Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamieszanie wokół Rzecznika Praw Obywatelskich, czyli ludzie PiS w instytucjach państwa

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
15.01.2020 gdanskeuropejskie centrum solidarnosci w gdansku. konferencja przemoc i polityka w pierwsza rocznice tragicznej smierci prezydenta gdanska pawla adamowiczana zdjeciu: adam bodnar, rzecznik praw obywatelskichfot. przemek swiderski / polska press / dziennik baltycki
15.01.2020 gdanskeuropejskie centrum solidarnosci w gdansku. konferencja przemoc i polityka w pierwsza rocznice tragicznej smierci prezydenta gdanska pawla adamowiczana zdjeciu: adam bodnar, rzecznik praw obywatelskichfot. przemek swiderski / polska press / dziennik baltycki Przemyslaw Swiderski
Pojawiają się nazwiska kolejnych kandydatów na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich, który ma stać na straży wolności i praw człowieka. PiS chciałoby, żeby RPO został polityk. Wydaje się, że dla obozu rządzącego najważniejsze, aby instytucjami państwa kierowały osoby o określonych poglądach - doświadczenie i merytoryczne przygotowanie nie jest już tak ważne

Ponad pół roku temu skończyła się pięcioletnia kadencja Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara. I co? I nic. Nowego rzecznika nie ma, może dlatego, że przejęcie kontroli nad tą instytucją państwa jest dla Prawa i Sprawiedliwości trudniejsze, niż to było w przypadku Trybunału Konstytucyjnego, czy Instytutu Pamięci Narodowej. Kandydat na stanowisko RPO musi być bowiem zaakceptowany także przez Senat, w którym większość, póki co, ma opozycja.

Sytuacja wydaje się więc patowa, ale próby wyjścia z impasu wciąż trwają.

Nie dalej, jak w ostatni poniedziałek konferencje prasową zorganizował Bartłomiej Wróblewski, nowy kandydat PiS na to stanowisko.

- Zdecydowałem się kandydować na funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich - ogłosił polityk. - Osoby wykluczone i dyskryminowane zawsze będą w centrum mojego zaangażowania. To przede wszystkim osoby niepełnosprawne, seniorzy, emeryci, renciści, osoby borykające się z problemami mieszkaniowymi. Będę działał na rzecz poprawienia sytuacji ekonomicznej kobiet. W szczególności, jeśli chodzi o zabezpieczenie emerytalne i równość płac. Chciałbym w Sejmie i Senacie rozmawiać ze wszystkimi, którzy chcą rozmawiać - zapewniał Wróblewski, podkreślając, że zależy mu na rozmowie z ludowcami i liberałami.

- Samorządy, które uchwalają uchwały, które wspierają rodziny, mają do tego prawo. To jest konkretyzowanie konstytucji - powiedział poseł PiS pytany o tzw. uchwały o strefy wolne od ideologii LGBT. - Jestem przeciwny, żeby wokół osób o innej orientacji seksualnej tworzyć wrażenie naruszania ich godności - dodał.

Czy Wróblewski rozmawiał już z frakcją konserwatystów w PO?

- Wielu parlamentarzystów zna mnie od lat. Proces konsultacji jest więc procesem ciągłym - odpowiedział polityk PiS. - Na razie skupiam się na poparciu w Sejmie. Chcę dobrze wykorzystać czas do głosowania - zaznaczył.

Czym zajmuje się Rzecznik praw Obywatelskich?

„Stoi na straży wolności i praw człowieka i obywatela, w tym realizacji zasady równego traktowania. Bada, czy na skutek działania lub zaniechania organów władzy publicznej nie nastąpiło naruszenie prawa, zasad współżycia i sprawiedliwości społecznej oraz czy nie doszło do aktów dyskryminacji. Monitoruje wdrażanie Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych.” - czytamy na stronach RPO.

