- Ile kluczy robi pan dziennie?
- Trudno powiedzieć. Czasami dziesięć, czasami piętnaście. Coraz mniej, bo rynek robi się ciasny. W Głogowie przez ostatnie dwa lata przybyły mi trzy konkurencyjne zakłady. Takie są czasy, że każdy sklep wielkopowierzchniowy wprowadza takie usługi.
- Oni robią gorsze klucze?
- Jest to kwestia ceny. Mają droższe usługi, a ja musiałem je obniżyć, żeby się utrzymać na rynku. Dzisiaj jest taki trend, żeby chodzić do dużych sklepów. Ludzie tam wszystkie sprawy załatwiają przy okazji, także dorabiają klucze. Klienci nie mają sentymentów, nie są do mnie przywiązani.
- Ludzie pytają o punkt naprawy parasoli. Podobno pan go prowadził?
- Ta usługa umarła śmiercią naturalną. Z powodu zalewu tandety z Chin. Parasole produkowane w Polsce, które ludzie kiedyś kupowali, można było naprawiać. Było do nich tyle części, ile się chciało. Ale kiedy zalała nas tania tandeta z Chin to naprawa nie ma sensu. Trzeba poświęcić czas, żeby doprowadzić parasol do stanu używalności. Powiedzmy, że trwa to godzinę. A on jest chiński, kupiony w supermarkecie w promocji za 5 zł. To jaką ja mogę zaoferować cenę za naprawę?
- Kiedy zdecydował się pan zlikwidować tę usługę?
- Pięć lat temu. Ale jeszcze ludzie pamiętają, że był tu punkt naprawy parasoli. Są tacy, którzy mają parasole pamiątkowe, kilkudziesięcioletnie, a funkcjonują wspaniale. Ale dla takich wyjątkowych klientów nie opłacało mi się utrzymywać takiej branży. Musiałbym mieć komplet materiałów do naprawy. A to kosztuje. Nie ma sensu tego utrzymywać, żeby naprawić jeden parasol na miesiąc.
- A gdzie najbliżej można naprawić parasol?
- Nie słyszałem. Może Leszno czy Wrocław jeszcze takie usługi prowadzą.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
