Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wystawa starych zabawek w Przemyślu

Norbert Ziętal
Rower i konik w jednym.
Rower i konik w jednym. Norbert Ziętal
Zwykła tekturowa tuba, niewielkich rozmiarów. Ale wystarczy ją przekręcić, ustawić pod światło i spojrzeć do środka. Kolorowe, trójwymiarowe cuda. Zakręcić i znowu spojrzeć. Zupełnie inny obraz. To popularny w latach 70. kalejdoskop.

Stare zabawki od soboty (14 maja) można zobaczyć w przemyskim muzeum.

- Ta niepozorna tuba to kalejdoskop. Wyczarowywane w niej obrazy, można powiedzieć, że wręcz w technice 3D, to było coś niesamowitego. Wtedy kalejdoskopy były bardzo popularne. Dzisiaj wiele dzieci słyszało słowo kalejdoskop, ale pewnie nic nie wie o takim urządzeniu - mówi Jacek Błoński, jeden z autorów wystawy "Zaczarowany świat dzieciństwa", którą od wczoraj można oglądać w Muzeum Historii Miasta Przemyśla.

Kalejdoskopy były popularne w latach 70. ub. wieku. Można było przez nie patrzeć bardzo długo i się nie nudziło, bo za każdym razem obraz w tubie był inny.

W zaczarowanym świecie

Dawniej najwięcej zabawek powstawało z drewna.
Dawniej najwięcej zabawek powstawało z drewna. Norbert Ziętal

Lalka Basia, która przyjechała do Przemyśla z Niemiec w 1945 r. (fot. Norbert Ziętal)Kilka dni przed otwarciem wystawy. Najwyższe piętro kamienicy w Rynku, którą zajmuje Muzeum Historii Miasta Przemyśla. Wchodzimy do środka i zaczyna się zaczarowany świat. Pomimo, że eksponaty nie są jeszcze poukładane w gablotach, to czuć magię. Zabawki rozłożone na papierze, na podłodze, na meblach. Zapakowane w pudełka, w torby. Prawie jak na zapomnianym strychu.

Wystawa to wspólny pomysł pracowników muzeum, Anny Durkacz - Foremskiej i Jacka Błońskiego. Nie miała to być typowa ekspozycja, jakich coraz więcej w Polsce. Przede wszystkich wprowadzenie w zaczarowany świat dzieciństwa. Oprócz zabawek będą zdjęcia, ubrania dzieci, książki, obrazy.

- W kolekcji mam archiwalne zdjęcia z różnych lat. I co na nich widać? Tę samą dziecięcą radość, bijącą z oczu najmłodszych. Obojętnie w jakim okresie fotografia została wykonana - mówi pan Jacek.

Siedemdziesięciolatek przyniósł misia

Parabelka Janka Kosa z „Czterech pancernych i psa”. Marzenie ówczesnych chłopców.
Parabelka Janka Kosa z „Czterech pancernych i psa”. Marzenie ówczesnych chłopców. Norbert Ziętal

Dawniej najwięcej zabawek powstawało z drewna. (fot. Norbert Ziętal)Kilka miesięcy temu muzealnicy ogłosili apel. Poszukują starych zabawek. Jako jeden z pierwszych zgłosił się starszy przemyślanin.

- Pan po siedemdziesiątce przyniósł nam swojego misia. Zwykłego, bardzo prostego w porównaniu z dzisiejszymi. To zabawka z historią. Ten pan zapamiętał, że dostał go od swojego ojca chrzestnego, oficera Wojska Polskiego. To było gdzieś w latach 30 - opowiada pan Jacek.

Misio to typowa przytulanka. Znaczy, kiedyś nią była, bo zachowały się tylko resztki pluszu. Widać, że był bardzo kochany przez swojego właściciela. Świadczy o tym nie tylko wytarty plusz, ale choćby fakt, że został u niego przez kilkadziesiąt lat dorosłego życia.

Na wystawie pojawi się fotografia tego pana, wówczas trzylatka, z ukochanym misiem.

Lalka Basia przyjechała z Niemiec, z wracającymi z wojny rodzicami

W kalejdoskopie można było wyczarować kolorowe obrazy.
W kalejdoskopie można było wyczarować kolorowe obrazy. Norbert Ziętal

Parabelka Janka Kosa z "Czterech pancernych i psa". Marzenie ówczesnych chłopców. (fot. Norbert Ziętal)- Mamy więcej takich zabawek z historią - mówi pani Anna.

Choćby lalka Basia. Plastikowa. Z włosami uformowanymi w elegancką fryzurę, z warkoczykami ułożonymi na uszach.

- Mała dziewczynka dostała ją w 1945 r. od swoich rodziców, którzy po zakończeniu II wojny światowej wrócili do Przemyśla z przymusowych robót w Niemczech. Nie zapomnieli o swojej kochanej córeczce, a ta musiała być niesamowicie szczęśliwa. Nie dość, że zobaczyła oboje rodziców, to jeszcze taki prezent.