Może dlatego kandydatura Wróblewskiego wzbudza kontrowersje, bo zdaniem tak ekspertów, jak opozycji, Rzecznikiem Praw Obywatelskich powinna zostać osoba nie związana z żadną ze stron sceny politycznej. Tymczasem, Wróblewski, doktor nauk prawnych, po raz pierwszy posłem został w 2015 roku. Cztery lata temu przygotował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego ws. niezgodności z Konstytucją przepisu dopuszczającego aborcję w przypadku nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Wniosek wycofano, kiedy na ulice polskich miast wyszły tysiące kobiet i mężczyzn. Ale w 2020 roku Piotr Uściński i właśnie Bartłomiej Wróblewski dopięli swego. Ich wnioskiem zajął się Trybunał Konstytucyjny, a sam Wróblewski wziął udział w posiedzeniu TK, gdzie odpowiadał na pytania sędziów. Kilka godzin później TK wydał głośny wyrok, zakazujący praktycznie przerywania ciąży w naszym kraju. Nie wiadomo więc, czy Senat zaakceptuje kandydaturę Bartłomieja Wróblewskiego, bo jak widać poglądy ma dość jasno sprecyzowane.

Nie bez powodu wiec, w środę, 17 marca, na innej konferencji prasowej ogłoszono, że wspólnym kandydatem Koalicji Polskiej - PSL i Koalicji Obywatelskiej na Rzecznika Praw Obywatelskich jest Sławomir Patyra.

Krzysztof Paszyk (KP-PSL) stwierdził, że „Polki i Polacy zasługują na Rzecznika Praw Obywatelskich w pełni obiektywnego i niezależnego”.

- A taką gwarancję daje osoba pana profesora Sławomira Patyry - ocenił.

Sam kandydat przedstawił się w kilkuminutowym wystąpieniu. Podkreślał, że jest specjalistą prawa konstytucyjnego, że pracuje na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie. Zaznaczył, że zgodził się na kandydowanie, bo rozumie misję RPO jako „pilnowanie tego, aby ta najważniejsza idea państwa prawnego miała pierwszeństwo stosowania przed innymi normami, również politycznymi”.

- W mojej ocenie Rzecznik Praw Obywatelskich powinien spełniać przede wszystkim trzy przesłanki: posiadać przygotowanie merytoryczne, być apolityczny (...) i wreszcie powinien być wrażliwy społecznie - powiedział doktor Patyra. Zadeklarował, że chce korzystać z tradycji wszystkich dotychczasowych rzeczników, a zwłaszcza Adama Bodnara, który „swoją funkcję pełni w sposób doskonały”.

Co na to Lewica? Ta najprawdopodobniej zgłosi kandydaturę Piotra Ikonowicza, choć nie jest wykluczone, że KO, KP i Lewica będą głosować zarówno na Patyrę, jak i na Ikonowicza.

To już kolejne podejście polityków do wybrana następcy Adama Bodnara. Wcześniej Zjednoczona Prawica zgłosiła na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich Piotra Wawrzyka, sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Sejm przegłosował nominację, ale Senat tę kandydaturę odrzucił.

O stanowisko RPO walczyła także kandydatka opozycji Zuzanna Rudzińska-Bluszcz. 1050 organizacji społecznych popierających kandydaturę Rudzińskiej-Bluszcz zwróciło się do marszałek Elżbiety Witek i Prezydium Sejmu o umożliwienie kandydatce wystąpienia na sejmowej sali obrad przed głosowaniem nad jej kandydaturą. Zgody jednak nie było.

Dlatego Zuzanna Rudzińska-Bluszcz zwróciła się do posłów w nagraniu umieszczonym na Facebooku.

„Od lat pomagam, ja i 300 wspaniałych pracowników biura RPO ludziom, którzy doszli do ściany, ludziom, którzy najczęściej są tacy jak wy, czy ja zwyczajni. Teraz posłowie i senatorowie mają władzę, by pomóc takim zwyczajnym ludziom wybierając nowego Rzecznika” - mówiła.

Jak zaznaczała, kandyduje w imieniu ponad tysiąca polskich organizacji, za którymi stoi ponad milion polskich obywateli.

„Stoję w pokorze, ale i w upartości i proszę o poparcie (...) Chcę być Rzecznikiem wszystkich obywateli i obywatelek, chcę kontynuować misję na rzecz poprawy ich losu” - powiedziała Rudzińska-Bluszcz.

