Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypuszczony z aresztu! Bo maczetą zranił... nieumyślnie

Andrzej Plęs
Norbert Ziętal
Policja w szoku: prokuratura wypuszcza podejrzanego o rozbój z niebezpiecznym narzędziem za poręczeniem majątkowym. Prokuratura: takie sankcje uznaliśmy za wystarczające.

Kibol JKS Jarosław, wielokrotnie poszukiwany przez organy ścigania Podkarpacia i Małopolski, jego "lista zasług" z kodeksu karnego regularnie wydłuża się od 2001 roku.

Kiedy rankiem 25 sierpnia pod Sieniawą Dominik G. próbował maczetą, na parze z Ukrainy, wymusić pieniądze, policjantom wydawało się, że kto jak kto, ale człowiek z takim dorobkiem zasłużył sobie na trzymiesięczny areszt.

I tak też wnioskowali do przeworskiej prokuratury rejonowej. Tymczasem prokuratura wypuściła Dominika za 15 tysięcy zł poręczenia majątkowego, zakazała mu opuszczać kraj i poleciła zgłaszać się cztery razy w tygodniu w jarosławskiej komendzie. Policjanci wciąż nie mogą uwierzyć w taką decyzję.

- Jeśli gościowi za to co zrobił, grozi kilkanaście lat więzienia, jeśli nigdzie nie pracuje, nie mieszka w miejscu zameldowania, jeśli był już wielokrotnie poszukiwany, jeśli w tej sprawie może mataczyć, to kto bardziej niż on kwalifikuje się do tymczasowego aresztu? - pyta retorycznie jeden z policjantów (proszą o niepodawanie danych).

Dominik dorabia maczetą

W sobotę, 24 sierpnia, JKS Jarosław grał w Sieniawie z miejscowym Sokołem (wygrał 1:0). Niedzielnego ranka na poboczu sieniawskiej drogi rozegrały się sceny jak z kiepskiego filmu sensacyjnego.

Do stojącego z opuszczonymi szybami peugeota, z parą Ukraińców, podjechał renault na polskich tablicach rejestracyjnych. Z tego ostatniego wysiadł mężczyzna z kamizelce odblaskowej i z maczetą w dłoni, dwóch innych pozostało w aucie.

Podszedł do siedzącego w peugeocie mężczyzny i przez otwarte okno zażądał pieniędzy, na postrach przywalił maczetą w drzwi pojazdu, zranił ofiarę w rękę, pięścią poprawił w twarz.

Kierowca peugeota, Włodzimierz, zareagował odruchowo: wcisnął pedał gazu i pognał do najbliższej komendy policji. Zaskoczony mężczyzna z maczetą nie zdążył zareagować.

W komendzie Ukrainiec zrelacjonował zajście, dodając niezmiernie istotny szczegół: pod odblaskową kamizelką napastnik miał czarną koszulkę z żółtymi napisami kiboli JKS, co zawężało krąg podejrzanych.

Chwilę później dwójka gości za wschodniej granicy ponad wszelką wątpliwość zidentyfikowała, że panem z maczetą był 29-letni Dominik G.

Dzień później Dominik wpadł w policyjną pułapkę, zastawioną na uczestników planowanej "ustawki" między szalikowcami jarosławskiego JKS i zamojskiego Hetmana.

Poszukiwany od kilkunastu godzin za rozbój, trafił do policyjnego aresztu, a sprawa rozboju trafiła do Prokuratury Rejonowej w Przeworsku.

- Słowa z siebie nie wydusił, do niczego się nie przyznał - opowiada jeden z policjantów.

Skoro tak, policja wnioskowała o tymczasowy areszt.

- Uznaliśmy, że pozostając na wolności, postara się o alibi, może chcieć wpłynąć na świadków zdarzenia - tłumaczy funkcjonariusz.

Niebieski ptak w czarnej koszulce

Z Dominikiem G. policja ma swoje doświadczenia. Od 2001 roku kartoteka mężczyzny rośnie w imponującym tempie.

Czterokrotnie poszukiwany, podejrzany o stosowanie gróźb karalnych, szkodzenie mienia, znieważenie policjanta, kierowanie pojazdem pod wpływem alkoholu, znów groźby karalne, udział w bójce i pobiciu, po czym jeszcze raz to samo, kolejne zniszczenie mienia, kolejne pobicie, kradzież samochodu, po czym krótkotrwałe użycie cudzego samochodu z kwalifikacją, jako kradzież mienia i jeszcze jedna kradzież samochodu.

- I to tylko lista "zasług", która skutkowała zarzutami, bo wobec tego pana są podejrzenia o szereg innych przestępstw - tłumaczą policjanci.

Był m.in. zamieszany w sprawę bardzo ciężkiego kalibru, którą prowadziło Centralne Biuro Śledcze. Jeśli policjant trafi na Dominika G. i wstuka sobie w komputer w radiowozie jego podstawowe dane, to wyświetli mu się "lista zasług" z adnotacją, że może być agresywny, niebezpieczny i próbować ucieczki.

Dominika poszukiwała Komenda Miejska Policji w Tarnowie i CBŚ, także policja podkarpacka. Na ogół bezskutecznie, bo człowiek z maczetą nie mieszka tam, gdzie jest zameldowany i nie ma stałego zatrudnienia.

Czy ma jakiekolwiek? Tego nie wie ani policja ani prokuratura. Tym bardziej zasadne policjantom wydawało się sformułowanie do prokuratury wniosku o tymczasowy areszt.

- On doskonale wie, że jest poszukiwany, więc się ukrywa - tłumaczy policjant.

I jeszcze bardziej, że podejrzanemu o rozbój z niebezpiecznym narzędziem groziło nie mniej niż trzy lata więzienia. A poza tym w samochodzie pod Sieniawą był z dwoma kolegami.

