W poniedziałek survivalowcom z wrocławskiej szkoły przetrwania ruszyło na pomoc kilkudziesięciu ratowników GOPR i Straży Granicznej. Ewakuacja młodych ludzi z wysokości 1200 metrów prowadzona była w ekstremalnie trudnych warunkach pogodowych. Akcja trwała prawie 7 godzin. Jeden z obozowiczów, 16-latek, przypłacił przygodę w górach odmrożeniami stóp.
Powinien być przy grupie
Wczoraj młodzi ludzie, tuż przed powrotem do domów, zostali przesłuchani. Zeznania złożył także ich 22-letni opiekun.
- Po konsultacji z prokuratorem usłyszał zarzut narażenia 10 podopiecznych, w tym siedmiorga, którzy nie skończyli jeszcze 18 lat, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia - mówi Paweł Międlar z KWP w Rzeszowie.
Maria Chrzanowska z Prokuratury Rejonowej w Lesku podkreśla, że obowiązkiem opiekuna wyprawy była piecza nad młodymi ludźmi. Tymczasem okazało się, że 10 nastolatków obozowało w Bukowym Berdzie samotnie. Ratownicy GOPR dowiedzieli się o tym pod koniec akcji. Cały czas byli przekonani, że instruktorzy są przy młodzieży.
Kto dokładnie dzwonił po GOPR. Młodzi ludzie, czy ich instruktorzy?
- Zaczynam mieć wątpliwości. Oczywiście wszystkie te telefony mam odnotowane. Podejrzewam, że wyjaśni to policja - mówi Grzegorz Chudzik, naczelnik bieszczadzkiego GOPR.
To nie była szkolna wycieczka
Wiadomo, że do Ustrzyk Górnych przyjechał Bogdan Tymoszyk, szef Szkoły Przetrwania i Przygody SAS.
- Nie został jeszcze przesłuchany - mówiła nam po południu prokurator.
Tymoszyk na stronie internetowej szkoły zamieścił komunikat, w którym tłumaczy, że "kadra SAS postąpiła profesjonalnie i zgodnie z zasadami bezpieczeństwa zawiadamiając GOPR, zanim sytuacja wymknęła się spod kontroli. Uczestnicy wyprawy natomiast byli przeszkoleni do działania w górach w warunkach zimowych, mieli wiedzę i potrzebny sprzęt".
Zawodowy instruktor survivalu tłumaczył Nowinom, że nastolatkowie przeszli 2-letnie szkolenie, a w góry wyszli, kiedy warunki były jeszcze stabilne.
- Uczestnicy zrobili najmądrzejszą rzecz, jaką mogli. Rozstawili namioty, weszli do śpiworów i starali się przeczekać - mówił i dodał, że ma zgody rodziców na uczestnictwo dzieci w surviwalu i że ten był legalny.
Joanna Jakubowska z wrocławskiego kuratorium oświaty przyznała nam wczoraj, że jeśli był to wyjazd szkoleniowy, a nie wypoczynkowy, to szkoła faktycznie nie musiała mieć ich zgody. Nikt z rodziców dotychczas się im nie poskarżył.
Zabrakło wyobraźni
Ratownicy GOPR uważają jednak, że organizatorom obozu przetrwania w Bieszczadach zabrakło wyobraźni, bo taki egzamin dało się przeprowadzić równie dobrze 500 m od Ustrzyk Górnych. Dodają, że co prawda nie mogli im zakazać wyprawy w góry, ale ostrzegali, by tego nie robili. Nadaremnie.
Grzegorz Chudzik mówi, że nie podliczył z ołówkiem w ręku kosztów akcji, ale te są spore. Grupa nie zostanie nimi obciążona, bo takie jest w Polsce prawo. Płaci ministerstwo spraw wewnętrznych.
Obozowicze z Wrocławia nie zapłacą także za to, że biwakowali na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego, mimo iż to zabronione.
- W tym przypadku postanowiliśmy od kary odstąpić - mówi dyr. Leopold Bekier i przypomina, że na obszarze rezerwatu można poruszać się tylko po szlakach, ale wyłącznie od świtu do zmierzchu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Była naszą olimpijską królową. Dziś Otylię Jędrzejczak trudno rozpoznać [ZDJĘCIA]
- Tamara Arciuch pokazała syna. Znacie go z telewizji, choć bardzo się zmienił [FOTO]
- Niespodziewane problemy u Cichopek i Kurzajewskiego. Poprosili o pomoc ekspertkę
- Prawda o tajemniczym związku Janiaka właśnie wyszła na jaw! Nikt tego nie wiedział