Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wywiad PRL nękał wybitnego naukowca z Godowej koło Strzyżowa

Jaromir Kwiatkowski
Prof. Franciszek Chrapkiewicz podczas promocji książki "Pozyskać Dobrego. Wywiad PRL wobec Franciszka Chrapkiewicza i jego rodziny” w bibliotece Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Prof. Franciszek Chrapkiewicz podczas promocji książki "Pozyskać Dobrego. Wywiad PRL wobec Franciszka Chrapkiewicza i jego rodziny” w bibliotece Uniwersytetu Rzeszowskiego. FOT. TADEUSZ POŹNIAK
Życiorys prof. Franciszka Chrapkiewicza to gotowy scenariusz filmu… sensacyjnego. - Miałem dużo szczęścia w życiu - śmieje się wybitny polski biochemik, autor odkrycia, które zrewolucjonizowało światową genetykę.

Chrapkiewicz, niezwykle skromny człowiek, dziś już 85-letni, mieszka od ponad 60 lat we Francji. W ub. roku otrzymał doktorat honoris causa Uniwersytetu Rzeszowskiego.

Jego obecna wizyta w rodzinnych stronach wiąże się m.in. z promocją wydanej przez IPN książki "Pozyskać Dobrego. Wywiad PRL wobec Franciszka Chrapkiewicza i jego rodziny".

AK-owcy zamordowali rodziców na podstawie fałszywych donosów

Pochodzi z Godowej koło Strzyżowa. Ukończył szkołę podstawową i trzy klasy gimnazjum w Strzyżowie. Podczas wojny pomagał ojcu w garbowaniu skór w jego pracowni w Godowej. Pracował też w niemieckiej firmie budującej tunel w Żarnowskiej Górze.

Nad rodziną Chrapkiewiczów zaciążyła w 1944 roku tragedia: rodzice profesora zostali zamordowani bez wyroku we własnym domu przez niezidentyfikowaną bojówkę AK, podejrzewającą ich o kolaborację z Niemcami. Historycy IPN nie mają wątpliwości, że nie było podstaw do takich oskarżeń. Zadecydowały najprawdopodobniej donosy zawistnych sąsiadów. Skąd się wzięły?

- Ojciec nie pochodził z Godowej, tylko z Andrychowa - odpowiada profesor Chrapkiewicz. - Jak wiadomo, w tamtych czasach istniał wiejski szowinizm, że jak ktoś ożenił się z dziewczyną z innej wioski, to nie był tam traktowany za swojego. Tak było z ojcem, mimo iż robił wszystko, by się zaklimatyzować w Godowej.

Franciszek, by ratować życie, wyjechał z Godowej do Chabówki i Poronina, gdzie pracował w tartakach. Związał się z krakowskim antykomunistycznym podziemiem. Został aresztowany przez UB w Krakowie w trakcie akcji odbicia więźniów politycznych.

Przesiedział pół roku, w 1945 roku objęła go amnestia. Rok później uciekł przez Szczecin i Berlin do Niemiec Zachodnich i trafił do dywizji gen. Maczka. Znając świetnie język niemiecki, wielokrotnie przekraczał zieloną granicę jako kurier; przewoził pieniądze i dokumenty dla podziemia. Ukończył szkołę średnią i w tym samym roku wyjechał do Francji.

Jak Chrapkiewicz zrobił rewolucję w genetyce

Od tego momentu zaczyna się opowieść jak sen. Młody Franciszek trafił do Paryża bez grosza (a właściwie franka) przy duszy i bez znajomości francuskiego. Mimo to już po sześciu latach uzyskał swój pierwszy doktorat - z weterynarii, po czternastu - z nauk przyrodniczych. W międzyczasie studiował biochemię i biologię molekularną na Sorbonie.
W 1951 roku ożenił się z Renée Bouvier, malarką i poetką. Dwa lata później przyjął francuskie obywatelstwo i zmienił nazwisko na François Chapeville, co umożliwiło mu zatrudnienie w Centrum Badań Energii Atomowej.

Tam rozpoczął badania nad metabolizmem związków siarki. Wzbudziły one zainteresowanie noblisty Fritza Lipmanna, który w 1961 roku zaprosił Chrapkiewicza do współpracy w swoim laboratorium na Uniwersytecie Rockefellera w Nowym Jorku.

