Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakazana tablica i ubecki trud. Historia Wileńskiej AK

Piotr Piotrowski
Żołnierzom „Szczerbca” po akcji w Nowych Trokach (30 marca 1944 r.), po raz pierwszy  wypłacono żołd. Otrzymali należność w zdobycznych ostmarkach
Żołnierzom „Szczerbca” po akcji w Nowych Trokach (30 marca 1944 r.), po raz pierwszy wypłacono żołd. Otrzymali należność w zdobycznych ostmarkach fot. arch. IPN
Raporty Służby Bezpieczeństwa aż do lat 80 widziały w środowiskach kombatantów AK jedno ze źródeł ideologicznego zagrożenia. To wśród partyzantów i ich rodzin rozbrzmiewały „wspomnienia o treści wrogiej ZSRR i Polsce Ludowej”. Jako szczególnie niebezpieczne wymieniane było środowisko wileńskiej AK, zwłaszcza w Gdańsku - mówi prof. Piotr Niwiński, historyk UG i autor publikacji o podziemiu antykomunistycznym.

Śmierć „Żelaznego” i innych żołnierzy 5. Wileńskiej Brygady AK na Pomorzu nie zakończyła jej historii. Po II wojnie światowej Gdańskowi przypadła specyficzna rola. Stał się miastem dla wielu tysięcy wilnian - wygnańców z ukochanego miasta nad Wilią. - Mieli w sobie naturalny antykomunizm i szczere antysowieckie nastawienie. Ich antykomunizm był niemal wpisany w ich genotyp, na skutek tego, co przeszli w czasie wojny. To oni byli uważani przez SB za główne źródło antysocjalistycznej agitacji. Wraz z akowcami z innych okręgów tworzyli wcale niemałe grono - mówi prof. Niwiński.

Już w 1946 r. na Pomorzu, a potem w Polsce, w 1948 r. bezpieka w ramach Akcji X rozpoczęła potężną inwigilację środowiska partyzanckiego znad Wilii. Objęła ona swoimi mackami ponad kilkanaście tysięcy osób, nawet tych, które miały jedynie związek z Wilnem. Aż do 1956 r. w ramach swoich intensywnych działań UB prowadziło aresztowania żołnierzy, szczególny nacisk kładąc na próbie dekonspiracji ukrywających się. Znakomicie wydarzenia te przedstawia film w reżyserii Waldemara Krystka pt. „W zawieszeniu”, zresztą inspirowany autentyczną historią żołnierzy z Okręgu Wileńskiego AK. W późniejszych latach, już po październikowej odwilży władza obawiała się nie tylko relacji ustnych przekazywanych dalej, słowa pisanego, ale nerwowo reagowała też na inne formy kultywowania pamięci o żołnierzach, zwłaszcza organizowanie kombatanckich uroczystości rocznicowych. Tylko w około 100-osobowym środowisku żołnierzy mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” na Pomorzu wytypowano 84 „figurantów” i 7 informatorów (dane z 1954 r.). W latach późniejszych liczba agentury uległa zmniejszeniu, ale akowcy nadal byli typowani na źródło zagrożenia. Władze niepokoiły też relacje towarzyskie żołnierzy.

W mackach UB

Obserwację środowiska wileńskich kombatantów na Pomorzu rozpoczęto już w 1946 r. W ramach operacji zwerbowano Reginę Mordas-Żylińską ps. „Regina”, jedną z łączniczek. Jej relacje, przekazane UB, były wyjątkowo dokładne. Wykorzystano je w pełni dopiero w 1948 r., podczas przeprowadzonej w całej Polsce wielkiej operacji represyjnej w stosunku do środowiska wileńskiego, znanej pod kryptonimem akcja „X”. W latach 1949-1956 rozpoczęto przeciwko wilnianom w całej Polsce kilkaset operacji, zwerbowano kilkuset informatorów, objęto intensywną obserwacją tysiące osób.

