Młoda niedźwiedzica od marca br. sprawia kłopoty. Grasowała na terenie gminy Solina, zachodząc do wsi, w których hodowane są kury, kaczki, i króliki, bo żywiła się zwierzętami hodowlanymi. W wyniku skarg mieszkańców wójt gminy Solina wystąpił do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie o zezwolenie na płoszenie drapieżnika. Decyzję wykonywała Fundacja Bieszczadziki z Bukowska. Ponieważ nie dawało to oczekiwanych efektów niedźwiedzicę odłowiono i przewieziono w głąb Bieszczadów, tak daleko, jak się dało. Założono jej obrożę telemetryczną, dzięki czemu mogła być monitorowana.
Już po dwóch dniach od wywiezienia niedźwiedzica była w okolicy najbliższej wsi.
Potem przemieściła się w pobliże Cisnej, gdzie była intensywnie płoszona.
Robiła od kilku do 15 kilometrów dziennie, aż doszła do Sanoka. Dziś została zauważona w sanockim Skansenie oraz na Białej Górze.
– Niedźwiedzica nie będzie siedzieć w lesie, bo jest nauczona inaczej – usłyszeliśmy dzisiaj w Fundacji Bieszczadziki. – Żeby oduczyć ją podchodzenia do skupisk ludzkich trzeba dostarczać jej negatywnych bodźców. W tym celu strzela się do niej gumowymi kulkami. Jeśli bodźce będą powtarzać się regularnie to jest nadzieja, że wróci o lasu i nie będzie recydywy.
Z Sanoka zwierzę zostało wypłoszone. Jeśli zacznie zdobywać karmę w lesie, to być może z biegiem czasu zapomni o atrakcyjnym pożywieniu we wsiach. Zwierzęta jednak tak jak ludzi uczą się w różnym tempie.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?