Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyścigowy mistrz Polski mieszka w Rzeszowie

Bartosz Gubernat
Roman Baran startuje renault clio
Roman Baran startuje renault clio Bartosz Gubernat
Benzynę ma we krwi. Ryzykuje zdrowie, gnając wyścigówką pod górę z prędkością dochodzącą do 200 km/h. Mieszka w Rzeszowie.

Warsztat i wyścigówka Romka Barana

Ile kosztuje ten sport

Ile kosztuje ten sport

Kosztowny sport
Kompletny, używany samochód przystosowany do startów w górskich samochodowych mistrzostwach Polski kosztuje ok. 60-70 tys. zł. Za taką kwotę zawodnik dostaje profesjonalnie przerobione renault clio z dwulitrowym silnikiem, oraz napędem na przednią oś (takim ściga się Roman Baran). Dla porównania czteronapędowe mitsubishi lancer mistrza Polski, Mariusza Steca jest do kupienia za ok. 400 tys. zł. Samochód to jednak nie wszystko, zawodnik musi dysponować bogatym zapleczem części zamiennych:
Opony
Trzeba mieć co najmniej po jednym komplecie ogumienia na suchą i mokrą nawierzchnię. Zdarza się, że opony nadają się do kosza po przejechaniu dwóch eliminacji. Koszt kompletu (4 sztuki) to w tej chwili ok. 5 tys. zł.
Skrzynia biegów
W wyścigówce używa się skrzyni sekwencyjnej, pozwalającej na zmianę biegów bez użycia sprzęgła. Przełożenia wrzuca się operując lewarkiem jedynie w górę i w dół. Ze względu na wysoką cenę (ok. 40 tys. zł), ten podzespół wymaga szczególnej troski. Olej w skrzyni biegów wymienia się co dwa wyścigi. Koszt jednorazowego serwisu ok. 200 zł.
Silnik
Aby osiągać lepsze wyniki, seryjne jednostki wymagają podrasowania. W samochodzie Romka pracuje dwulitrowy motor, seryjnie obdarzony mocą 182 KM. Dzięki kilku modyfikacjom, nasz kierowca ma do dyspozycji 220 KM. Z tego silnika mógłby wycisnąć jeszcze ok. 50 KM, ale wówczas znacznie zmniejszyłaby się jego żywotność. A kupno nowego silnika to wydatek ok. 15 tys. zł.
Szyby
Wykonane są z poliwęglanu. Po pierwsze dlatego, aby w razie wypadku nie zrobić krzywdy kierowcy. Po drugie, aby obniżyć wagę auta, a co za tym idzie polepszyć wyniki osiągane w zawodach. Koszt kompletu ok. 1,5 tys. zł
Klatka bezpieczeństwa
W zależności od modelu, wraz z montażem trzeba przygotować na nią nawet 40 tys. zł. Na tym elemencie nie wolno jednak oszczędzać, bo w razie dachowania zapobiega nadmiernemu zniszczeniu karoserii, chroniąc kierowcę.
Wnętrze
Romek startuje w fotelu kubełkowym firmy Sparco. Jego wartość to ok. 2,7 zł. Kierownica tego samego producenta kosztowała 700 zł. Jest pokryta materiałem zapobiegającym ślizganiu się dłoni. Fotel zapewnia perfekcyjne trzymanie kierowcy szczególnie w czasie pokonywania ostrych zakrętów.
Komputer pokładowy
Koszt ok. 14 tys. zł. Czuwa nad odpowiednią pracą wielu podzespołów. Odbiera sygnały m.in. z małej skrzynki, zamocowanej obok lewarka zmiany biegów, czyli zminiaturyzowanego kokpitu. Kierowca włącza tu m.in. zasilanie, podaje układowi paliwowemu benzynę, i uruchamia silnik.
Ubezpieczenie
Aby w razie kraksy na trasie wyścigu naprawić auto na koszt ubezpieczyciela, trzeba wykupić specjalną polisę. Roczny koszt to ok. 28-30 tys. zł. Dlatego ok. 90 proc. zawodników nie ma takiego ubezpieczenia.

Jest chłodny, jesienny weekend. W sobotni poranek w Załużu k. Sanoka trwają gorączkowe przygotowania do XV i XVI eliminacji górskich samochodowych mistrzostw Polski. Pod żółtym namiotem stoi białe renault clio. Koła obłożone grzewczymi kocami, na dachu kask. Mechanicy po raz ostatni przeglądają silnik i zawieszenie.

Pod górę na złamanie karku

Kilka minut później za kierownicę wsiada niewysoki mężczyzna. Zakłada kask i rękawiczki. Zapina pasy.

