Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo w Straszydlu. Wieś czuje się winna

Anna Janik
– Może na naszym przykładzie jakąś lekcję dostaną ci, którzy widzą wokół siebie przemoc, a wahają się, czy wypada się wtrącać – mówi Krzysztof Binek, sołtys Straszydla.
– Może na naszym przykładzie jakąś lekcję dostaną ci, którzy widzą wokół siebie przemoc, a wahają się, czy wypada się wtrącać – mówi Krzysztof Binek, sołtys Straszydla. Krzysztof Łokaj
Pow. rzeszowski 45-latek od lat znęcał się nad żoną. W końcu zadał jej śmiertelny cios w brzuch.

- Ten Bogdan to tyran, który na ludzi patrzył spod byka, a na żonę nie raz podnosił rękę. Ona była uśmiechnięta i spokojna, on to jej zupełne przeciwieństwo - kręcą głową sąsiedzi 40-letniej Renaty S.

W niedzielę nad ranem matkę czwórki dzieci policjanci znaleźli w łóżku z nożem w brzuchu. Obok niej, również z nożem wbitym w brzuch, leżał jej mąż Bogdan. Ponieważ śledczy nie stwierdzili na miejscu śladów walki, a na ciele ofiary, oprócz jednego ciosu, nie było nawet zadrapań, najprawdopodobniej to 45-latek zamordował żonę, a później próbował popełnić samobójstwo.

Nikt niczego nie słyszał

Życie uratował mu telefon na pogotowie, które powiadomiło o zajściu policję. Prokuratura nie zdradza jednak, kto wykręcił numer 999. Wiadomo, że w domu był wtedy najmłodszy 13-letni syn małżeństwa S. Pozostali chłopcy, już pełnoletni, wraz z 17-letnią siostrą wybrali się do znajomych.

- Dzwoniono z telefonu komórkowego, ale on nie należał do 13-latka. Nie mogę też odpowiedzieć na pytanie, czy głos należał do kobiety czy mężczyzny - mówi Edyta Lenart, prokurator rejonowy dla miasta Rzeszowa.

We wsi mówi się, że to umierająca żona ostatkiem sił zadzwoniła na pogotowie, ratując życie swojemu oprawcy. Bo Bogdan S. od lat się nad nią znęcał. Rodzina miała założoną Niebieską Kartę, regularnie pojawiał się u nich policjant. Od września ub. roku do awanturującego się po pijaku męża Renata S. cztery razy wzywała mundurowych.

- Jego dzieci też skarżyły się do babci, ale on z rodziną nie chciał utrzymywać kontaktu - mówi pani Małgorzata, bratowa Bogdana S. - Kiedy jego mama przyjechała z nim porozmawiać, wygnał ją i nawet nie wpuścił do domu. Ja też częściej widziałam się z Renatą i dziećmi niż z nim - dodaje.

Pił i awanturował się

Zwłaszcza że Bogdan S., z zawodu hydraulik, często wyjeżdżał do pracy za granicę. Do rodzinnego domu wrócił tuż przed Wielkanocą i zaraz po świętach miał wyjechać. Rodzina miała niewielkie gospodarstwo położone pod lasem, z dala od centrum wsi. W domu obok mieszkali rodzice Renaty S.

- Planowali przeprowadzkę w inne miejsce, bo on sam wybudował dom, który czeka na wykończenie - mówi Krzysztof Binek, sołtys Straszydla. - Jeśli chodzi o pracę był robotny, znał się na rzeczy i radził sobie nawet z bardziej skomplikowanymi zleceniami. Sam poprosiłem go, żeby naprawił mi bojler. Tylko broń Boże nie wolno mu było wypić - dodaje.

Bogdan S. nie panował nad sobą po alkoholu. Z pięściami potrafił rzucać się nawet na dorosłych już synów - najstarszy ma 20 lat, którzy nie raz bronili matkę przed agresorem. Wiadomo, że przed miejscowym sklepem 45-latek pił również w noc, kiedy doszło do tragedii. Ostatni raz do awanturującego się męża Renata S. wezwała policję w Wielkanoc.

Bogdan S. leży teraz na oddziale chirurgii w jednym z rzeszowskich szpitali. Przeszedł operację, a jego stan jest stabilny. Dziś lekarze mają zadecydować, czy może być przesłuchany przez prokuraturę. Dziś też znane mają być wyniki sekcji zwłok Renaty S. Od nich zależy, jakie zarzuty usłyszy Bogdan S. W grę wchodzi zabójstwo.

Nikt nie reagował wcześniej

Dziećmi Bogdana i Renaty S. zajmują się teraz dziadkowie.

- Na pewno trzeba będzie im pomóc, ustalimy jeszcze, co i jak. O ile oczywiście same dzieci będą chciały, bo one są bardzo związane z tamtym miejscem - dodaje bratowa Renaty S. - Ja jestem w strasznym szoku, że Bogdan posunął się do czegoś takiego. Bardzo mi żal Renaty. Dopiero co dostała pracę w sklepie, tak się cieszyła... - urywa pani Małgorzata.

Przybity tragedią sołtys Straszydla nie ma wątpliwości, że tragedii można było uniknąć.

- Za mało się angażowaliśmy, nikt zdecydowanie nie zareagował, dlatego w jakimś sensie cała wieś powinna się poczuwać do winy - wzdycha Krzysztof Binek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24