Za 500 plus kupujemy sobie auta, lodówki i telewizory

Ekonomiści od początku zakładali, że tak potężny zastrzyk gotówki spowoduje widoczny wzrost konsumpcji i pobudzi gospodarkę. Efekty faktycznie widać i to nie tylko w sklepach spożywczych i z artykułami dziecięcymi.

Skoki sprzedaży w ostatnich miesiącach zanotowały także sklepy z RTV i AGD. Od stycznia do czerwca producenci sprzedali 2,3 mln sztuk największych artykułów gospodarstwa domowego. To o 5 proc. więcej niż przed rokiem. Według prognoz, do końca roku tempo to może wzrosnąć do poziomu 6-7 proc.

- Obserwujemy zwiększoną sprzedaż pralek, lodówek, a także małego AGD, np. blenderów i sprzętu do przygotowywani posiłków - mówi Wioletta Batóg, rzeczniczka sieci Media Markt.

Co ciekawe, pieniądze ze świadczeń „Rodzina 500 plus” Polacy wydają także na... używane samochody. W tym roku do Polski sprowadzono już pół miliona starszych aut, co oznacza 16-procentowy wzrost w porównaniu do ubiegłego roku.

- Możliwe, że część klientów finansuje zakup auta z programu 500 plus, ale nikt się do tego nie przyznaje, bo w końcu powinny być to pieniądze przeznaczone na dzieci - mówi Zbigniew Wróblewski, współwłaściciel komisu Moto Lider w Rzeszowie.

Ekonomista Artur Chmaj podkreśla, że w perspektywie krótkofalowej, czyli najbliższych 3-5 lat, będziemy obserwowali tylko dobre skutki gospodarcze programu 500 plus.

- W strukturze naszego polskiego PKB decydującym czynnikiem wzrostu od lat jest popyt wewnętrzny, czyli konsumpcja, która właśnie się zwiększyła - wyjaśnia Artur Chmaj, dyrektor Centrum Innowacji i Przedsiębiorczości WSIiZ w Rzeszowie. - Trochę zyska też państwo, bo w końcu prawie na wszystko, co dziś kupujemy, jest nałożony 23-procentowy VAT, dlatego część pieniędzy w postaci podatków spłynie z powrotem do budżetu - dodaje.

I zaznacza, że to zjawisko wzmożonej konsumpcji, ale utrzymujące się w perspektywie kolejnych 10 lat, z punktu widzenia wzrostu gospodarki jest już negatywne.

- Nam potrzeba inwestycji, które dają impuls do wzrostu. Te powinny być finansowane z oszczędności, których, jak na razie, nie mamy. I tu jest problem, bo jeśli firmy będą bazowały jedynie na bieżącym poziomie sprzedaży, czeka je stagnacja - opisuje Chmaj. - A przy dzisiejszym tempie rozwoju technologii na świecie produkt, który jest nowoczesny dziś, za dwa lata nadaje się do muzeum. Dlatego, żebyśmy jako kraj nie zostali w tyle, potrzeba pieniędzy na innowacje, badania i rozwój technologiczny - dodaje.