Wypadek w Tylawie. Kobieta zginęła, bo zagapił się kierowca tira

W areszcie tymczasowym czeka na proces Atilla H. Prokuratura uznała, że to on jest winny tragedii, do której doszło 8 lipca ub. roku na krajowej „dziewiątce” w Tylawie.

W wypadku uczestniczyły dwa samochody ciężarowe i dwa osobowe. 52-letni Atilla H. kierował ciągnikiem siodłowym scania z naczepą.

- Niewłaściwie obserwował sytuację na drodze i nie zauważył stojącego przy osi jezdni opla astry - informuje prokurator Sławomir Merkwa, zastępca prokuratora rejonowego w Krośnie.

Oplem podróżowało małżeństwo z Bydgoszczy: kobieta w zaawansowanej ciąży i jej mąż. Chcieli skręcić z głównej drogi w kierunku Zyndranowej. Zatrzymali się, żeby przepuścić jadące z przeciwka samochody.

- Kierowca scanii za późno zaczął hamować - mówi prokurator Merkwa. - Nie zdołał ominąć astry, uderzył w jej tył i zepchnął na przeciwległy pas. Opel zderzył się z nadjeżdżającym ciężarowym dafem. Uderzył jeszcze w skodę fabię, którą kierował obywatel Słowacji.

Małgorzata P., która siedziała za kierownicą astry, z ciężkimi obrażeniami została przetransportowana śmigłowcem LPR do szpitala w Rzeszowie. Lekarzom udało się przez kilka tygodni podtrzymać ciążę. Dziecko urodziło się żywe, ale z urazami mózgu. Kobieta zmarła po 2 miesiącach.

Zarzuty dla 52-letniego Węgra dotyczą nie tylko spowodowania wypadku, którego skutkiem była śmierć 33-latki i ciężkie obrażenia jej męża, ale także obrażeń jakie odniosło ich dziecko.

Atilla H. odmówił składania wyjaśnień. Początkowo próbował się bronić, ale jego wersję wykluczyły zeznania świadków i opinia biegłego.

CZYTAJ TEŻ: Nie żyje 5-latek ranny w wypadku w Tylawie