- I na wolności ma możliwość, by na tych świadków wpływać - dodaje funkcjonariusz.

Prokuratura: nie nadużywać aresztu

Tymczasem Dominik areszt opuścił w 48 godzin. Za poręczeniem majątkowym 15 tysięcy złotych, z zakazem opuszczania kraju i dozorem policyjnym: cztery razy w tygodniu ma stawiać się w jarosławskiej komendzie policji.

Krótko po zatrzymaniu podejrzanego w Przeworsku pojawił się przedstawiciel kancelarii adwokackiej, prowadzonej przez byłego szefa wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.

Policjanci zastanawiają się, jak to się stało, że adwokat przyjechał do przeworskiej prokuratury z gotową kwotą 15 tysięcy złotych. I jak to się stało, że prokuratura ma "na talerzu" wielokrotnie poszukiwanego, wielokrotnie notowanego, ukrywającego się przed organami ścigania, a jednak go wypuszcza.

Mimo tego że postawiła mu ciężkie zarzuty:

..."działając umyślnie z zamiarem bezpośrednim dokonania rozboju użył przemocy wobec obywateli Ukrainy w postaci uderzenia niebezpiecznym narzędziem typu maczeta w drzwi samochodu marki peugeot (...) a następnie uderzenia pięścią w twarz pana Włodzimierza oraz groził panu Włodzimierzowi zabiciem, wymachując przy tym maczetą, żądając wydania dolarów w nieokreślonej kwocie, lecz zamierzonego celu nie osiągnął z uwagi na ucieczkę pokrzywdzonych". I uwaga: "Przy czym uderzając maczetą nieumyślnie dokonał zranienia nią Włodzimierza w lewe ramię, powodując ranę ciętą o długości 2 centymetrów".

Policja nie rozumie, że można umyślnie tłuc maczetą w karoserię samochodu, umyślnie nią wymachiwać, umyślnie uderzyć z pięści ofiarę, ale nieumyślnie ją zranić.

Prokuratura tłumaczy w uzasadnieniu zarzutów, że podejrzany popełnił zbrodnię, grozi mu surowa kara, "co stanowi dostateczną przesłankę dla uznania, iż w sprawie istnieje uzasadniona obawa, iż może on w sposób bezprawny utrudniać postępowanie karne".

A jednak wypuszcza pod trzema sankcjami "wolnościowymi". Zdaniem Mariusza Tworka, szefa Prokuratury Rejonowej w Przeworsku, wszystkie trzy wystarczą, by zapewnić prawidłowy tok postępowania prokuratorskiego. I nie ma potrzeby aresztu.

Ani obawy mataczenia ze strony Dominika G. Nie na dwójkę pokrzywdzonych, bo przecież ci wyjechali na Ukrainę. Ale przecież istnieje dwóch świadków, którzy pozostali w samochodzie, kiedy Dominik wymachiwał maczetą. I "na wolności" może z nimi ustalić wspólną wersję zeznań.

- Teoretycznie taką możliwość miał już w chwili, kiedy stamtąd odjeżdżał - zakłada prok. Tworek. - Że po kilku dniach może wpływać na tych świadków, to tylko hipoteza mało prawdopodobna, nie ma potwierdzającego ją aktualnie dowodu.

Kartoteka Dominika G. też nie skłoniła prokuratury do wnioskowania do sądu o trzymiesięczny areszt. A pełną listę jego dokonań policjanci przesłali do prokuratury, wraz z wnioskiem o aresztowanie.

- To okoliczności, które powinny rzutować na wymiar kary, a nie zastosowany środek zapobiegawczy - tłumaczy szef przeworskiej prokuratury. - Areszt jest środkiem wyjątkowym, który powinien być stosowany w okolicznościach, kiedy inne środki zapobiegawcze nie są wystarczające.

I zwraca uwagę, że problem odszkodowań za tymczasowe aresztowania w Polsce jest negatywnie oceniany przez orzecznictwo europejskiego trybunału. Mówi się nawet o nadużywaniu tej sankcji przez nasz wymiar sprawiedliwości.

Kto i na jakiej podstawie ustalił 15 tysięcy poręczenia?

- To kwestia możliwości finansowych podejrzanego, wagi przestępstwa, okoliczności związanych z jego sytuacją rodzinną, osobistą - tłumaczy prok. Tworek. - Prokuratura ustala sumę i sprawca ją płaci lub nie.

Jak tu walczyć z bandytyzmem

Tymczasem Dominik G. wywiązuje się z potrójnej sankcji "wolnościowej". Poręczenie wpłacił, za granicę nie wyjechał, skoro w miniony poniedziałek zameldował się w jarosławskiej komendzie. Jak przestanie się meldować?

- Zawsze istnieje możliwość zmiany decyzji o zastosowanym środku zapobiegawczym - zapewnia prok. Tworek. - Na łagodniejszy, albo surowszy w zależności od materiału dowodowego, ale nie na podstawie wyłącznie hipotez i przypuszczeń.

Dla policjantów dossier Dominika G. to nie hipotezy i przypuszczenia.

- Nie podnosilibyśmy alarmu, gdyby nie apele Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta o krucjatę przeciwko stadionowemu i pozastadionowemu bandytyzmowi i chuligaństwu. I podobne apele ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza - oburza się jeden z nich.

Tymczasem personaliów dwóch świadków, którzy towarzyszyli Dominikowi G. pod Sieniawą, nie udało się jeszcze ustalić. Ani tego, kto jest właścicielem renaulta, którym trójka tam przyjechała.

Wóz tyle razy zmieniał właściciela, że nie wiadomo, kim jest obecny. Co do samochodu i świadków Dominik się nie wypowiada. Nie wypowiada się w ogóle.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24