Rok 1956 nie przyniósł jakichś poważnych zmian. Do najważniejszych spraw prowadzonych w tym okresie należała sprawa operacyjnej obserwacji o kryptonimie „Baza”, założona na środowisko oficerów wileńskiej AK, w szczególności ppłk. Adama Szydłowskiego, por. Witolda Kisiela i por. Teodora Sawickiego. Sprawę tę prowadził osobiście kierownik Grupy I Wydziału III KW MO Gdańsk, kpt. Bolesław Nowiński. Jako główny powód założonej sprawy wysunięto prowadzoną przez oficerów akcję zbierania wspomnień i dokumentów z działalności wileńskiej AK. Miały one posłużyć do napisania monografii, ukazującej faktyczny wkład wileńskiej AK w proces walki o niepodległość Ojczyzny. Tego typu działalność określana była jako „podważanie wysiłku zbrojnego Armii Czerwonej i partyzanckiego ruchu lewicowego”. Duże zaniepokojenie w gronie funkcjonariuszy SB pojawiło się, gdy kontakty towarzyskie zaczęły zmieniać się w „zloty partyzantów”. Według ustaleń gdańskiej SB, najbardziej intensywnie na tym polu działali partyzanci 3. Wileńskiej Brygady AK. Głównym animatorem „zlotów” był Franciszek Gradziewicz „Bosy”, dowódca plutonu w Brygadzie „Szczerbca”.

Wspomnienia z lasów

Pierwszy zjazd kombatancki odbył się w kwietniu 1959 r. Wzięło w nim udział jednak tylko kilka osób. Pomysłu jednak nie zarzucono, choć przez niemal dekadę, można mówić, o uspokojeniu działań ze strony SB. Dopiero pod koniec lat 60. XX w. zaangażowanie ponownie zaczęło wzrastać. Osobą, która po śmierci ppłk. Szydłowskiego w 1961 r., kultywującego pamięć o żołnierzach, przejęła prymat nad zacieśnianiem więzi towarzyskich, stała się Sabina Korejwo ps. „Sabina”, sanitariuszka z 3. Wileńskiej Brygady AK. W 1968 r. zaczęła drogą korespondencyjną odtwarzać zerwane więzi. - W listach namawiała towarzyszy broni do przyjazdu, do zorganizowania szerszego spotkania, do integracji. Zebrała wokół siebie grupę partyzantów z 3. Brygady, zamieszkałych w Trójmieście, w tym Zdzisława Christę ps „Mamut”. Latem 1968 r. zorganizowano pierwszy zjazd żołnierzy 3. Brygady.

- Informacja spowodowała wzmożenie prac SB. Rozpoczęto sprawę operacyjnego rozpracowania pod kryptonimem „Sabina”, której celem było przeciwdziałanie następnym zlotom. Już następny, zorganizowany w prywatnych domkach rekreacyjnych nad jeziorem Mausz, odbył się pod pełną kontrolą SB. Przeprowadzono obserwację zewnętrzną zlotu, wśród uczestników umieszczono zaś agenta - dodaje prof. Niwiński.

Od tego momentu zjazdy kombatantów z 3. Brygady odbywały się regularnie, mimo prób przeciwdziałania ze strony SB. W operację zaangażowano funkcjonariuszy z innych województw - włączono pięć komend miejskich MO, 13 komend wojewódzkich i jedną powiatową dla przeciwdziałania przyjazdowi 138 osób. Prowadzono kontrole korespondencji, nie dopuszczając do wysyłania zaproszeń na zjazd. Podjęto też szereg inicjatyw we władzach administracyjnych. Jak wynika z zachowanych dokumentów „w związku z powyższym Służba Bezpieczeństwa planuje podjąć następujące zadania: spowodować przeprowadzenie przez jednostkę Kontroli Ruchu Drogowego MO kontroli przejazdu uczestników spotkania na odcinku Sulęczyno - jezioro Mausz; zainspirować sprawdzanie przez służbę leśną, czy uczestnicy spotkania posiadają zezwolenie na palenie ognisk w miejscach zalesionych; spowodować, aby ośrodek turystyczny nie przyjął zamówienia na obiad dla uczestników spotkania. W przypadku naruszenia przez uczestników spotkania jakichkolwiek przepisów porządkowych, zmierzać się będzie do wyciągnięcia konsekwencji na drodze karno-administracyjnej”.

Zagadnienie - tablica

Kolejnym poważnym problemem dla gdańskiej SB był pomysł ufundowania tablicy pamiątkowej w Bazylice Mariackiej, poświęconej poległym partyzantom z 3. Wileńskiej Brygady AK, który narodził się jesienią 1970 r. Grono inicjatorów ufundowania tablicy skupiło się właśnie wokół Sabiny Korejwo. Byli to: Franciszek Gradziewicz „Bosy”, Zdzisław Christa „Mamut” oraz Władysław Markowski „Dżumba” i Marian Korejwo „Milimetr”. - Dość szybko SB ustaliła, m.in. na podstawie podsłuchu telefonicznego i kontroli korespondencji, że projektantem ostatecznym oraz jej wykonawcą została Elżbieta Szczodrowska, gdańska rzeźbiarka. Natychmiast postanowiono wziąć ją pod obserwację celem odciągnięcia od wykonywania pracy. SB dowiedziała się, że koszt powstania tablicy zamierzano pokryć przez zorganizowanie zbiórki pieniężnej wśród kombatantów. O ile zebrań kombatanckich, „zlotów” trudno było zabronić, o tyle działalność upamiętniającą można było podciągnąć pod odpowiedni paragraf - mówi historyk.

