Kim są ci ludzie, co potrafią i czy mogą nam pomóc?
Dyspozytor pogotowia, po otrzymaniu prośby o pomoc, decyduje jaki zespół ratunkowy wysłać. Do mniej skomplikowanych zdarzeń wysyła karetkę bez lekarza, z ratownikiem medycznym.
U nas jest to nowe rozwiązanie, ale od wielu lat funkcjonuje na Zachodzie i tam się sprawdziło. Pogotowie ratunkowe nie jest od tego, aby leczyć pacjenta w domu. Tym zajmują się lekarze rodzinni.
- Karetka powinna być wzywana do sytuacji stanowiących zagrożenie zdrowia lub życia a nie np. po to, aby lekarz wystawił receptę - mówi Marek Janowski, przewodniczący ZZ Ratowników Medycznych w Przemyślu.
- Celem wyjazdu karetki jest ocena sytuacji, postawienie wstępnej diagnozy, wdrożenie odpowiedniego postępowania oraz transport pacjenta do szpitala. Do tego typu zadań ratownicy są świetnie przygotowani. Ewentualne obawy pacjentów, że w karetce nie przyjedzie do nich lekarz, być może wynikają z niewiedzy kim jest ratownik
Zawód zdominowany przez mężczyzn
Ratownikiem medycznym zostaje się po ukończeniu 2-letniego studium medycznego lub po ukończeniu 3-letnich studiów licencjackich oraz zdaniu Państwowego Egzaminu Dyplomowego. Pierwsze w Podkarpackiem studium kształcące ratowników medycznych ruszyło w Przemyślu w 1994 r.
Dziś podobne szkoły istnieją w Rzeszowie, Łańcucie, Sanoku, Jaśle i okresowo w Stalowej Woli.
- W naszej szkole jest to specjalność zdominowana przez mężczyzn. Dopiero w tym roku trzy pierwsze panie - ratowniczki medyczne, będą zdawać końcowy egzamin - mówi Anna Michalik, dyrektor Medycznej Szkoły Policealnej w Przemyślu.
W czasie nauki przyszli ratownicy nabywają umiejętności pozwalające im na ratowanie ludzkiego zdrowia i życia m. in. poprzez wprowadzanie zaawansowanej reanimacji przyrządowej, rozpoznanie i zabezpieczenie stanów zagrożenia życia.
- To ciężki zawód. Liczy się nie tylko odporność psychiczna, lecz również siła i sprawność. Trzeba być przygotowanym na nietypowe sytuacje np. na agresję pijanego pacjenta. Czasami trzeba przenieść na noszach pacjenta ważącego ponad 100 kg - wyjaśnia Janowski.
Ratownik to nie sanitariusz
Przez pacjentów ratownicy często są myleni z sanitariuszami, którzy "od zawsze" pracowali w pogotowiu. Niesłusznie, bo to dwie różne profesje. Sanitariusze nie mają wykształcenia medycznego. Ratownik natomiast zaliczany jest do średniego personelu medycznego, podobnie jak np. pielęgniarki.
W odróżnieniu od pielęgniarek, ratownicy medyczni mogą samodzielnie podawać leki ratujące życie np. adrenalinę, atropinę, a nawet odebrać poród w warunkach pozaszpitalnych.
- Do nas należy wstępne rozpoznanie, zabezpieczenie i dowiezienie chorego do szpitala - mówi Janowski.
Pracują nie tylko w szpitalach
W Przemyskim Szpitalu Wojewódzkim pracuje 31 ratowników. Z tego 22 osoby w zespołach wyjazdowych Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, czyli pogotowiu.
- Kształceni przez nas pracownicy trafiają nie tylko do szpitali. Również do straży pożarnej, policji i wojska. Niedawno otrzymaliśmy od Straży Granicznej informację o zapotrzebowaniu na ratowników, w związku z uruchamianiem przez straż ośrodka dla uchodźców - twierdzi dyr. Michalik.
Nie ukrywa, że część osób, po skończeniu szkoły, wyjeżdża do pracy za granicę. O tym myśli również część pracujących już ratowników. Powód? Podobna praca za o wiele większe pieniądze niż w Polsce.
Szkoła ratowników nie należy do łatwych. Średnio odpada 40 proc. uczniów. W odróżnieniu od innych szkół, w tej każdy uczeń musi zaliczyć 100 proc. zajęć praktycznych. Oprócz typowo zawodowych, uczeń ma przedmioty z psychologii oraz sprawnościowe, w tym samoobronę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?