Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z żużla nie rezygnuję

TADEUSZ SZYLAR
Łukasz Golonka.
Łukasz Golonka. KRYSTYNA BARANOWSKA
Tato natychmiast chciał do mnie biegnąć, ale inni na to mu nie pozwolili, bo bali się, że ze mnie nie ma już co zbierać. W szpitalu powiedział, że ma już dość moich szpitalnych pobytów i abym się poważnie zastanowił czy warto nadal narażać swoje zdrowie i życie. Ale jazda na żużlu jest dla mnie jak narkotyk i nie jest łatwo z niej zrezygnować. Gdy tylko przyjdę do zdrowia postaram się wrócić na tor ? mówi sześć dni po koszmarnym wypadku Łukasz Golonka, rzeszowski żużlowiec.

- To cud, że przeżyłeś - twierdzą ci, którzy widzieli twój koszmarny wypadek na rzeszowskim torze podczas czwartkowego treningu. Co pamiętasz z tego tragicznego zdarzenia?
- Pamiętam wszystko, bo nie straciłem przytomności nawet na chwilę. Gdy wyrzuciło mnie z motocykla i przeleciałem nad bandą, uderzyłem w ogrodzenie z metalowych prętów i spadłem na ziemię. Podniosłem się nawet na chwilę, myślałem, że nic mi nie jest. Przytkało mnie trochę i trudno było oddychać. Położyłem się więc na trawie i czekałem na pomoc. Potem zaczął mi cierpnąć obojczyk i poczułem w nim mrowienie. Wiedziałem już, że coś jest nie tak.
- Jak przeżył twoje nieszczęście ojciec, który był akuratnie wtedy na stadionie?
- Tato bywa prawie na każdym moim treningu, więc i na tym feralnym nie mogło go zabraknąć. Mogę sobie tylko wyobrazić, co przeżywał, gdy ja leżałem za bandą. Przebywał wtedy w parkingu i natychmiast chciał do mnie biegnąć, ale inni na to mu nie pozwolili, bo bali się, że ze mnie nie ma już co zbierać.
- Gdy okazało się, że nie jest tak źle powiedział, że to już chyba koniec z twoim żużlem, bo to już twój trzeci poważny wypadek na torze.
- Miał prawo tak powiedzieć. Także i tu w szpitalu rozmawialiśmy o tym. Powiedział, że ma już dość moich szpitalnych pobytów i abym się poważnie zastanowił czy warto nadal narażać swoje zdrowie i życie, gdy los daje mi tak poważne ostrzeżenia.
- Sądzę, że twoja mama jeszcze mocniej przeżywa twoje starty.
- Mama od samego początku była przeciwna uprawianiu przeze mnie sportu żużlowego. Ale jakoś ją uprosiłem i pozwoliła mi zapiasać się do szkółki. Przeżywa mocno każdy mój udział w zawodach. Nie słucha jednak żadnych relacji radiowych. Czeka tylko na mój telefon, że nic mi się nie stało. W takich chwilach jak te po wypadkach napewno jej serce cierpi, ale jestem już teraz dorosły. Rozumiem mamy rozterki, sam jednak decyduję o sobie.
- Co więc zdecydowałeś?
- Jazda na żużlu jest dla mnie jak narkotyk i nie jest łatwo z niej zrezygnować. Gdy tylko przyjdę do zdrowia postaram się wrócić na tor. Mam nadzieję, że jeszcze przydam się drużynie.
- Wróćmy do chwil poprzedzających twój wypadek. Jak doszło do wywrotki?
- Pod taśmą startową stanęliśmy w trójkę - ja, Karol Baran i Paweł Miesiąc. Z Pawłem wystartowaliśmy niemal jednocześnie. Mogłem próbować go "nakryć" już w pierszym łuku, ale nie zrobiłem tego, bo wiedziałem, że nie ma jeszcze zbyt dużo doświadczenia. Ja go zresztą nie mam też w nadmiarze. Jechałem tuż za nim i przygotowywałem się do wyprzedzenia. Gdy kończyliśmy pierwsze okrążenie i wychodziliśmy z ostatniego wirażu, on obejrzał się przez lewe ramię, postawiło mu motocykl w poprzek, a ja nie mogłem go już ominąć. Oderzyłem w jego motor, podniosło mi przednie koło i jechałem "na świecy" w kierunku bandy.
