co raz to gęstniał. Dzikie Bieszczady zaprotestowały. Najpierw w Nadleśnictwie Stuposiany, domagając się natychmiastowego zaprzestania wycinki drzew. Nadleśnictwo oświadczyło, że decyzje, co do gospodarki w Bukowym Lesie i planów ustanowienia tu rezerwatu zapadają „daleko wyżej”, więc drzewa w lesie padały dalej.

Aktywiści z Inicjatywy uznali, że negocjacje Bukowego Lasu nie uratują, zradykalizowali metody działania: 12 sierpnia między bukami rozpięli hamaki, w których zalegli i w taki to pasywny sposób protestu co najmniej utrudnili, jeśli nie uniemożliwili, prowadzenie wycinki i wykorzystanie maszyn transportowych.

Spotkania z aktywistami nie będzie

- Chcieliśmy trochę „zmiękczyć” nasz przekaz, żeby nie epatować kolejną blokadą - tłumaczy Synowiecki. - I nawiązać do turystycznego charakteru Bieszczadów, a turystyka tu to także - albo przede wszystkim - lasy, w obronie których przecież stajemy.

Tu działało ok. 30 obrońców natury. Dwa dni potem druga grupa rozpoczęła blokadę siedziby - nadleśnictwa w Stuposianach, przykuli się do trwałych instalacji obiektu, żeby nie można było usunąć ich siłą. Dość uciążliwie dla leśników, skoro pojawiła się policja i spisała dane protestujących. Po kilku godzinach tę formę protestu przerwali, bo osiągnięto porozumienie: nadleśnictwo obiecało zorganizować w ciągu kilku dni „spotkanie w terenie”, a do tego czasu wstrzymać wszelkie prace w Lesie Bukowym.

- Do spotkania i rozmów nie doszło, bo na pół godziny przed wyznaczonym terminem nadleśnictwo poinformowało nas, że spotkania nie będzie, a wycinka rusza na nowo - opowiada Synowiecki. - Za powód podano, że nie przerwaliśmy protestu. Tyle że nasz protest był w innym miejscu i w innym celu.

Czyli przed siedzibą Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Najgłośniejszy dotychczas protest, bo z elementami przemocy fizycznej, kiedy przed niespełna dwoma tygodniami aktywiści Inicjatywy obwiesili budynek RDLP transparentami: „Tracimy nasze dziedzictwo, chrońmy bieszczadzkie lasy”, „Starych drzew się nie wycina” i jeszcze o bieszczadzkich niedźwiedziach, które „biorą sprawy w swoje łapy”.

Chodziło głównie o zaprzestanie wycinki drzew w rejonach projektowanych rezerwatów. Kilka godzin protestu - blokady skłoniło dyrekcję RDLP w Krośnie do rozmowy z ekologami. Nic nie dały, bo leśnicy nie zgodzili się na przerwanie wycinki. Potem już poszło na ostro: wjeżdżający na teren RDLP samochód najechał na jednego z protestujących, dwóch niezidentyfikowanych mężczyzn dopadło grupkę z Inicjatywy.

- Wyrwali nam dwie kamery, zniszczyli i wyrzucili za ogrodzenie - relacjonowała jedna z aktywistek Inicjatywy. - Zaczęli nas wyzywać, zdzierali maseczki z naszych twarzy, szarpali.

Wezwano policję, która teraz ma wyjaśniać okoliczności zajścia. Ci z Inicjatywy mocno sugerowali, że ci dwaj agresorzy to prawdopodobnie pracownicy RDLP, po takiej, publicznie rzuconej sugestii, leśnicy już nie kryli oburzenia. Ani poczucia krzywdy. Kierownictwo RDLP w Krośnie stanowczo zaprzeczyło, by dwaj agresorzy byli pracownikami Lasów Państwowych. W oficjalnym komunikacie wyrażono żal, że Lasy Państwowe i pracownicy spółki są przez aktywistów proekologicznych oskarżani, obrażani, a starania leśników o lasy „w oczach aktywistów nie znajdują choćby cienia uznania”.

To leśnicy dbają o zachowanie bieszczadzkich lasów

„Kolejna kwestia to komunikacja między leśnikami a aktywistami - można przeczytać w komunikacie RDLP w Krośnie. - Wielokrotnie spotykaliśmy się i tłumaczyliśmy racje, które stoją za naszymi działaniami. Tym bardziej przykre dla nas jest, że ostrze krytyki, kierowane przez aktywistów, wymierzone jest w ludzi, którzy od kilku pokoleń dbają, by ten stan zachować“ - dodała dyrektor RDLP w Krośnie, nawiązując do starań leśników o „zachowanie trwałości lasów w Bieszczadach”.

I podaje przykłady wielu działań leśników w celu ochrony starych drzew, na których przecież Inicjatywie Dzikie Karpaty tak bardzo zależy. I to właśnie po tej akcji pod siedzibą regionalnej dyrekcji nadleśnictwo w Stuposianach odwołało spotkania z Inicjatywą. A ta nie przestaje działać.

- Patrolujemy lasy, dokumentujemy dewastujące drzewostan wycinki, publikujemy - wylicza Synowiecki. - Zamierzamy zradykalizować swoje działania, ale wciąż metodami pokojowymi.

Leśnicy skarżą się na niezrozumienie i niedocenienie przez ekologów. Ci skarżą się, że leśnicy są - o zgrozo - katami drzew. Obie strony oskarżają się wzajemnie o brak woli zrozumienia i porozumienia. I tylko dziw bierze, że te dwa środowiska, które na sztandarach mają troskę o las, stały się zaciekłymi wrogami.


ZOBACZ TEŻ: Harwester wycina drzewa w Nadleśnictwie Krasiczyn. Ekolodzy alarmują: Tak niszczy się środowisko!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24