- Zachowało się zdjęcie tej malutkiej dziewczynki, oczywiście z lalką, wykonane 28 stycznia 1946 r. u przemyskiego fotografa Wysockiego. Lalka, pomimo upływu lat, nie zmieniła się. Tylko jej oryginalna sukieneczka gdzieś zginęła, dlatego jest nowa - mówi pani Anna.

Właścicielka Basi napisała nawet historię zabawki. W formie listu, którego "autorką" jest lalka.

"Pojawiłam się na świecie dawno temu, jeszcze przed II wojną, w państwie niemieckim, w fabryce zabawek. Ktoś kupił mnie w sklepie i podarował ślicznej dziewczynce" - zaczyna się list. Całość będzie można przeczytać na wystawie.

Lalka wstańka nigdy się nie przewraca

Tego misia w latach 30. dostał przemyślanin. Dzisiaj właściciel jest po siedemdziesiątce, ale nadal darzy misia sentymentem.
Tego misia w latach 30. dostał przemyślanin. Dzisiaj właściciel jest po siedemdziesiątce, ale nadal darzy misia sentymentem. Norbert Ziętal

W kalejdoskopie można było wyczarować kolorowe obrazy. (fot. Norbert Ziętal)Na ekspozycji pojawią się dwa ciężkie modele samochodów, wykonane na przełomie lat 20. i 30. ub. wieku w USA. Dostał je chłopczyk, polskiego pochodzenia, późniejszy senator USA. Jeden model to ciężarówka truck, drugi to wyścigowy bugatti. Jest też drewniano - metalowy pociąg.

- Sporo zabawek było wykonanych przez lokalnych rzemieślników albo wręcz rodziców dzieci. Niekiedy są bardzo proste, ale na pewno sprawiały niesamowitą frajdę dzieciom - mówi pan Jacek.

Jest drewniany konik. Różne samochodziki. Także trąbki wykonane z misternie zwiniętej kory. Są drewniane klocki. I armia żołnierzyków.

Swoje zabawki przynieśli również autorzy wystawy.

- Pokażę swoją lalkę - wstańkę. Jak się ją nawet lekko porusza, to się zabawnie kiwa na boki. Nigdy nie traci równowagi, nie można jej przewrócić. W środku jest jakiś ciężarek. Od swojego brata dostałam na wystawę drewniany samochód i kolekcję żołnierzyków - mówi pani Anna.

Parabelka jak z Rudego 102

[obrazek6] Tego misia w latach 30. dostał przemyślanin. Dzisiaj właściciel jest po siedemdziesiątce, ale nadal darzy misia sentymentem. (fot. Norbert Ziętal)"Armia" pana Jacka kiedyś liczyła aż kilkuset żołnierzy. Do dzisiaj ani jeden się nie zachował, nad czym muzealnik boleje bo "gdyby dzisiejsze dzieci zobaczyły, jakie my mieliśmy żołnierzyki, to nie chciałyby się bawić obecnymi robotami, potworami i innymi stworami z plastiku". Ale nieco militarnych pan Jacek zdołał jednak ocalić.

- Do dzisiaj mam słynny pistolet Janka z serialu "Czterech pancernych i pies". Metalowy, a do tego taśma z kapslami do strzelania. Plus złocone blachy z imionami wszystkich członków załogi Rudego 102 - mówi pan Jacek.

Zachowała się również jego indiańska strzelba z oryginalnym pasem na rewolwery.

- Nasza wystawa ma tę przewagę nad innymi, że wyeksponujemy nie tylko zabawki, ale także wszystko, co związane jest z dzieciństwem. Zdjęcia, książki, stare komiksy, dziecięce ubranka - mówi pan Jacek.

Fotografie pochodzą z różnych okresów. Dzieci z rodu Branickich, z rodzin mieszczańskich XIX w. Maluchy z początku XX wieku, z okresu walk o twierdzę Przemyśl. Zdjęcia najmłodszych wykonane w latach 60. i 70. na ulicach Przemyśla.

- Dzięki zdjęciom możemy się dowiedzieć albo przypomnieć sobie miejsca w Przemyślu, które przez lata zupełnie się zmieniły. Choćby okolice dzisiejszego hotelu Gromada nad Sanem. Nieco z przodu jest tam bunkier.

Kilkadziesiąt lat temu był zasypany ziemią. Na nim bar, popularna Stodoła. Chodziło się tam na kiełbasę z rusztu i ulubioną przez dzieci czerwoną oranżadę. Podawano ją w kuflach, ale na te naczynia wtedy nikt nie powiedział kufel, lecz halba. Dzisiaj nie ma Stodoły i nie ma halby - mówi pan Jacek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24