- Nie dałeś już rady zapanować nad motorem?
- Niestety nie. Pomyślałem tylko przez moment o puszczeniu motocykla, ale się nie udało. Wszystko trwało za szybko.
- Musiałeś tak ostro jechać? Przecież nic już nie musiałeś nikomu udowadniać, bo miejsce w drużynie na ligowy mecz ze Startem Gniezno miałeś pewne. Twoje nazwisko wydrukowano już w programie zawodów pod nr. 10.
- Każdy ma swoją ambicję i bez niej nie ma co w tym sporcie szukać. Moja została trochę podrażniona, gdy wyprzedzał mnie zawodnik, który stawia w tym sporcie pierwsze kroki. A poza tym ja wcale nie wiedziałem, że miejsce w składzie mam już zaklepane. Nie powiedział mi o tym ani trener Kępowicz ani też kierownik drużyny Probola. Mam o to do nich trochę pretensji. Mogli powiedzieć przecież - jedziesz w niedzielę ligę, nie szarżuj, tylko spróbój sobie dopasować motocykl. Wtedy jedzie się zupełnie inaczej.
- Jak sądzisz, dlaczego trzymali cię w niepewności ?
- Wiem, że do końca rozglądali się za zawodnikiem zagranicznym, który wzmocniłby drużynę. Myśleli, że może uda się kogoś załatwić jeszcze w ostatniej chwili i nie chcieli mi przypuszczalnie sprawiać rozczarowania, gdyby się okazało, że nie mogę jechać.
- Na co liczysz, gdy uda ci się powrócić na tor?
- Uważam, że stać mnie na powalczenie o miejsce w składzie. Zanim jeszcze zaczął się sezon na treningach dotrzymywałem kroku Rafałom Trojanowskiemu i Wilkowi, czy też Tomkowi Rempale. Oni mieli nade mną przewagę sprzętową, ale ja te niedostatki nadrabiałem ambicją.
- Twój kolega z drużyny Marian Micał znalazł sobie miejsce w drużynie z Łodzi. Ty nie myślałeś o przejściu do innego klubu?
- Byłem z nim nawet w kontakcie i proponował mi abym dołączył do niego. Należało tylko pojechać na trening do Łodzi i pokazać co się potrafi. W drodze na mecz do Grudziądza wstąpiłem nawet do łódzkiego klubu i rozmawiałem z prezesem, który potwierdził zaproszenie na ich trening. Powiedział też, że jest potrzebna zgoda na to mojego macierzystego klub. Gdy się o nią starałem prezes sekcji Bronisław Ginalski powiedział, że jestem w klubie potrzebny jako motywacja do pracy dla innych zawodników z pierwszego składu. Dla mnie taka tylko rola to za mało. Jeszcze powalczę.
- Kto odwiedza cię najczęściej w szpitalu?
- Jest ze mną prawie cały czas moja dziewczyna Natalia. Przyjeżdżają też do mnie oczywiście rodzice i starsza o rok siostra Sylwia. Prawie codziennie wpada do mnie Karol Baran, także każdy z pozostałych kolegów z drużyny odwiedził mnie conajmniej raz.
- Jakie odniosłeś obrażenia, jak długo potrwa twoje leczenie?
- Mam wybity obojczyk, który był składany operacyjnie. Ponadto trzy złamane żebra i odmę płucną. Prawdopodobnie już w piątek zostanę wypisany ze szpitala, ale leczenie ambulatoryjne i rehabilitacja jeszcze trochę potrwają. Mam jednak nadzieję, że jeszcze w tym sezonie usiądę na motocykl.
- Życzę ci więc szybkiego powrotu do zdrowia.
- Dziękuję bardzo i korzystając z okazji pozdrawiam wszystkich sympatyków żużla, a szczególnie naszej drużyny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24