Tam naukowiec rodem spod Strzyżowa dokonał swego największego odkrycia: że odpowiedzialnym za odczytywanie informacji z DNA jest RNA, czyli kwas rybonukleinowy. To była prawdziwa rewolucja w genetyce.

- Wówczas noblista Jacques Monod przyjechał do Nowego Jorku, żeby mi zaproponować katedrę na Sorbonie - opowiada Chrapkiewicz. - Nie chcę przesadzać, ale gdybym został jeszcze rok w Stanach, z całą pewnością byłbym jednym z kandydatów do Nobla.

Monod doprowadził do mianowania Chrapkiewicza profesorem Sorbony i przydzielenia mu laboratorium badawczego. Tam uczony spod Strzyżowa rozszerzył swoje badania na mechanizmy funkcjonowania genomu, jak również na wirusologię roślin i embriologię. Odszedł na emeryturę w 1991 roku.

We Francji śledziło go 60 osób

W latach 50. Franciszka Chrapkiewicza próbował pozyskać do współpracy wywiad PRL. Sprawa miała kryptonim "Dobry".

- Wywiad uzyskał informacje o działalności naukowej profesora dzięki kontroli korespondencji - mówi dr Robert Witalec, historyk z rzeszowskiego oddziału IPN, współautor książki "Pozyskać Dobrego". - Siostra profesora, która w 1956 r. chciała wyjechać w odwiedziny do brata do Paryża, złożyła podanie o wydanie paszportu. Osoby, które chciały wyjechać na Zachód, były rutynowo sprawdzane poprzez kontrolę korespondencji. W listopadzie 1956 r. bezpieka przechwyciła list, w którym Franciszek Chrapkiewicz informował siostrę, że jego badania naukowe bardzo się rozwijają i że zaczyna być coraz bardziej znaną postacią w środowisku naukowym.

Liczono, że dzięki zwerbowaniu naukowca wywiad uzyska informacje o badaniach nad bronią atomową i środkami przeciwpromiennymi oraz zagwarantuje sobie dostęp do wyników doświadczeń fizjologicznych, prowadzonych na zlecenie wojska.

Metody, jakie zastosował wywiad, były przeróżne: od kontroli korespondencji, poprzez zastosowanie podsłuchu, fabrykowanie dokumentów, rozsiewanie plotek przez agentów po tzw. kombinacje operacyjne. Życie naukowca śledziło we Francji 60 funkcjonariuszy. Chrapkiewicz:

- Nie wyobrażałem sobie, że oni mogą zatrudniać tylu ludzi do rozpracowywania mnie. To musiało kosztować ogromne pieniądze.
O krok od dyplomatycznego skandalu

Bezpieka nie cofnęła się nawet przed aresztowaniem w 1960 r. siostry Chrapkiewicza. Postawiono jej zarzut nielegalnego handlu i obrotu dewizami.

- Z dokumentów jednoznacznie wynika, że stało się tak z inspiracji wywiadu - podkreśla dr Robert Witalec, historyk z rzeszowskiego oddziału IPN, współautor książki "Pozyskać Dobrego. Wywiad PRL wobec Franciszka Chrapkiewicza i jego rodziny". - Miał to być dodatkowy element nacisku na naukowca.

Operacja nie udała się, gdyż Chrapkiewicz poinformował o wszystkim Rene Massigliego, wujka żony, dyplomatę francuskiego, byłego ambasadora Francji w Wielkiej Brytanii i byłego sekretarza generalnego francuskiego MSZ. Massigli udał się do polskiego ambasadora i zażądał uwolnienia siostry Chrapkiewicza i zaprzestania jego szantażu. Zagroził zerwaniem stosunków naukowych i wydaleniem polskich dyplomatów, którzy byli uwikłani w tę sprawę.

Polski wywiad próbował zatuszować sytuację, która mogła się skończyć dyplomatycznym skandalem. W tym celu wysłano do Paryża zestaw dokumentów. Lecz nawet w takim przypadku nie cofnięto się przed ewidentnym fałszerstwem jednego z nich. Był to odpis protokołu przesłuchania Wiktora Waszka, niemieckiego żandarma ze Strzyżowa, w którym wymienia on konfidentów, jakimi żandarmeria niemiecka dysponowała na terenie Strzyżowa i okolic.

