Władze Rzeszowa pojechały do Warszawy, aby jeszcze raz omówić kwestię zasad zagospodarowania śmieci w mieście.
Zgodnie z przepisami spora część z nich trzeba spalić, a należąca do PGE spalarnia w Rzeszowie jesienią zmieniła sposób wyłaniania dostawców odpadów.
Po zmianie ustawy nie zamierza już odbierać ich tylko z najbliższej okolicy, ale ogłosiła konkurs ofert. Śmieci spali tym podmiotom, które zaoferują za to najwięcej pieniędzy.
Czytaj także
Z takim stanowiskiem nie zgadza się prezydent Rzeszowa, który stoi na stanowisku, że zakład wciąż ma obowiązek priorytetowo traktować lokalny rynek.
- Prezydent spotkał się w piątek z Wojciechem Dąbrowskim, prezesem PGE Energia Ciepła SA. Rozmowy nie przyniosły jednak przełomu. W tej sytuacji miasto pozostaje pod ścianą. Mamy do wyboru albo zapłacić za spalanie odpadów znacznie więcej niż w tym roku, albo zostać z odpadami. A sprawa dotyczy około 20 tysięcy ton śmieci, dla których nie mamy gwarancji zagospodarowania. Jeśli natomiast zgodzimy się na wyższą stawkę, podrożeć będą musiały rachunki, które za śmieci płacą mieszkańcy
- mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Podczas piątkowego pobytu w Warszawie władze miasta spotkały się z wiceministrem sprawiedliwości Marcinem Warchołem, który w ostatnich wyborach startował do sejmu z rzeszowskiej listy PiS.
POLECAMY: Rzeszów zostanie z górą śmieci, bo nasza spalarnia ich już nie przyjmie?
- Wiceminister obiecał nam, że jak najszybciej rozpocznie pracę nad zmianą ustawy, aby wrócić do poprzednich regulacji, gwarantujących rejonizację odbioru odpadów - mówi Maciej Chodnicki.
Nie wiadomo jednak, co zrobi miasto, do czasu zmiany ustawy. Umowa na zagospodarowanie odpadów w Rzeszowie wygasa z końcem tego roku, a nowego przetargu nie można rozstrzygnąć, gdyż trudno oszacować koszty obsługi systemu. Będzie to można zrobić dopiero po zakończeniu negocjacji z PGE.
Do sprawy wrócimy.
Pożar w sortowni śmieci w Wolicy koło Jasła. Z ogniem walczy...
Czytaj także
FLESZ: Wywóz śmieci droższy dla tych, którzy nie segregują