- To Baran. Ten z Rzeszowa. W Nowinach pisali, że jeśli wygra jest mistrzem Polski. Trzymajmy kciuki - szepczą kibice.

Kierowca sprawia wrażenie mocno skoncentrowanego. Podjeżdża na start. Na zielone światło z piskiem opon rusza przed siebie. Auto jadące z prędkością 160 km/h kurczowo trzyma się ostrych zakrętów. Na mecie melduje się z najlepszym czasem. Ekipa serwisowa przybija piątki.

- Plan wykonany, mamy mistrza Polski - cieszą się mechanicy otwierając szampana. Za chwilę tonie w nim wyścigówka i kierowca. Jest mokry, ale szczęśliwy.

Kolekcjoner pucharów i medali

Rzeszowianin Roman Baran to jeden z najbardziej utytułowanych kierowców wyścigowych w regionie. Na swoim koncie ma dziesięć tytułów mistrza i wicemistrza Polski. Aż trudno uwierzyć, że karierę zaczynał od ścigania się "maluchem" w amatorskim cyklu Konkursowej Jazdy Samochodem.

- Miałem wtedy 17 lat. Po jednym sezonie przyszedł czas na cinquecento, a następnie na taki sam samochód, ale w wersji sporting. Dopiero po trzech latach uwierzyłem w siebie i spróbowałem wyścigów pod górę. W pierwszym sezonie, po trzech wyścigach przesiadłem się do peugeota 205. Rok później byłem już wicemistrzem, a następnie mistrzem Polski w swojej klasie - wspomina swoje początki Baran.

Kosztowna zabawa

Na poważnie 30-letni Baran ściga się od dziesięciu lat. W 2005 roku przesiadł się do mocniejszego auta.

- Uznałem, że skoro przez kilka sezonów wygrywałem mistrzostwa Polski słabszym wozem, czas podnieść poprzeczkę wyżej. Wiązało się to z potężnymi wydatkami, do których musiałem przekonać sponsorów - opowiada kierowca.

Łatwo nie było, ale się udało. Mając 60 tysięcy złotych na zakup samochodu i 50 tys. zł na wydatki niezbędne do objechania sezonu kierowca mógł myśleć o kolejnych sukcesach. Dziesiątki godzin spędzone w garażu pozwoliły wycisnąć z dwulitrowego silnika renault clio 220 KM mocy i 240 Nm momentu obrotowego. Efekty? Od pięciu lat Baran staje na pierwszym, lub drugim stopniu podium mistrzostw Polski w klasie samochodów z dwulitrowymi silnikami.

Żona nie protestuje

Póki co sukcesy sportowe nie idą jednak w parze z zarobkami.

- Dzięki grupie sprawdzonych sponsorów do startów po prostu staram się nie dokładać. Czasami to jednak trudne. O, na przykład w ubiegłym roku podczas ostatniej eliminacji rozbiłem auto. Naprawa wyniosła mnie 10 tysięcy złotych i z taką kwotą na minusie zakończyłem sezon. O zarobku nie ma zatem mowy. Dlatego zakładam warsztat samochody i kupiłem pomoc drogową. Tak spróbuję zarabiać na życie - mówi zawodnik.

Mimo tego najbliższa rodzina podziela pasję Romana. Rodzice i żona Patrycja to jego najwierniejsi kibice.

- Nie traktuję startów jako pracy, dlatego Patrycja nie ma mi za złe, że ryzykuję zdrowie za darmo. Z resztą przed ślubem wiedziała, że kocham wyścigi. Dlatego nie narzeka, a często nawet jeździ ze mną na zawody - cieszy się kierowca.

Marzenie: wygrać "generalkę"

Osiągnięty w tym roku sukces to dla Romka impuls do kolejnych zmian. Ambitny kierowca chciałby w przyszłym sezonie przesiąść się do auta z napędem na obie osie i walczyć o medale w klasyfikacji generalnej mistrzostw Polski. Pierwszym krokiem ku realizacji tego marzenia był zakup mitsubishi lancera. Póki co piekielnie mocne auto (360 KM!!!) służy mu do jazdy po mieście. Zimą chciałby jednak przerobić je na wyścigówkę.

- Potrzebuję na to 150 tys. zł. Jeśli uda się je zdobyć, będę martwił się o kolejną "stówę" na objechanie sezonu. Jestem jednak pewien, że taki budżet pozwoli mi powalczyć o kolejne medale. Skoro dwukrotnie wjechałem na podium "generalki" słabszym autem, to czemu ma się nie udać mocnym, czteronepędowym "miśkiem" - mówi Baran.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24