Wymienionych jest tam sześć osób, wśród nich Franciszek Chrapkiewicz. Jednak w archiwach rzeszowskiego IPN znajduje się oryginalny protokół przesłuchania, w którym jest wymienionych tylko pięć osób. Oczywiście, nie ma wśród nich Chrapkiewicza.

Siostra profesora została skazana na 6 miesięcy pozbawienia wolności. Po wliczeniu czasu aresztowania, wyszła na wolność niedługo po wyroku.

Pułkownik wywiadu udawał prokuratora

Jedną z kombinacji operacyjnych było wprowadzenie do otoczenia rodziny Chrapkiewiczów dwóch oficerów wywiadu. Jeden z nich podawał się za historyka, drugi - sam naczelnik Wydziału VI Departamentu I MSW, ppłk Michał Goleniewski - w kontaktach z rodziną profesora występował jako dr Roman Tarnowski, pracownik Prokuratury Generalnej. Zaoferowali oni pomoc w rehabilitacji rodziny Chrapkiewiczów, za którą ciągnął się wyssany z palca zarzut współpracy z Niemcami.

Trzeba dodać, że tę nieprzyjemną atmosferę wokół rodziny naukowca podgrzewali agenci bezpieki, rozpuszczający plotki i sugestie, jak to dobrze się powodzi konfidentom niemieckim. Choć nie były oparte na prawdzie, przynosiły pewien efekt.

Jednocześnie oficerowie wywiadu próbowali aranżować spotkania, podczas których miało dojść do werbunku Chrapkiewicza.

- Profesor jeszcze przed aresztowaniem siostry podejrzewał, że osoby, które rzekomo chcą pomóc w kwestiach związanych z rehabilitacją, nie są tymi, za które się podają, stąd nie pojechał np. na spotkanie do Berlina - mówi dr Witalec. - Jednoznacznie upewnił się w tym podczas spotkania z konsulem generalnym PRL w Paryżu, który zaproponował pomoc w uwolnieniu siostry w zamian za współpracę.

Po zakończeniu w 1960 r. sprawy o kryptonimie "Dobry" bezpieka nie zapomniała o Chrapkiewiczu. Raport końcowy zawiera sugestię, by przy każdej możliwej okazji szykanować profesora i jego rodzinę, m.in. nie wydawać siostrze paszportu, gdyby chciała odwiedzić w Paryżu brata, i uniemożliwiać naukowcowi przyjazd do kraju. Profesor zaczął przyjeżdżać do Polski dopiero po 1989 roku.

W latach 1983-87, wyłącznie na terenie Francji, przeciw Chrapkiewiczowi była prowadzona druga spawa operacyjna o kryptonimie "Hrabia". Działania bezpieki zmierzały do tego, by uzyskać informacje na temat badań prowadzonych przez profesora i jego instytut. Kiedy się okazało, że nie ma szans na uzyskanie informacji niejawnych, bo wszystkie wyniki badań są publikowane, sprawę zamknięto.

Nie podjąłbym współpracy z wywiadem

Pomimo ogromnej presji wywieranej na niego i rodzinę, Chrapkiewicz nie dał się złamać. - Nie podjąłbym współpracy z jakimkolwiek wywiadem. Tak samo polskim, jak i innym - mówi po latach Nowinom.

Poza tym, wywiad przecenił użyteczność dla siebie badań prowadzonych przez Chrapkiewicza. Uczony bowiem nigdy żadnych tajnych badań nie prowadził. - Ciekawe, że wszyscy donosiciele robili ze mnie geniusza - śmieje się profesor. - Oczywiście, przesadzali, ale widocznie lepiej im wtedy płacili i częściej wysyłali za granicę.

Przyznaje natomiast, że gdyby - hipotetycznie - wywiad go zwerbował, ważniejsze od jego badań byłyby jego kontakty.

- Mógłbym im dostarczyć masę informacji pochodzących nie tyle z mojej pracy, ale od ludzi, których znałem.

Często przyjeżdża w rodzinne strony.

- Tu, w przedszkolu u sióstr serafitek, nauczono mnie deklamować. To mi zostało na całe życie, że nie bałem się mówić, nie bałem się być sobą i działać. Dużo wyniosłem z samej wsi: to, by skomplikowane problemy rozwiązywać bardzo prosto. Jestem pewien, że odczuwamy przyciąganie do ojcowizny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24