Podkreśliła, że szczególnie podczas pandemii „nie powinno być miejsca na politykę wokół RPO”.

Kandydatury Rudzińskiej-Bluszcz nie poparło jednak Prawo i Sprawiedliwość, i to dwukrotnie, więc ta z kandydowania w końcu zrezygnowała sama.

Ale instytucja Rzecznika Praw Obywatelskich, nie jest jedną, którą PiS próbuje „obsadzić” swoimi ludźmi. Ludźmi, których życiorysy i poglądy nierzadko budzą sporo kontrowersji. Mikołaj Pawlak, w grudniu 2018 roku wybrany na Rzecznika Praw Dziecka, procedurę zapłodnienia im vitro nazwał „niegodziwą od strony prawno-moralnej”, relatywizował problem wymierzania dzieciom kar fizycznych, przestrzegał przed „wymierzoną w rodzinę ideologią gender”.

We wrześniu 2020 roku opozycja domagała się nawet dymisji Pawlaka, po tym, jak stwierdził, że edukatorzy seksualni podają dzieciom środki farmakologiczne, by zmienić im płeć.

Nic więc dziwnego, że w Senacie podczas wysłuchania informacji o działalności Rzecznika Praw Dziecka w 2019 roku, rozpętała się prawdziwa burza. Podczas wystąpienia nła forum izby Pawlak mówił, że przy wykonywaniu swoich uprawnień kieruje się dobrem dziecka i bierze pod uwagę, że naturalnym środowiskiem i miejscem jego rozwoju jest rodzina.

- Dzieckiem jest każda osoba, istota ludzka od poczęcia do osiemnastego roku życia. Ten aspekt, jakże podstawowy i istotny, niestety budzi ciągle wątpliwości, a przypominanie o podstawowym prawie człowieka budzi ataki - stwierdził rzecznik.

Podczas pytań i dyskusji w Senacie opozycja wytykała Pawlakowi jego wypowiedzi dotyczące kar cielesnych dla dzieci („Trzeba rozróżnić, czym jest klaps, a czym jest bicie. (...) Z estymą wspominam to, że dostałem od ojca w tyłek”) i tych cytowanych już wcześniej.

Senatorowie KO zarzucali rzecznikowi angażowanie osób powiązanych z fundacją Ordo Iuris, niespełnienie wymogu 5 lat pracy z dziećmi przed objęciem urzędu i uzależnienie od rządzących. Ale ten bronił się jak mógł.

Odnosząc się do ostatniego z zarzutów, Pawlak tłumaczył, że jego poglądów przed wyborem na tę funkcję nikt nie znał.

- W debacie publicznej nie pojawiały się. Dokładnie odwrotnie niż w stosunku do Adama Bodnara, który przed wyborem (na stanowisko rzecznika praw obywatelskich - przyp. redakcja) bardzo jaskrawe - i to można sobie znaleźć w jednym z dzienników - przed wyborem te poglądy lewicowe wprost określał. Łącznie mówiąc z tym, na kogo głosuje - mówił rzecznik.

Na ratunek Pawlakowi rzucili się senatorowie Prawa i Sprawiedliwości.

- Pan rzecznik, tak jak każdy z senatorów, ma prawo do swoich poglądów i gwarantuje mu to konstytucja. Mało tego, ma prawo wypowiadać te poglądy. Jeżeli naruszy w tym prawo, to oczywiście ponosi konsekwencje, ale ma prawo je wypowiadać” - stwierdził senator Jan Maria Jackowski. Pawlak wciąż pozostaje na urzędzie.

Julia Przyłębska, która zastąpiła Andrzeja Rzeplińskiego na stanowisku prezesa Trybunału Konstytucyjnego, skończyła prawo na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Potem pracowała jako sędzia Sądu Rejonowego oraz Sądu Wojewódzkiego w Poznaniu. Zrzekła się jednak stanowiska sędziego i od końca lat 90. pracowała w służbie dyplomatycznej, jako konsul i dyplomata w Niemczech. To ponoć właśnie na placówce poglądy Przyłębskiej i jej męża mocno się zradykalizowały.

