Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wygrałem milion! I co teraz? - zastanawia się Krzysztof, zwycięzca "Milionerów"

Agnieszka Grabarska/Głos Szczeciński
Historyczna chwila w studiu "Milionerów"
Historyczna chwila w studiu "Milionerów" Serwis TVN
Właśnie padła główna wygrana - milion złotych - powiedział z nutą wzruszenia Hubert Urbański. Krzysztof Wójcik ze Szczecina zaniemówił... Zrobił to! Jako jedyny zawodnik w jedenastoletniej historii polskich "Milionerów".

Pozuje do zdjęć i chętnie nawiązuje rozmowę, ale widać, że niespodziewaną popularnością jest już zmęczony. Przez kilka dni jego twarz widniała na okładkach niemal wszystkich gazet.
- Marzę o tym, żeby to już wszystko ucichło - wyznaje. - Chcę jak najszybciej wrócić do pracy i normalnego życia.

Choć od momentu wygranej minął już miesiąc, ciągle nie może jeszcze uwierzyć w to co się stało. - Zgodnie z regułami programu do momentu emisji finałowego odcinka "Milionerów" wszystko musiałem trzymać w wielkiej tajemnicy. To był ogromny stres. Napięcie pękło w niedzielę przed telewizorem. Rodzina coś podejrzewała, ale gdy wszystko wyszło na jaw, nie mogła uwierzyć - wspomina Krzysztof.

Zasypany SMS-ami

Tuż po programie pierwsza z gratulacjami przybiegła mieszkająca po sąsiedzku koleżanka ze studiów. Później telefon rozgrzał się do czerwoności. W ciągu kilku godzin znajomi i przyjaciele przysłali 150 SMS-ów z gratulacjami. Telefon wyświetlił 70 nieodebranych połączeń.

- Odbieranie życzeń jest bardzo miłe. Chwilowa popularność także. Do takiej wygranej, pomimo wielkich emocji, trzeba podejść na spokojnie. Kiedy znajomi pytają, co teraz zrobisz, tysiące myśli przychodzą do głowy - przyznaje Krzysztof.
[obrazek2] Historyczna chwila w studiu "Milionerów" (fot. Serwis TVN)Pora na doktorat

Ale wie, co zrobi. Najważniejszą dla niego rzeczą jest napisanie doktoratu z technologii żywności.
- Nie chcę, żeby zabrzmiało to jak slogan, ale uważam, że nauka i to co mamy w głowie, to nasze największe bogactwo. Pieniądze, oczywiście, są potrzebne i ułatwiają życie, ale najważniejsze nie są. Przynajmniej nie dla mnie - zaznacza kategorycznie.
Dlatego po odebraniu pieniędzy najpierw opłaci należne 10 procent podatku, a resztę zainwestuje.

Zaszalał z butami

Jedyną rzeczą, jaka zamierza sobie kupić już teraz, to fotograficzny aparat. Marzy mu się sprzęt, dzięki któremu będzie mógł robić zdjęcia lecącym po niebie samolotom. Bo lotnictwo to obok wędkowania i fotografii jego największą pasja.

Podkreśla, że od dziecka uczony był szacunku do pieniędzy. Zanim dostał kieszonkowe, musiał wykonać jakąś drobną pracę. Tylko raz zaszalał w sklepie.
- Ze wspólnych zakupów z siostrą przyniosłem kiedyś aż trzy pary butów. To było jedyne finansowe szaleństwo w moim życiu.

Ślub i mały domek

Na pytanie, czy zdaje sobie sprawę z tego, że jest w tej chwili najbogatszym doktorantem w Polsce i tak zwaną "dobrą partią", Krzysztof odpowiada: - Od ponad roku mam narzeczoną. Dorota to kobieta mojego życia. W przyszłym roku planujemy ślub.

Później, być może, wygrana pomoże zrealizować ich marzenia. - Oboje bardzo kochamy ciszę i spokój. Niewykluczone więc, że postawimy sobie mały domek pod lasem - mówi z rozmarzony Krzysztof.
Podkreśla, że bardzo dużo zawdzięcza swojej narzeczonej. Gdyby nie ona, prawdopodobnie nigdy nie odważyłby się wziąć udział w tej grze.

Motywacja od Doroty

- Oglądaliśmy wcześniej ten program i zauważyłam, że Krzysztofowi bardzo dobrze idzie odpowiadanie na pytania - opowiada Dorota. - Zaproponowałam więc, aby wysłał esemesa zgłoszeniowego.
Samo nagranie Dorota wspomina jako mieszankę stresu, ale i dobrej zabawy.

- Krzysztof bez problemu radził sobie w studiu w obecności kamer - podkreśla. - Starałam się go wspierać myślami i mocno trzymałam kciuki. Nie ukrywam jednak, że martwiłam się o niego.
Tak naprawdę całe zamieszanie rozpoczęło się dopiero po emisji programu.

- Media zaczęły się bardzo nami interesować. Poza tym spotykamy się z odzewem wielu ludzi. Przez cały czas docierają do nas liczne głosy sympatii - zapewnia Dorota.

Od razu pomyślałem: akordeon

Mile wspominają prowadzącego teleturniej.
- Kiedy denerwowaliśmy się przed wejściem, Hubert Urbański był jak balsam. Uspokajał i przekonywał nas, żebyśmy potraktowali grę jak zabawę - opowiada Krzysztof.

Jeszcze przed rozpoczęciem potyczki o milion powiedział, że nie powinno mu to zająć więcej niż pół godziny. Przypuszczenia sprawdziły się. Odpowiadał szybko i zdecydowanie. Mimo że po drodze skorzystał ze wszystkich możliwości pomocy przewidzianych w zasadach teleturnieju, szło mu wyjątkowo łatwo. Chwila niepewności nastąpiła przy decydującym pytaniu.

Jest pierwszym uczestnikiem teleturnieju "Milionerzy", który doszedł do ostatniego pytania i postanowił na nie odpowiadać. Znał muzyka Czesława Mozila, zagwizdał nawet fragment jego najpopularniejszego utworu.

- Od razu pomyślałem, że chodzi o akordeon. Ale kiedy dostałem czas na zastanowienie, zwątpiłem zupełnie - wspomina.

Na przekór losowi

Aby pomóc sobie w podjęciu decyzji, postanowił rzucić monetą.
- Jeśli wypadnie orzeł to gram do końca i wybieram akordeon. Jeśli reszka, rezygnuję - powiedział.
Urbański rzucił monetą i wypadła reszka. Ale Krzysztof na przekór losowi zdecydował, że jednak gra dalej.
Zaznaczył odpowiedź "akordeon" i w skupieniu czekał na wyrok. Prowadzący kilka sekund trzymał go w niepewności, po czym wypowiedział te słowa: - Właśnie padła główna wygrana - milion złotych.

Współpraca: Maurycy Machnio

Źródło: Milioner ze Szczecina chce jak najszybciej wrócić do normalnego życia - www.gs24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24