Zadyma pseudokibiców z Kielc na stadionie w Stalowej Woli

Fani Korony, wspierani przez zaprzyjaźnionych kibiców Stali Mielec, przyjechali do Stalowej Woli na pierwszoligowy mecz piłkarski ze Stalą. Był to tak zwany mecz podwyższonego ryzyka, więc organizatorzy byli przygotowani na "niespodzianki".

Spalili szaliki

Przez większość spotkania kielczanie zachowywali się w miarę spokojnie, nie licząc wulgaryzmów wyśpiewywanych pod adresem miejscowych, na co kibice "Stalówki" odpowiedzieli tym samym, spalili też szaliki w barwach Korony. Jednak pod koniec meczu doszło w sektorze przyjezdnych, których zjawiło się na stadionie pół tysiąca, do prawdziwej "zadymy". Mecz został na chwilę przerwany, a ochroniarze opanowali sytuację w "klatce" szarpiących bramę i rzucających kamieniami gości dopiero przy pomocy gazu łzawiącego.

Monitoring dla policji

- Gdy sytuacja została opanowana, nic więcej się już później złego nie działo - mówi Edward Chmura, szef ochrony na stalowowolskim stadionie. - Kielczanie opuścili stadion 45 minut po meczu, wrócili do domu jedenastoma autokarami. Zapis z monitoringu przekażemy policji, jeżeli uda się ustalić prowodyrów, czekają ich prawne konsekwencje, grzywna lub areszt. Będzie jednak o to trudno, bo twarze mieli zasłonięte szalikami i kapturami, co też jest zakazane.

Mecz zakończył się wygraną piłkarzy Stali z Koroną 3:0.
Więcej na temat meczu Stali Stalowa Wola z Koroną Kielce, w poniedziałkowym wydaniu Gazety Codziennej Nowiny.