W 2007 roku powróciła na stanowisko sędziego Sądu Okręgowego w Poznaniu. Zajmowała się głównie sprawami dotyczącymi ubezpieczeń społecznych, m.in. rent i emerytur.

Środowisko sędziowskie nie było zaskoczone, że to właśnie Przyłębska została zastępcą Rzeplińskiego, bo ta konsekwentnie bojkotowała rozprawy w trybunale kierowanym przez jej poprzednika i Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK.

- Nie chciałam legitymizować bezprawnych działań prezesa Rzeplińskiego - tłumaczyła się w rozmowie z portalem Wpolityce.pl.

Jak pisał dziennik.pl, jej udział we wcześniejszych sprawach ograniczał się do zgłaszania do wyroków zdań odrębnych, w których dowodziła, że orzeczenie jest nieważne, skoro wydano je w niezgodnym z prawem składzie. Nie było w nim bowiem trójki sędziów wybranych przez PiS, niedopuszczonych do orzekania przez Rzeplińskiego. Na początku grudnia Przyłębska odmówiła też uczestnictwa w zgromadzeniu ogólnym, na którym mieli zostać wybrani kandydaci na prezesa TK. Jak uzasadniała, nie pozwalał na to jej stan zdrowia. Kiedy zakończyła się kadencja Andrzeja Rzeplińskiego i prezydent powierzył Przyłębskiej tymczasowe kierownictwo w TK, błyskawicznie dokooptowała do jego składu trzech wykluczanych dotąd sędziów i zwołała nowe zgromadzenie ogólne. W ten sposób otworzyła sobie drogę do prezesury w trybunale.

Trybunał Konstytucyjny szybko też został nazwany Trybunałem Julii Przyłębskiej, bo, jak twierdzi i opozycja i środowisko sędziowskie, swoimi orzeczeniami i wyrokami spełnia oczekiwania władzy. Wydaję się też, że Przyłębską łączą ciepłe relacje z prezesem Jarosławem Kaczyńskim.

- Mam wielu przyjaciół w polityce, z którymi lubię rozmawiać. Ale mam bardzo wielu przyjaciół, którzy polityką się nie zajmują. Państwa Baboszów (...), Anna Bielecka i jej mąż Piotr Walkowiak. To jest takie moje odkrycie towarzyskie ostatnich lat, ale naprawdę przemiła osoba: Julia Przyłębska. Ona jest prezesem Trybunału Konstytucyjnego, ale to są całkiem prywatne znajomości, bardzo lubię u niej bywać, zresztą tam bardzo wiele osób bywa, bo ona jest bardzo towarzyska - mówił prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w telewizji państwowej.

Słowa prezesa PiS skomentował między innymi sędzia Bartłomiej Przymusiński ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.

- Przypomnę, że pani sędzia Przyłębska nie tylko została nazwana bliską przyjaciółką przez prezesa Kaczyńskiego, ale także wcześniej otrzymała nagrodę Człowieka Wolności. Na wielu galach siedzi bardzo blisko prezesa partii rządzącej i w tej sytuacji swoim zachowaniem pokazuje, że łączą ją z nim bardzo bliskie relacje. To nie jest taka sama sytuacja, gdy ktoś zostanie złapany na ulicy albo też na jakiejś uroczystości miałby zrobione wspólnie zdjęcie z kimś, kto jest politykiem. To jest inna sytuacja. To jest sytuacja, w której te osoby manifestują, że łączy ich przyjaźń. W związku z tym powstaje pytanie, na ile możliwe jest bezstronne wypełnianie swoich obowiązków przez sędzię Przyłębską - stwierdził Przymusiński.

Ostatnio wiele kontrowersji wzbudziła też inna nominacja. W połowie lutego IPN poinformował, że stanowisko p.o. dyrektora Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu objął dr Tomasz Greniuch. Media natychmiast przypomniały, że Greniuch w przeszłości był działaczem Obozu Narodowo-Radykalnego, a także że wykonywał gest nazistowskiego pozdrowienia. Przeciwko decyzji IPN zaprotestowali historycy z Uniwersytetu Wrocławskiego, politycy opozycji, historycy, publicyści, działacze opozycji demokratycznej w okresie PRL-u, a także Ambasada Izraela w Polsce, ale też o tej nominacji pisała zagraniczna prasa.