Zarzuty dotyczyły prawa karno-administracyjnego: naruszenie przepisów o zbiórkach publicznych i braku pozwolenia na zawieszenie tablicy od wojewódzkiego konserwatora zabytków. W ramach prowadzonego śledztwa prokuratorskiego zaczęto wzywać na rozmowy osoby, które były zaangażowane w realizację tablicy. Działania SB zaczęły w tym momencie przynosić spodziewane skutki, m.in. grożono usunięciem ze szkoły syna Korejwów. Przeprowadzono też rozmowy „ostrzegające” z Korejwami i Zdzisławem Christą. Nie przyniosły one jednak żadnego efektu. Wobec uporu inicjatorów upamiętnienia postanowiono przeprowadzić „rozmowę operacyjną” z Elżbietą Szczodrowską, odwodząc ją od realizacji zlecenia i oferując zwrot pieniędzy wydatkowanych na materiały. Gdy okazało się, że Szczodrowska dotrzymała umowy i sporządziła tablicę na czas, SB próbowała jeszcze nakłonić ją do uszkodzenia tablicy. W razie odmowy zamierzano tego dokonać przed jej wmurowaniem, zaplanowanym na 25 września 1971 r. w Bazylice Mariackiej. Ostatecznie plany te zarzucono. Powodem była decyzja pierwszego sekretarza KW PZPR w Gdańsku Stanisława Karkoszki, który zezwolił na uroczyste odsłonięcie. Po interwencji SB, „Sabina” uzyskała poparcie władz partyjnych dla umieszczenia tablicy, jednak nie w Bazylice Mariackiej, ale w rzadko uczęszczanym przez turystów kościele pod wezwaniem św. Bartłomieja. Tam więc odbyło się uroczyste odsłonięcie tablicy pamiątkowej, poświęconej poległym żołnierzom 3. Wileńskiej Brygady AK. Esbecy postanowili wykorzystać ten moment do zebrania nowych danych do dalszego rozpracowywania środowiska wileńskiego.

Uroczystość była bardzo podniosła. Wzięło w niej udział, według szacunków SB, 350 osób, w tym 30 młodych ludzi. Wśród zebranych było 65 osób spoza Trójmiasta, zaproszonych przez Korejwów. Honorowymi uczestnikami uroczystości, uważanymi za czołowe postacie, byli Sabina i Marian Korejwowie, Zdzisław Christa oraz najbliższa rodzina Gracjana Fróga „Szczerbca”. Po poświęceniu tablicy odprawiono żałobną Mszę św. w intencji poległych partyzantów, celebrowaną przez dwóch księży. SB stwierdziła w relacji, że „kazanie nie zawierało akcentów politycznych. Nie zaintonowano także Boże, coś Polskę”.

Kolejne lata działalności SB koncentrowały się na destabilizacji środowiska kombatanckiego. Dopiero w 1975 r. udało się ostatecznie zgasić inicjatywę spotkań, wprowadzając w środowisku konflikty i zniechęcając do dalszej działalności „Sabinę”. Również na życiorysach niektórych uczestników wydarzeń pojawiają się rysy. - Aż do lat 80. życiorys „Mamuta” jest biały. Nabiera on jednak ciemnych barw po tym, gdy wychodzi na jaw sprawa i skala jego współpracy z SB. Jest to współpraca niezwykle szkodliwa, bo nie tylko cenna jako źródło, ale też sugerująca funkcjonariuszom konkretne rozwiązania operacyjne. Wiele osób do niemal ostatniej chwili nie spodziewało się z jego strony zdrady. Wiele też w czasie przekazywania im informacji o tej działalności przeżyło gigantyczny wstrząs - dodaje prof. Piotr Niwiński.

Ostatecznie, w epoce Wolnej Polski po 1989 r., mimo trudności, kłopotów, zdrady i matactw esbeków, tablica znalazła się w Bazylice Mariackiej. Jednak demony przeszłości nie zasnęły - w latach 90. w piśmie jednego z kół łowieckich do Urzędu Ochrony Państwa o opinię przy wydawaniu pozwolenia na broń, wspomniano o „bandyckiej przeszłości” wnioskodawcy...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zakazana tablica i ubecki trud. Historia Wileńskiej AK - Dziennik Bałtycki

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24