Co ciekawe, nawet politycy obozu rządzącego nie byli zachwyceni tą nominacją. Andrzej Duda ocenił, że „dyrektorem w Instytucie Pamięci Narodowej może być wyłącznie osoba o nieposzlakowanej opinii”. Szef KPRM Michał Dworczyk stwierdził, że dla dobra instytucji i wizerunku Polski powinna nastąpić zmiana na stanowisku szefa wrocławskiego oddziału IPN.

Jarosław Szarek, prezes Instytutu Pamięci, choć wcześniej bronił swojej decyzji o nominacji Greniucha, opublikował stosowne oświadczenie. Ocenił, że „w związku z zaistniałymi okolicznościami dotyczącymi nominacji dr. Tomasza Greniucha na stanowisko p.o. dyrektora Oddziału IPN we Wrocławiu, dalsze pełnienie przez niego tej funkcji jest niemożliwe. Dr Tomasz Greniuch złożył na moje ręce rezygnację. Z dniem 22 lutego br. została ona przyjęta przez mnie” - przekazał Szarek.

Ale jest kilka nominacji, z których dzisiaj chętnie wycofałby się sam obóz władzy. Przypomnijmy, że szefem Najwyższej Izby Kontroli jest wciąż Marian Banaś. Tymczasem 1 września 2019 magazyn śledczy Superwizjer TVN24 wyemitował reportaż sugerujący związki Mariana Banasia ze światem przestępczym. 29 listopada 2019 Centralne Biuro Antykorupcyjne skierowało do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Mariana Banasia. W zawiadomieniu CBA wskazywało na podejrzenie złożenia przez Mariana Banasia nieprawdziwych oświadczeń majątkowych, zatajenie faktycznego stanu majątkowego oraz nieudokumentowanych źródeł dochodu. Prawo i Sprawiedliwość bardzo się starało, aby Banaś złożył rezygnacje z pełnionej funkcji, ale ten nie zamierzał i nie zamierza tego robić. Co więcej, NIK zaczął patrzeć na ręce także politykom obozu władzy, media zaistniałą sytuację opisywały jednym zdaniem: „Banaś urwał się prezesowi ze smyczy”.

Z kolei 13 listopada 2018 roku „Gazeta Wyborcza” ujawniła stenogram rozmowy Leszka Czarneckiego i przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego, Marka Chrzanowskiego. Według Czarneckiego Chrzanowski miał zapewnić przychylność KNF i NBP oraz usunięcie z KNF Zdzisława Sokala (przedstawiciela prezydenta w KNF, zwolennika przejęcia banków Czarneckiego) w zamian za 1 procent wartości Getin Noble Banku, czyli około 40 milionów złotych łapówek. Czarnecki zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego. Kilka godzin po publikacji artykułu Chrzanowski podał się do dymisji, a w listopadzie 2018 został aresztowany na dwa miesiące.

Jak widać, kontrowersji wokół tych, którzy kierują dzisiaj wieloma instytucjami państwa nie brakuje. Jak potoczą się losy kolejnych kandydatów na stanowisko Rzecznika Prawa Obywatelskich? Nie wiadomo, ale ktoś wreszcie musi zastąpić Adama Bodnara.

On sam w rozmowie z „Newsweekiem” mówi tak: „Wierzę, że mimo wszystko znajdzie się kandydat gwarantujący kontynuowanie misji urzędu. Jeśli miałoby nastąpić jego unicestwienie, już pewnie by się to wydarzyło. A jednak urząd wciąż działa, interweniuje, uczestniczy w postę­powaniach, monitoruje działalność policji i tym podobne.”

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zamieszanie wokół Rzecznika Praw Obywatelskich, czyli ludzie PiS w instytucjach państwa - Portal i.pl

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24